Western Lands nie dość, że w imponujący sposób przerwało letarg Kristen, to jeszcze otworzyło drugą młodość grupy - czasu się cofnąć nie da, ale wzniecić na nowo potrzebę tworzenia muzyki można. Dojrzałość brzmieniowa, koncepcyjna i dystans wypracowany przez lata sprawił, że ten okres przynosi najlepszą, najbardziej „własną” muzykę w historii zespołu. An Accident to tylko cztery utwory, więc epka, ale z drugiej strony, to tylko 5 minut 40 sekund mniej muzyki niż na Western Lands. Kristen zawsze nagrywali krótkie płyty, na nowy materiał spokojnie można zatem spojrzeć jako na pełnoprawny ciąg dalszy wcześniejszych wydawnictw. Zwłaszcza, że jest on dotychczas najwierniejszym uchwyceniem charakteru (coraz lepszego) żywego brzmienia grupy, a pod względem kompozycyjno-improwizacyjnym pokazuje jej wyobraźnię i błyskotliwość.
Cztery zawarte tu piosenki są z jednej strony takie same, a z drugiej zupełnie inne. Łączy je umowność kompozycji, przez które zespół nawiguje pewnie, ale przy każdym wykonaniu inaczej, tkając ich wnętrze z improwizacji i fascynujących brzmieniowych motywów. Równocześnie, to bardzo zróżnicowany zestaw utworów. Pozbawiony rytmu, za to pełen perkusyjno-gitarowych eksplozji numer tytułowy jest może najbardziej balladowym utworem w dorobku Kristen. W "The Grid" i "The Mist" zespół fantastycznie operuje stopniowaniem intensywności, ze świetnych piosenek przedostając się w jeszcze lepsze improwizowane, instrumentalne pasaże. W zamykającym epkę "Hold Me" Kristen pokazują, że skrywa się w nich też surowa siła power trio. Teksty są krótkie, ale gęste, dotykają niepewności, przypadku i naszej przedziwnej z nimi relacji – pragnienia wyzwolenia z nich, któremu towarzyszy chęć dostrzegania ich tam, gdzie coś idzie nie po naszej myśli. Kapitalne "The Mist" to chyba najbardziej przewrotny tekst w dorobku zespołu.
Ten krótki zestaw sprawia wrażenie kompletnego i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy. W dużej mierze dzięki temu, że zarejestrowany na setkę, analogowo, brzmi kapitalnie i żywiołowo, wyraziście, ale nie sterylnie. W grudniu 2010, na koncercie Kristen kilka dni przed nagraniem tego materiału, pomyślałem, że są w najlepszej formie w życiu. Na koncercie w listopadzie 2011, kiedy epka miała premierę, byłem pewien, że tak dobrego ich koncertu jeszcze nie widziałem (a trochę ich już było). Z której strony nie patrzeć - studyjnej lub koncertowej - to najlepszy gitarowy zespół w Polsce.
[Piotr Lewandowski]