Jedno z największych wydarzeń artystyczno-muzycznych ostatnich lat nosi nazwę "Keep In Time" i nie sposób przejść obok niego obojętnie. Oto dlaczego.
Wszystko zaczęło się od fotografa i twórcy filmów urodzonego w Irlandii, a obecnie mieszkającego w Los Angeles - Briana Crossa, znanego lepiej jako B+. To on, jako autor wielu świetnych sesji fotograficznych, postanowił zaprosić i usadowić w jednym pomieszczeniu czterech doskonałych muzyków z Los Angeles, których zapragnął sfotografować i skłonić do żywej dyskusji na temat przede wszystkim muzyki. Oni oczywiście na to przystali, wracając dzięki temu do swoich korzeni, otwarcie mówiąc o swoich fascynacjach i nagraniach. B+ zetknął się tak właśnie z fenomenem Earla Palmera, Paula Humphreya, Jamesa Gadsona oraz Roya Portera, którzy stać się mieli gwiazdami jego sesji. Byli i są to nadal świetni muzycy, od których dzisiaj można się uczyć i których podziwiać należy za profesjonalizm i niespotykaną tak łatwo obecnie umiejętność finezyjnej gry z wyobraźnią. Ci czterej panowie mieli przecież zaszczyt wystąpić u boku takich doskonałości jak David Axelrod, John Coltrane, James Brown czy nawet Frank Sinatra. Niech to będzie ich najlepsza rekomendacja. Spotkanie czterech muzyków zdecydowanie podkręciło Crossa, który wiązał z nimi niemałe plany - zaczął pracować bowiem nad projektem, który z sesji fotograficznej przerodzić się miał w spotkanie old schoolu z new schoolem. Zanim do tego doszło, zmarł Roy Porter, który był jednym z najważniejszych ogniw projektu. Choć było to zdarzenie bolesne, nie zatrzymało prac nad rozwojem myśli B+. W ramach owego spotkania starych muzyków z nowymi, na które wpadł Cross podekscytowany opowiadaniami Palmera, Humphreya i Gadsona, postanowiono połączyć siły Cut Chemista, niebywałego teamu Beat Junkies oraz DJ Shadowa z żywymi zapędami Paula Humphreya i Jamesa Gadsona - perkusyjnych wyjadaczy. Efekt był na tyle fantastyczny, że B+ zarejestrował go na taśmie, a film zatytułował "Keepintime: Talking Drums Whispering Vinyl". Niedługi materiał filmowy ruszył w świat, towarzysząc między innymi Shadowowi na trasie promującej album "The Private Press" (otwierając jego show). To właśnie spotkanie kilku znakomitych didżejów z dwójką świetnych muzyków utwierdziło B+ w przekonaniu, że trzeba ten temat głębiej penetrować, idąc jeszcze dalej. Kwestią czasu było tylko, kiedy uda się zorganizować wspólne show całego szeregu winylowych czarodziejów z dwójką niebywałych perkusistów. Obok wcześniej wymienionych producentów i didżejów, B+ pragnął widzieć za deckami również Madliba czy Numarka, którzy ze znanym sobie talentem mogliby rozkręcić całą imprezę w niesłychany sposób. Tak też się stało, a oprócz "stałego" grona artystów kojarzonych z projektem, pojawili się tam także Shortkut i Derf. Wszyscy razem, w Los Angeles, zaprezentowali kompletnie niesamowite show, które stało się jednocześnie najlepszą promocją pojawiającego się wówczas w Stanach DVD "Keepintime: A Live Recordings".
Fenomen tego wydawnictwa nie polegał wyłącznie na płycie z filmem, ale także na krążku audio, który stanowił esencjonalną dawkę patentów, które zaistniały w trakcie całego projektu. B+ przesłał partie tracków, zarejestrowanych w czasie koncertów, wyśmienitym producentom takim jak: DJ Shadow, King Britt, duet Ammoncontact, Charlie Dark, O.H.N.O., Eric Coleman, Nobody, Daedelus, DJ Nuts, J Rocc, Quantic Soul Orchestra. a ci stworzyli z nich własne mikstury, świetnie oddające ducha tegoż przedsięwzięcia. Z całą pewnością, wrażenia jakie spotkały wszystkich, którzy pojawili się na jakimkolwiek show pod hasłem Keepintime nie mogą być żadną mocą oddane na taśmach, ale mimo wszystko płyta z produkcjami dwunastu świetnych osobistości choć w niewielkim stopniu pozwala sobie to wyobrazić. Inna sprawa, że sam zestaw artystów jest iście imponujący, a już samo zebranie takich nazw i nazwisk przy jednej okazji zasługuje na ogromny szacunek. B+ mówił, że to jest jak z free-jazzem, chodzi tylko o to, by na nowo sobie wyobrażać jak się robi muzykę. On, wraz z dwójką legendarnych perkusistów i brygadą współczesnych artystów tworzących nowe brzmienia, pokazał skutecznie, ile musi być pasji, talentu i pomysłowości w zabawie z muzyką. Namawiając doskonałych didżejów, stał się jednocześnie autorem świetnego podsumowania kilkunastu ostatnich lat w muzyce i ojcem albumu, który aż kipi od muzycznie czarnych fluidów, przebiegając po najistotniejszych rejonach powiązanych z funkiem, jazzem i hip hopem. Czapki z głów dla pomysłu i jego wykonania, tak umiejętnie zrealizowanych projektów nie ma zbyt wiele, nie mówiąc już o wydawnictwach iskrzących od takich nazwisk i takich dźwięków.
Przedsięwzięcie B+ w formie dokumentalnej - na DVD i płycie audio od kilku tygodni dostępne jest w końcu także w Europie, bowiem jej wydaniem zainteresowała się londyńska Ninja Tune. Dla tych, którzy po obejrzeniu filmu i wysłuchaniu krążka, zapragną więcej - jest i dobra informacja. B+ wciąż pracuje nad zakończeniem niemal bliźniaczego projektu - Brasilintime, w ramach którego osadza swoich muzyków pośród brazylijskich perkusistów z Sao Paulo. Nic tylko zacierać ręce.
[Tomek Doksa]