polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ISLET, PLANET OF ZEUS, BLAENAVON, FICTION, YUCK, TRUPA TRUPA, AUSTRA, BATHS Soundrive Fest 2014

Soundrive Fest 2014

04-06.09.14 Gdańsk - Klub B90

III  edycja SOUNDRIVE FEST 2014 to 3 dni na 2 scenach i ok. 30 zespołów z Polski i zagranicy. Pierwszy dzień w całości poświęcony zostanie młodej, polskiej alternatywie. Portal Soundrive.pl  zorganizował konkurs dla kapel, które w ilości 12, w drodze wyboru wystąpią na obu scenach. Tegoroczna edycja SOUNDRIVE FEST  odbędzie jak w roku ubiegłym w Klubie B90 na terenach byłej Stoczni Gdańskiej w dniach 4-6 września 2014.

Więcej o festiwalu: festival.soundrive.pl

Klub B90 zlokalizowany na terenie po fabrycznym byłej Stoczni Gdańskiej w scenerii historycznych dźwigów, statków i morza; 10 min. od Centrum Starego Miasta – duża przestrzeń o ogromnym potencjale. Nowe miejsce spotkań ludzi poszukujących nietypowych wrażeń muzyczno – artystycznych na kulturalnej mapie Trójmiasta. Miejsce do realizacji  koncertów muzyki alternatywnej, mocnego brzmienia,  jazzu, przedstawień teatrów off’ owych oraz pokazów filmowych. Klub B90 to dwie sceny, wyposażone w najwyższej jakości sprzęt nagłośnieniowy i oświetleniowy. Soundrive Stage: miejsce występów alternatywnych, niszowych artystów, debiutujących na scenie muzycznej, B90 Stage: scena główna goszcząca artystów o silnej i ugruntowanej  pozycji w świecie muzyki.

Program Soundrive Fest:

Czwartek, 4 września

Duża scena

17:00-17:30 The Afterveins
17:45-18:15 Gang of Peafowl
18:30-19:00 Ziggy Wild
19:30-20:00 The Saturday Tea
20:30-21:00 Daniel Spaleniak
21:30-22:00 The Sunlit Earth
22:30-23:00 Trupa Trupa
23:30-00:00 Straight Jack Cat
00:30-01:00 Miss God

Mała scena

17:00-17:30 Cisza Nocna
18:00-18:30 The Esthetics
19:00-19:30 Bobby the Unicorn
20:00-20:30 The Freuders
21:00-21:30 Szezlong
22:00-22:30 Young Stadium Club
23:00-23:30 Wild Books
00:00-00:30 Gonzo and the Prezidents

Piątek

Duża scena

19:30-20:30 Yuck
21:00-22:00 Eagulls
22:30-23:30 Baths
00:00-01:00 Unknown Mortal Orchestra

Mała scena

19:00-20:00 Blaenavon
20:30-21:30 Jaakko Eino Kalevi
22:00-23:00 Fiction
23:30-00:30 Slaves

Sobota

Duża scena

19:30-20:30 Highaskite
21:00-22:00 Planet of Zeus
22:30-23:30 King Khan & The Shrines
00:00-01:00 Austra

Mała scena

19:00-20:00 Adult Jazz
20:30-21:30 Fear of Men
22:00-23:00 Islet
23:30-00:30 Samaris

Więcej o zespołach:

Austra (Kanada)

Katie Stelmanis, współzałożycielka i wokalistka kanadyjskiego trio – Austra stwierdziła, że „nie sądzę, żeby pisanie w określonej tonacji było dla mnie możliwe. Nie wiem dlaczego. Po prostu to nie działa w mojej głowie”. To nie oznacza, że wokalistka grupy zaczęła czytać Antona LaVeya, bądź popadła w dziwny, zarazem surowy nastrój. W zasadzie wręcz odwrotnie. Na „Feel it Break” wydanym w 2011 r. przez Domino Records Stelmanis wraz z perkusistką Mayą Postępski i basistą Dorianem Wolfem skomponowali mroczną i taneczną perełkę nadającą się zarówno do rytualnych serenad, jak i do grania w klubach. Album odwołujący się do ciemnych zakamarków new wave, będący jednocześnie głęboko zakorzeniony w klasycznym wykształceniu muzycznym Stelmanis. Połączenie klasycznego i elektronicznego nurtu stanowi cechę wyróżniającą karierę wokalistki, zanim jeszcze uznała, że w ogóle chce robić karierę. W wieku lat 10 Stelmanis dołączyła do chóru kanadyjskiej opieki dziecięcej, gdzie regularnie śpiewała w prestiżowej Canadian Opera Company. Ucząc się gry na skrzypcach i pianinie, Stelmanis kontynuowała pracę w operze, przygotowując się do studiów muzycznych. Tydzień przed rozpoczęciem nauki, mając zaplanowaną dalszą karierę wokalistka podjęła decyzję, która miała wpłynąć na zmianę jej planów. Stelmanis wspomina, że „chciałam zostać w Toronto, i nie chciałam mieszkać w Montrealu, więc postanowiłam zrezygnować ze studiów, znaleźć pracę, oszczędzać przez 5 lat i ruszyć w swoje pierwsze tournee”.

Unknown Mortal Orchestra (USA)

„II”- nowy album Unknown Mortal Orchestra – jest wynikiem połączenia z jednej strony niespotykanego hedonizmu, a z drugiej wręcz desperackiego wyobcowania. Muzyczna wizja Rubana Nielsona, który wcześniej dał się poznać jako członek Mint Chicks, swój początek znalazła jako anonimowy, domowy projekt łączący psychodelię, soul, falującą perkusję i funk. Można powiedzieć, że UMO narodziło się w piwnicach i sypialniach Portland w Oregonie, gdzie z Nowej Zelandii przeprowadził się Nielson wraz z rodziną. Po wciągnięciu do współpracy nowego perkusisty, Grega Rogova, i zawarciu umowy z wytwórnią Jagjaguwar, UMO ruszyło w trasę po Stanach, koncertując razem z Grizzly Bear i Liars.

„II”, oparta na break-beat i uroku 32-letniego multi-instrumentalisty i tekściarza, potwierdza klasę debiutu UMO z 2013 r., i ugruntowuje opinię grupy, jako niezwykle intrygującego i odważnie psychodelicznego zespołu. UMO nie obawia się kopać głębiej niż inne załogi tego nurtu tak, aby wykorzystać swoje narkotyczne rytmy do ożywienia w ten sposób rock`n`drollowych mitów.

„II”, skomponowana podczas morderczej trasy koncertowej, kiedy to Nielson obawiał się o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, ilustruje emocjonalne rozchwianie człowieka będącego w trasie. Jednocześnie płyta obrazuje w sposób surrealistyczny, a chwilami wręcz komiksowy, samotność, miłość i rozpacz.

Nielson, przepuszczając Pink Floyd, the Rolling Stones, the Beatles i Soft Machine przez swój wykrzywiony rock`n`drollowy filtr, tworzy niezwykle ekspresyjną psychodelię. Kiedyś Unknown Mortal Orchestra była głównym zmartwieniem Rubana Nielsona, jednak wraz z wydaniem płyty, na której może puścić wodze swoim muzycznym fantazjom i zaprezentować swoje najgłębsze niczym nieograniczone emocje, muzyk nie musi się już bać o przyszłość, ponieważ gra w świadomym siebie zespole, będącym u szczytu swoich możliwości twórczych.

Baths (USA)

Dla Willa Wiesenfelda, muzyka z Los Angeles, nadejście Baths było długo oczekiwanym wydarzeniem. Dotychczas 21-letni artysta większość czasu spędził wiodąc miłe, spokojne życie na przedmieściach doliny San Fernando. Może właśnie ten brak lokalnych inspiracji sprawił, że muzyka tworzona przez Wiesenfelda nigdy nie dawała się wtłoczyć w jakieś utarte schematy. Przez ostatnie sześć lat, pod nazwą [Post-Foetus], Wiesenfeld penetrował odległe zakamarki zarówno muzyki elektronicznej, jak i akustycznej. Wraz z Baths, jego eklektyczna muzyka zyskała niebywale na ostrości podkreślanej przez wspaniałe melodie, nieco upiorne chóry, bogatą instrumentację i dudniące bity.

Yuck (Wielka Brytania)

Max Bloom, wokalista i gitarzysta Yuck, powiedział o doświadczeniach związanych z nagrywaniem drugiego albumu ‘Glow & Behold’: „wyszedłem całkowicie poza swoją strefę komfortu”, dodając że: „Płyta nie była nagrywana w bezpiecznym zaciszu mojego domu. Nie była skomponowana i nagrywana z osobą, z którą tworzyłem muzykę od lat. Ale może właśnie tego chciałem. Nie miałem pojęcia co to wszystko przyniesie. Chciałem zobaczyć co się stanie… pozwolić stać się temu co może się stać”.

Z pewnością ‘Glow & Behold’ – kojąca, nieskazitelna i ekstatyczna suita o zmiennych tremolach, niezwykłej trąbce, wesołych i smutnych melodiach, śpiewnej gitarze, kunsztownie napisanych melancholijnych piosenkach – oznacza zakończenie niesfornej niewinności związanej z debiutancką płytą Yuck ‘Yuck’ wydaną w 2011r. i przejście do czegoś bardziej ambitnego, dojrzałego i dużo silniej uderzającego. Pierwszy krążek był jak ręcznie stworzony album, do którego piosenki skompilowali muzycy, wtedy jeszcze kwartetu, i nagrali w domowym studiu Blooma. Tyle, że nie miała to być „płyta”, a było to raczej przedsięwzięcie, w którym chodziło o radość z samego tworzenia muzyki – Bloom porównywał to do układanki, w której poszczególne części pasują do siebie tylko dzięki temu, że zespół tak chciał.

Dla odmiany, ‘Glow & Behold’ jest płytą, w której wszystkie utwory zostały skomponowane po to, aby tworzyć cały album, będący spójną i zwięzłą wizją. Bloom stwierdził że: „to nie jest album koncepcyjny. To raczej płyta, na której napisałem kawałek otwierający, zamykający, i kolejny, który określiłem jako numer 2 itd. Płyty powinno się słuchać od początku do końca, wraz ze wszystkimi jej zwrotami i zakrętami jak w labiryncie – albumu skomponowanego jako całość”.

King Khan (Kanada)‎

Wyobraźcie sobie Rocky’ego Eriksona grającego z akompaniamentem Sun Ra Arkestra, Wilsona Picketta i the Velvet Underground, albo ukochane dziecko Anubisa i Kali. King Khan & the Shrines to coś więcej, niż tylko psychodeliczna, soulowa kapela urządzająca świetne spektakle na scenie. Grupa uchodzi za kultowy muzyczny fenomen i jeden z najbardziej zabawnych i rozrywkowych zespołów na świecie od czasów Ike i Tiny Turnerów.

King Khan & the Shrines, zwykle „urzędujący” w Berlinie, koncertowali także w klubach i na festiwalach w Europie, Ameryce Północnej i Australii (SXSW, Coachella, Bestival, Pitchfork Festival, Big Day Out). Po występach zostawiali po sobie jęk zachwytu i kolorowy zawrót głowy.

Ich poprzedni album „What Is!” zebrał świetne recenzje na całym świecie i uplasował się na 33 miejscu wśród najlepszych albumów roku w rankingu opracowanym przez Pitchfork. Muzycy na scenie występowali z członkami Sun Ra Arkestra i Jello Biafrą, a ich piosenki pojawiały się też w filmach takich jak „Chiko” (wyprodukowany przez Fatiha Akina – laureata Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie), oraz w popularnych amerykańskich serialach („Eastbound & Down”, „Entourage” czy „Chuck”).

W 2010 r. King Khan i Mark Sultan (nazywające się the King Khan & BBQ Show) zostali zaproszeni przez Lou Reeda i Laurie Anderson do wspólnych występów w Opera House w Sydney. Ostatnio Khan koncertował wspólnie z Halem Wilnerem podczas „Freedom Rides” odbywających się w londyńskim Royal Festival Hall. Była to swego rodzaju gala, będąca hołdem dla muzyki związanej z obroną praw człowieka, na której pojawili się też Antony Hegarty, Tim Robbins i Billy Bragg.

Po 6 latach od ukazania się ostatniego krążka, King Khan & the Shrines związali się z kultową, amerykańską wytwórnią Merge Records, z którą we wrześniu 2013 r. wydali nowy album pt. „Idle No More”.

Narosłe opowieści i legendy, otaczające grupę, są szalone, a czasem komiczne (wygooglujcie na przykład King Khan & Lindsay Lohan) takie jak bywają ich koncerty. Nie przegapcie szansy na zabawę z powstającym właśnie muzycznym gigantem.

Eagulls (UK)

Od powstania w 2009 r. pochodzący z Leeds Eagulls stał się symbolem gniewu wywołanego niezadowoleniem i rozczarowaniem, który zmienia się w prawdziwe post-punkowe pociski wypełnione niepokojem i agresją.

Zespół na początku tworzyli perkusista Henry Rudell i gitarzysta Mark „Goldy” Goldsworthy, do których później dołączyli gitarzysta Liam Matthews i basista Tom Kelly. Po długich poszukiwaniach wokalisty, który odpowiadał by ich wizji postanowili zaangażować Georga Mitchella, chociaż go nigdy wcześniej nie słyszeli.

Ryzyko się opłaciło – debiutancki singiel, „Council Flat Blues”, udało się skomponować w tydzień od pierwszej wspólnej próby. Stanowił on swego rodzaju prezentację grupy: kipiący energią kawałek pełen zjadliwych riffów, z ostrym tekstem opowiadającym o sprawach dziejących się w pobliżu osiedli komunalnych. Krążek pokazał, że Eagulls są bezkompromisowi i energetyczni na muzycznej scenie zaśmieconej przez kapele przywiązujące wagę tylko do mody, bądź kierujące się nostalgią – trend ten został zaatakowany przez zespół w liście otwartym zamieszczonym online.

Dla grup takich jak Eagulls koncertowanie jest jak oddychanie, co zresztą muzycy pokazują nieustannie występując na niezliczonych imprezach, które ubarwiły ich czteroletnią działalność. W tym czasie artyści zarobkowali też pracując w barach i supermarketach w Leeds. Grając jako suport razem z Iceage, Merchandise i Fucked Up nadszarpnęli nieco reputację ze względu na chaotyczny i konfrontacyjny styl występów na żywo.

Obecnie po kolejnych niezależnie wydanych krążkach zespół wypuścił w marcu 2014 r. swój debiutancki album. Grupa nieco odeszła od gniewu tak widocznego na wcześniejszych utworach i koncertach, tworząc cięższy, mroczniejszy, ale i bardziej ożywczy klimat, niż w poprzednich kompozycjach. Pierwsza piosenka, „Nerve Endings” z pulsującym basem i wokalistą krzyczącym „can`t find my end” daje przedsmak tego, czego można spodziewać się po płycie. „Fester-Blister” przynosi poczucie uwznioślenia przebijającego się przez ścianę szaleńczego hałasu, podczas gdy „Tough Luck” czerpie inspirację spoza punkowego kręgu, z którym związany jest Eagulls, przywodząc na myśl dudniący bas Joy Division. Całość kończy się zapadającym w pamięć „Soulless Youth”, na którym George śpiewa „I never feel fine/they`re soulless inside… the soulless youth”, nie pozostawiając wątpliwości, co myśli o swojej generacji.

Highasakite (Norwegia)

Norweskie Highasakite to indie popowa grupa pełna kontrastów. Pomimo odwagi, jaką prezentuje zespół, ich muzyka jest często niedoceniana. Nie ma jednak tego złego, co by nie wyszło na dobre – skandynawską kapelę wyróżnia obłędny wokal Ingrid Helen Havik oraz świetna kombinacja syntezatorów, instrumentów dętych i perkusji. Po występach na licznych festiwalach i epce „In and Out of Weeks”, zespół zapowiada na ten rok wydanie debiutanckiego albumu ”Silent Treatment”.

Grupa zawiązała się w konserwatorium jazzowym w Trondheim, gdzie późniejszy wokalista, Havik, spotkał bębniarza Tronda Bersu. Muzycy zaczęli wspólnie nagrywać i koncertować. Duet zaangażował jako producenta Thomasa Dahla z Kroyt, jednak ciągle odczuwali niedosyt w odniesieniu do tworzonej muzyki. Do zespołu dołączyli Oystein Skar na syntezatorach, Marte Eberson (też syntezatory) i Kristoffer Lo grający na gitarze, trąbce i perkusji. Te zmiany przyniosły kapeli dużo większą wyrazistość i sprawiły, że ich brzmienie stało się bardziej sugestywne.

Havik, zachęcany do śpiewu przez matkę, która była nauczycielką muzyki, potrafi swoim głosem zarazem oszałamiać, jak i uspokajać. Fantastyczne, niezapomniane teksty stanowią rdzeń, wokół którego ogniskuje się muzyka Highasakite. Prawie niemożliwe jest wysłuchanie „Silent Treatment” bez następującej później refleksji. O ile muzyka umieszczona na wcześniejszej epce rzuca spojrzenie na życie przez pryzmat dzieciństwa, to debiutancki album grupy jest dużo bardziej dojrzały i tajemniczy.

Samaris (Islandia)

Łącząc tak różne muzyczne komponenty jak muzyka elektroniczna (Kari Steinborsson), klarnet (Aslaug Run Magnusdottir) i porażający wokal Jofrioura Akadottira, islandzkie cudowne dziecko – Samaris – stworzyło zadziwiający mix składający się z lodowej elektroniki, ostrej perkusji i niesamowitego, zapadającego w pamięć wokalu – słowa piosenek pochodzą z dziewiętnastowiecznych islandzkich wierszy. Vitu Vitrast, na przykład, przywołuje islandzką ludową opowieść o osadach, które błagały bóstwo o pomoc, jednocześnie obawiając się, że nie objawi się ono na Ziemi. Rezultatem jest zadziwiający melanż nowoczesności i przeszłości – wręcz eteryczny dźwięk pełen czarnych dziur, epatujący nieziemską atmosferą.

Samaris, zespół stworzony w 2011 r. w Reykjaviku, wygrał islandzki Musikilraunir (w przeszłości laureatem tego festiwalu byli Monsters of Men) i zdobył nagrodę Kraumur. Grupa występowała w 2011 r. i 2012 r. na Iceland Airways, przyciągając uwagę Line of Best Fit, Drowned In Sound i NPR.

Pierwsza brytyjska edycja krążka „Samaris” odbyła się w czerwcu 2012 r. Grupa skompilowała dwie wydane na Islandii epki – Hjoma Bu (2011 r.), Stofnar Falla (nagrana w Sigur Ros Sundlaugin studio z Gunnarem Tynesem w 2012 r.) i dodatkowo 4 remixy. Samaris zapowiadają wydanie nowego albumu w 2014 r.

Planet of Zeus (Grecja)

Planet of Zeus to grecka grupa z Aten grająca heavy rock. Zespół powstał w 2000 r. i od samego początku ostro koncertował w całej Grecji, korzystając z każdej okazji do występów na żywo, zarówno na domowych imprezach, jak i na stadionach. Taki napięty terminarz pomógł muzykom stać się najbardziej poważaną grecką kapelą heavy rockową, która obecnie nie ma żadnych problemów ze sprzedażą biletów na swoje koncerty. Surowe, szczere i nieustannie ewoluujące show przyniosły zespołowi wierną rzeszę hardcorowych fanów, grupujących nie tylko Greków, ale też przedstawicieli wielu innych nacji.

Po dwóch, kolejnych europejskich tournee, które przybliżyły muzykę Planet of Zeus widowniom w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Austrii, Francji, Belgii, Szwajcarii, Holandii, Danii, Polsce, Czechach i Serbii, liczba miłośników grupy stale rośnie. Zespół wystąpił także między innymi podczas prestiżowego Desertfest 2013 w Londynie, Stoned from the Underground Festival 2011 w Erfurcie, Exit Festival 2012 w Nowym Sadzie i Rockwave Festival w Atenach. Muzycy w swojej karierze grali razem z takimi gwiazdami jak: Clutch, Pentagram, Truckfighters, Red Fang, Hermano, Brant Bjork, Monster Magnet, Karma to Burn, Eyehategod, Church of Misery i Ozzy Osbourne.

Planet of Zeus wydał dwa albumy – w kwietniu 2008 r. ‘Eleven the hard way’ z wytwórnią Casket Music / Copro Records (UK), i w maju 2011 r. ‘Macho Libre’ z B-Otherside Records (GR). Nakład krążków wypuszczonych w formatach CD i LP został dwukrotnie całkowicie sprzedany.

W listopadzie 2013 r. grupa zakończyła prace nad trzecią i jak dotąd najbardziej dojrzałą płytą – ‘Vigilante’. Jest to album, który pokazuje, że Planet of Zeus po latach ciężkiej pracy dorobił się własnego niepowtarzalnego brzmienia, łączącego luzacki, taneczny rytm, charakterystyczne dla zespołu riffy gitarowe i uderzający w twarz wokal.

Fear Of Men (Wielka Brytania)

„Dla nas zawsze jest wieczór” – to słowa śpiewane przez Jessicę Weiss na wczesnym demo pt.”Doldrums” – trzyminutowym, wpadającym w ucho kawałkiem granym przez Indie rockowy brytyjski kwartet – Fear of Men. Ta nieco liryczna kompozycja umyka szablonom ze względu na wieloznaczność, jednocześnie poprzez perfekcyjnie ułożoną tonację ukazuje oryginalne podejście grupy do tworzonej muzyki. Równo rozłożone akcenty oraz właściwa dla wytwórni 4 AD mgiełka tajemnicy, skłaniająca do egzystencjalnych rozważań, pozwalają zapomnieć o popowych wstawkach.

Zespół powstał, kiedy krótki ambientowy soundtrack zrealizowany przez Weiss, i pokazywany na jej wystawie, przyciągnął uwagę Daniela Falveya. Dwoje studentów sztuki znalazło wspólne muzyczne korzenie, wymieniając się płytami i współpracując pod nazwą Fear of Men, gdzie swoje zainteresowania skierowali w stronę bardziej popowych brzmień.

Sam termin pochodzi od rzadkiego zaburzenia lękowego, na które trafiła Weiss, kiedy zgłębiała zagadnienie chorób psychicznych. Nazwa Fear of Men pasuje do określenia projektu podejmującego w liryczny sposób takie kwestie jak lęk przed śmiercią, introwersja i samotność. Pierwsze dema, powstałe w wyniku współpracy artystów, krążyły na znanych blogach i muzycznych portalach, aż w końcu grupa wydała zbiór tych edycji i singiel zebrane przez wytwórnię Kanine, która za sprawą cieszącej się uznaniem kompilacji „Early Fragments” chciała przybliżyć zespół publice za oceanem. Dzięki temu muzycy trafili na „ramówkę” amerykańskiego South by Southwest, w ramach której wystąpili dla Fader Fort i Gorilla Vs.Bear, festiwalu NRML w Meksyku i FYF Fest w Los Angeles.

Na „Loom” – długo oczekiwanym debiutanckim albumie – Fear of Men mocno eksperymentują, zestawiając wysoką jakość nagrań z gęstą fakturą dźwięku inspirowane ich podziemnym otoczeniem studia i nocnymi sesjami. Weiss i Falvey poświęcili się bez pamięci cyzelując każdy szczegół swojego projektu; produkując swoje utwory, wykonując całą oprawę graficzną i reżyserując własne klipy, tworząc w ten sposób estetykę właściwą Fear of Men.

Fiction (Wielka Brytania)

W zadziwiającym, pełnym blogów i w piekielnie szybko zmieniającym się 21-wiecznym świecie, Fiction, pełen zadumy indie rockowy outsider spoglądający na własny sposób na lata 80., zasługuje na wyróżnienie świecie muzycznego undergroundu, w którym jak w kalejdoskopie pojawiają się i znikają różne modne trendy i nocne ’sceny’

Uznając debiutancki singiel `Curiosity’ za swego rodzaju wzór, muzycy londyńskiego kwintetu – James Howard, Mike Barrett, Nick Barrett, Dave Miller i Jacob Smedegaard – mogli się przekonać, że ich wybór polegający na bogatej polirytmii i urozmaiconych partiach gitarowych był strzałem w dziesiątkę, ponieważ ich drugi singiel ‘Big Things’ zagościł na liście Radio 6 i został wybrany do jednej z reklam Forda.

Podczas nagrań albumu multiinstrumentaliści z Fiction doskonalili swoje występy na żywo suportując Warpaint, Metronomy i Everything Everything. Latem zaś zespół wydał kolejny singiel ‘Careful’, określony przez the Sunday Times jako „bez wątpienia do tej pory najlepszy singiel tego roku”.

Wkrótce będzie można poznać efekty 18-miesięcznej pracy – album ‘The Big Other’, wyprodukowany przez Asha Workmana i Jamesa Forda, ma mieć swoją premierę 4 marca nakładem wydawnictwa Moshi Moshi. Muzycy na krążku ograniczyli skłonność do eksploracji melodii i harmonii, a sama płyta jest relaksująca i spokojna w większym stopniu niż można było oczekiwać, sądząc po wydanych wcześniej singlach. ‘The Big Other’ pokazuje drogę jaką przeszło Fiction w swoim muzycznym rozwoju.

Slaves (UK)

Slaves to punkowa niezależna kapela pochodząca z najciemniejszego zakątka hrabstwa Kent. Uwielbiają grać koncerty, pić sok żurawinowy i słuchać Robbiego Williamsa.

Ale co najważniejsze, chłopaki mają nadzieję, że ludzie czytają biogramy zespołów.

Jaakko Eino Kalevi (Finlandia)

Fiński Jakko, po występie na holenderskim festiwalu Best-Kept Secret, udał się do Londynu, aby darmowym koncertem w Servant Jazz Quarters świętować wydanie swojej Epki „Dreamzone”, która ukazała się nakładem wytwórni Weird World. Jakko, pierwszy skandynawski artysta, który dołączył do grupy Domino Records, świetnie się czuje w międzynarodowym kodzie muzyki pop, co pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego artysta jest postrzegany jako kultowa postać na rodzimym podwórku muzycznym. Krążek, łączący wręcz kosmiczne perełki z podskórnym dzikim funkiem, jest dziełem wysoko ocenianego „zdobywcy” Helsinek (pracującego czasem także jako kierowca tramwaju), którego psychodeliczne imprezy przynoszą odpowiedzi na pytania, o jakich nigdy nawet nie pomyślałeś.

Islet (Wielka Brytania)

Ostatniej jesieni nieustraszeni Walijczycy wydali nowy album ‘Released By the Movement’ nagrany w Shape Records – studiu należącym do członka grupy, Marka Damana Thomasa. Jest to płyta, która ambitnie stara się zaspokoić głód poznawczy muzyków, stając się jednocześnie poważną kontynuatorką świetnej debiutanckiej LP ‘Illuminated People’.

Otwierający utwór Triangulation Station jest odjechanym, psychodelicznym jak gdyby jarmarcznym soundtrackiem dobrym na każde czasy, z wokalem płynącym pomiędzy Markiem a Emmą Daman Thomasami, toczonym wraz z figlarnymi partiami bębnów i pokręconą plątaniną rytmu i melodii. To jakby wybuch światła wiele mówiący o ich nieokiełznanych i gwałtownych występach na żywo.

Na tej płycie muzycy „lecą bez ograniczeń”. Śpiewają o swoich miłościach, gniewie, radości i bólu „obsesyjnej potrzeby udziwniania” (Carlos). Można powiedzieć, że śpiewają bez używania słów, kiedy album pogrąża się w dźwiękach nocnych głębi na Tripping Through the Blue Room (Part II). Utwór, splatający gitarę Johna Thomasa z basem Alexa Williamsa, przynosi niemal gotycki mrok snujący się przez cały krążek.

Odzew, jaki od samego początku otrzymuje walijska czwórka od swoich fanów ma związek z ich determinacją i silnym poczuciem niezależności – wydają płyty we własnej wytwórni, organizują artystyczne performance, publikują ziny i występują często na żywo za darmo.

Ta płyta wykorzystuje siłę i energię Islet grających razem jako zespół. Ich zwykle nieprzewidywalne występy na żywo zawierają elementy halucynogennych ceremonii i sztuki performance, co zresztą znajduje swoje odbicie na albumie. Ich naturalny, eksperymentalny sposób podejścia do muzyki i wyjątkowa wewnętrzna logika sprawiły, że te dziewięć nieziemskich kompozycji stanowi okno na ich własny niekonwencjonalny świat.

Blaenavon (Wielka Brytania)

‘Into the Night’ i ‘Denim Patches’ – to debiutanckie single grupy z Hampshire- Blaenavon, których nakład został bardzo szybko sprzedany. Krążki, wydane za sprawą brytyjskiej wytwórni Trangressive, wyróżniają młodzieńcze trio jako grupę, na którą należy zwracać baczną uwagę. Pełne sale koncertowe, wsparcie ze strony brytyjskich stacji radiowych i ciepłe słowa tuzów krytyki muzycznej tj. NME, Abeano, Line of Best Fit, Wonderland, The Fly, czy Clash – wszystko to pojawia się w czasie, gdy muzycy są jeszcze zbyt młodzi, żeby legalnie kupić alkohol.

We wrześniu wytwórnia Transgressive wyda ich kolejną płytę – epkę ‘KOSO`. Otwierająca album piosenka ‘Gods’ pierwotnie była 10-minutowym kawałkiem, w którym pierwszy plan zajmowały rytmy wygrywane na bandżo, jednak podczas nagrań muzycy postanowili zmienić go w 5-minutową kompozycję z silnym wokalem i przytłaczającymi gitarami. ‘Wunderkind’ z kolei przynosi nieco ukojenia, nadając epce nieco cieplejsze i wolniejsze brzmienie. Słowa tego utworu mówią o trudach związanych z młodzieńczymi miłościami, a gitary są wykorzystywane w taki sposób, aby budować marzycielską atmosferę całej kompozycji. ‘Prague’, który będzie także singlem promującym cały album, z początku daje fałszywe poczucie spokoju i bezpieczeństwa, łudząc delikatnie dobranymi strofami i łagodnym wokalem, narastając tak, aby w końcu zmienić się w prawdziwe muzyczne tornado. ‘Lost in Paris’ wprowadza romantyczny nastrój – jak stwierdził lider zespołu, Ben, „jest to kawałek dla matek”. Z jednej strony można tu wręcz odnieść wrażenie, że tradycyjny walc stanowi tło całego utworu, z drugiej muzycy pokazują, jak umiejętnie można wykorzystywać gitary klasyczne, przewijające się przez kompozycję, wspaniale łącząc różne tradycje muzyczne.

Skład Blaenavon to: Ben Gregory (wokal, 17 lat), Frank Wright (gitara basowa, 17 lat) i Harris McMilan (bębny, 17 lat). Piosenki Blaenavon są przesiąknięte wrażliwością poczuciem bezbronności. Muzyka grupy jest jak otwarty skarbiec, który zaprasza, żeby z niego czerpać, a piękno samych utworów jest bezpośrednio związane z ich subtelnością i delikatnością.

Fotorelacja z festiwalu Soundrive z 2013 roku