Cult of Luna to zespół, który od jakiegoś czasu był na samym szczycie kapel, które chciałem zobaczyć na żywo. Nagrali oni w ostanich latach trzy tak równe i dobre albumy, że naprawdę ciężko wskazać ten najlepszy. Mimo że wiele osób zarzuca im wtórność i zrzynanie z Neurosis czy choćby z Isis, wcale nie zmienia to faktu, że są naprawdę dobrzy w tym, co tworzą. Sam zespół zdecydowanie odcina się od tych korzeni, co zresztą można wyczytać w niemal każdym wywiadzie. Postanowiłem więc nie pytać ich po raz 666 o to samo, gdyż słuchanie po raz kolejny tłumaczeń, że jakiekolwiek podobieństwo, to sprawa przypadku nie było by dla nikogo ciekawe.
O ile spieszyło mi się, by zobaczyć ich koncert, to do samego wywiadu z nimi zbierałem się bardzo powoli. Od pewnego czasu planowałem by dotrzeć do nich w sprawie odpytywania. Im bliżej jednak było wyznaczonego terminu, coraz bardziej ogarniały mnie wątpliwości. Praktycznie wszystkie wywiady jakie czytałem wcześniej, sugerowały, że rozmowa z nimi nie należy do przyjemnych. Większość dziennikarzy opisując swoje spotkania z nimi, zaznaczało, że Cult of Luna to nie są łatwi rozmówcy, dla których jakiekolwiek wywiady są złem koniecznym. Nie spodziewałem się więc sympatycznej rozmowy. Kilka minut przed spotkaniem z nimi złapałem się na tym że zaczynam sobie przygotowywać "alternatywne" pytania, jeśli rozmowa miała zaczęłaby brnąć w bezsensownym, olewającym kierunku. Awaryjny zestaw, rozpoczynał się od wielce intrygujących zagadnień w stylu "Czy wozicie ze sobą na trasy swojego fryzjera?", "Kto jest waszym stylistą?"...
Spodziewając się mrocznych i złych typów którzy przyjdą wkurzeni, że muszą ze mną rozmawiać, niesamowicie się zdziwiłem gdy do stolika przy którym siedziałem podeszła dwójka uśmiechniętych Szwedów. Złe przeczucie momentalnie mnie opuściło i tak już pozostało do końca. Dwaj gitarzyści Cult of Luny, z którymi miałem przyjemność rozmawiać okazali się niezwykle wygadanymi i wesołymi osobami. Rozgadali się do tego stopnia, że momentami miałem kłopoty by samemu coś wtrącić. Poniżej przedstawiamy mocno skrócony tekst przedstawiający tę rozmowę. Rozmowa została przeprowadzona z Ericiem Olofssonem (g.)i Johannesem Perssonem (g.) na Dour Festival 2005 w Belgii.
Właśnie zagraliście naprawdę wspaniały koncert. Bardzo mi się podobał. Jednak nie można was zobaczyć za często na żywo czy planujecie może wydanie jakiegoś DVD koncertowego?
Fajnie, że ci się podobało! Jeśli chodzi o DVD, to póki co raczej nic z tego nie będzie. Mamy za mało materiałów, by to zrobić. Musimy więcej nad tym popracować. Wszystko, co robimy, staramy się robić naprawdę dobrze, by nie dawać ludziom, którzy nas słuchają byle czego. Zrobienie porządnego DVD, to nie tylko nagranie koncertu i wypuszczenie go w pudełku do sklepów. Jeśli byśmy to robili, to musiałoby to być naprawdę profesjonalne zrobione, z masą dodatków, dobrą jakością obrazu i dźwięku... Chcielibyśmy też mieć chyba nagranych więcej płyt, by móc wybierać z większej ilości kawałków. Więc jeśli chodzi o DVD to nie mówimy nie, ale chcemy z tym jeszcze poczekać...
Wróćmy do dzisiejszego koncertu. Dlaczego niektóre partie gracie nieco inaczej niż na płytach?
Naprawdę? /śmiech/
No tak. Są małe różnice. Nie mówię że to są znaczne zmiany ale słychać nieco inne zagrywki w niektórych momentach.
No nie wiem, staramy się grać podobnie. Jednak granie na żywo to nieco inna zabawa i inny rodzaj emocji. Ciężko jest być bezbłędnym. Te różnice o których mówisz mogą wynikać właśnie z tego oraz może jeszcze momentami z małych improwizacji, nie sądzę by to było coś złego. Jak widziałeś, kiedy gramy, bardzo często nas ponosi i to co się wydarzy nie zawsze jest łatwo kontrolować.
A czemu w łagodniejszych partiach wokalnych korzystacie z playbacku?
Nie korzystamy z playbacku...
Źle się wyraziłem chodzi o to, że korzystacie z sampli choćby w tej spokojniejszej partii w "Leave me here".
Grając na żywo nie możemy całkowicie wykorzystać wszystkich możliwości, jakie daje nam studio nagraniowe, dlatego właśnie wspomagamy się tymi samplami. Chcemy, by nasze nagrania brzmiały jak najlepiej, dlatego właśnie sięgamy po sample. Nasza muzyka ma dosyć bogate brzmienie i, mimo że jest nas na scenie aż tylu, to nie wszystko da się odegrać. Do studia możesz zaprosić gości, którzy potem niekoniecznie mogą pojechać z nami na trasę. Chcemy nagrywać płyty, by brzmiały najlepiej jak tylko to możliwe, ale z drugiej strony później trudno to idealnie odtworzyć na koncercie.
Wyjaśnijcie co takiego stało się na Fury Fest?
Człowieku to nie była nasza wina! Jest nam naprawdę przykro, że tak się stało, ale to naprawdę nie nasza wina. Bardzo chcieliśmy tam zagrać, ale to organizator zawalił. Pojawiliśmy się we Francji i nikt, kompletnie nikt się po nas nie stawił. Nie wiedzieliśmy co mamy robić? Wyobrażasz to sobie... Nikt nawet do nas nie zadzwonił, by zapytać czy już jesteśmy, bądź gdzie jesteśmy? Zostawili nas samych sobie. Jesteś w obcym kraju, nie wiesz za bardzo gdzie masz się udać, co zrobić? Nie wiem jak w taki sposób można brać się za organizowanie imprez. Próbowaliśmy się dostać na festiwal na własną rękę, ale nie wiedzieliśmy za bardzo gdzie to jest. W końcu się udało, ale było już za późno. Mieliśmy nadzieję że uda się jakoś przynajmniej przestawić kolejność, byśmy mogli zagrać, ale to też okazało się niemożliwe. Naprawdę byliśmy wkurzeni, bo przebyliśmy tyle kilometrów niepotrzebnie. Naprawdę chcieliśmy tam zagrać ale to wszystko co się stało naprawdę nie jest naszą winą. Było nam naprawdę głupio przed fanami którzy jechali naprawdę kawał drogi by nas zobaczyć a my nie mogliśmy niestety zagrać.
(tu następuje dalszy monolog pod adresem organizatora, oraz mocnym zaakcentowaniem że to co się wydarzyło to nie wina samego zespołu. Co zaskoczyło mnie najbardziej to kompletnie brak wulgaryzmów pod jego adresem . Z wypowiedzi chłopaków bardziej wyczuwalny był żal że stracili możliwość pokazania się na scenie, niż złość na samego organizatora)
To naprawdę dziwna i smutna sytuacja, zostawmy to jednak...
Naprawdę szkoda o tym gadać. Uwierz nam, że to naprawdę nie była nasza wina.
Wróćmy do muzyki. Jak wygląda wasz proces komponowania? Czy ciężko jest połączyć wszystko w całość, gdy w zespole jest sześć osób?
Ale u nas w zespole jest siedem osób /śmiech/
Siedem osób? Przecież dzisiaj wystąpiliście w sześcioosobowym składzie.. a tak wybaczcie moją głupią pomyłkę we wkładkach płyt jest jeszcze jedno nazwisko...
/śmiech/ Tak, mamy jeszcze jedną osobę która czasem robi jakieś dodatkowe rzeczy. Nie jest widoczny z nami zbyt często, ale ma jakiś swój udział w naszym zespole...
To jak wam udaje się to wszystko połączyć, gdy pracujecie w tak dużej grupie? Zaczynacie od riffów czy od tekstu?
Najczęściej pierwszy jest tekst do niego potem powstaje muzyka i cała reszta. Nie mamy raczej problemów, by coś zrobić. Wszyscy razem mamy dosyć spójny punkt widzenia na naszą muzykę, dążymy do tego samego. Zdarza się, że ktoś ma więcej pomysłów, czy więcej do powiedzenia przy danym kawałku, ale przy innym może być znowu zupełnie odwrotna sytuacja. Całkiem nieźle się dogadujemy, wiemy co chcemy osiągnąć i pracując w grupie idzie nam to znacznie łatwiej. Nasz zespół na początku przeszedł kilka zmian osobowych, ale obecnie tworzymy naprawdę zgraną grupę.
A co to oznacza, że płyta "Salvation" została zrobiona w trzech różnych sesjach.
Nagrywaliśmy ją na raty po prostu, tzn...
Ale dlaczego właśnie w taki sposób?
Mieliśmy komfort pracując nad nią. Właziliśmy do studia i pracowaliśmy ekstremalnie a potem robiliśmy sobie dwutygodniową przerwę. To nam pozwoliło spojrzeć z dystansem na naszą pracę. Mieliśmy czas, by dobrze się zastanowić nad wszystkim. Mogliśmy sobie wszystko na spokojnie poukładać, przemyśleć czy zmienić. To naprawdę świetny sposób pracy. Skoro wytwórnia stworzyła nam tak dogodne warunki pracy, to wykorzystaliśmy to maksymalnie. Jesteśmy dzieki temu naprawdę zadowoleni z efektu. Chcielibyśmy wszystkie kolejne płyty nagrywać właśnie w taki sposób. Uwierz mi - jeśli nie musisz się spieszyć z nagraniami to pracujesz na większym luzie.
Czy jesteście całkowicie zadowoleni z tego, że wasze płyty wydaje Earache?
Tak! Zdecydowanie! To co prawda wytwórnia, która wydaje bardziej zespoły metalowe i nieco inna muzyka jest w ich kręgu zainteresowań, ale wydaje mi się że traktują nas jako priorytet. To trochę dziwne, bo my nie mamy zbyt wiele wspólnego z metalem. Wydaje mi się też, że słuchają nas nieco inni ludzie niż osoby, które są fanami kapel z Earache... Ale fakt faktem to naprawdę dobra wytwórnia dla nas i jesteśmy z niej zadowoleni. Słyszałem co prawda nieco pogłosek, że inne zespoły nie mają tam tak dobrze, ale my nie możemy o nich powiedzieć nic złego. To idealne miejsce dla nas i chcemy tam zostać.
Czyli możecie powiedzieć, że nagrywając dla nich, macie w 100% wolne ręce?
Tak! Jak najbardziej. Nie jesteśmy osobami które pozwoliłyby sobie, by ktoś nam mówił jak mamy robić naszą muzykę. Earache daje nam swobodę i nie wtrąca się. Są zadowoleni z tego co dostają w zamian.
Pytam o to, gdyż wasz ostatni album wydany jest w bardzo ładnym digipaku, w środku znajduję się wkładka o pewnym zamyśle artystycznym... A całość psuje doczepiony do niej katalog Earache. Kto za to odpowiada?
(Tu następuję kilkusekundowa konsternacja. Chłopakom zeszły uśmieszki z twarzy. Po kilku chwilach ciszy, jeden spogląda na drugiego z tekstem "Ty zacznij" następuje cisza... "Nie ty zacznij"... znowu cisza...
No powiedzcie kto to tak zepsuł?
Nawet nie wiesz jak byliśmy źli... zobaczyliśmy to dopiero, kiedy album był już całkowicie gotowy i miał trafić do sklepów. Nie możesz sobie wyobrazić nawet, jak bardzo nas to wkurzyło. Earache wydaje zespoły, które kompletnie nie dbają o to, jak będzie wyglądał ich krążek ani jego okładka. My dbamy o wszystko, gdyż jest to dla nas naprawdę istotne. Nie tylko muzyka, wszystko jest ważne, począwszy od naszej strony internetowej, a skończywszy na wielu pozornie nie istotnych detalach. Poświęciliśmy przygotowaniu tej wkładki naprawdę wiele czasu, chcieliśmy by była więcej niż dobra. Wiele razy zmienialiśmy projekty, poświęciliśmy temu sporo czasu, a tu coś takiego. Naprawdę nie potrafię opisać jak bardzo zły byłem gdy zobaczyłem co oni z tym zrobili.
A jakie było tłumaczenie Earache, gdy powiedzieliście że nie chcecie tego katalogu w środku?
No właśnie powiedzieli to, co wcześniej mówiłem, czyli że większość zespołów które wydają nie dba o to. Nie martwi się o okładkę, nie przywiązuje do tego wagi. Mam nadzieję że coś takiego już nigdy więcej nam się nie przytrafi...
Rzeczywiście głupia sytuacja... W przeszłości wasz mini materiał ukazał się w Hydrahead. To oni do was dotarli czy wy o to zabiegaliście?
Ten materiał rozesłaliśmy w wiele miejsc. Oni najszybciej zareagowali i chcieli to wydać na winylu więc zgodziliśmy się bez wahania. Przedstawili nam dobre warunki i zrobili to.
Na koniec zmieńmy nieco temat. Jest taki zespół... nie słyszałem jego pełnego albumu, tylko z dwa sample w necie w postaci mp3. Ciężko też wyczytać o nim coś więcej w necie. Wiem że ktoś z was jest w to zaangażowany. Chodzi o projekt Koma. Który / którzy z was jest za to odpowiedzialny?
(Johannes) Ja tam gram! To mój zespół /śmiech/
A mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?
Chcę robić wiele rzeczy muzycznie, więc nie ograniczam się tylko do Cult of Luny. Ale nie obraź się, o Komie nie chciałbym raczej mówić. Niech to pozostanie pewną tajemnicą...
Jak wspominałem, nie słyszałem niestety całego albumu, gdyż nie został on wydany w moim kraju ale to co słyszałem zawiera całkiem niezłe gitarki, za to nie bardzo pasuje mi tam wokal jest jakiś dziwny.
/obaj wybuchają śmiechem/ (Johannes) Dziwny?
No tak dziwny, nie wiem jak to określić, ale nie pasuje mi tam.
/śmiech/ Chciałem zrobić po prostu coś innego. Co prawda nie gram metalu, ale CoL ma w sobie pewne mocniejsze elementy, a jest sporo interesującej spokojniejszej muzyki, choćby Muse czy Placebo. Po prostu nie można łączyć Komy z CoL, bo to raczej nie ma zbytniego sensu. To zdecydowanie coś innego, ale jak już wspomniałem lepiej nie gadajmy o tym zespole. /śmiech/
Ok. Będę musiał w takim razie postarać się dostać cały album tego tajemniczego projektu. Dzięki za wasz czas, powiedzcie jeszcze kiedy wpadniecie do Polski?
Bardzo byśmy chcieli tam zagrać. Uwielbiamy koncertować i grać w miejscach gdzie jeszcze nie byliśmy. Graliśmy już naprawdę w wielu miejscach... i chcielibyśmy dotrzeć wszędzie gdzie tylko będzie się dało. Także do Europy Środkowo-Wschodniej, by pokazać się w Polsce, na Węgrzech w Serbii...
To jest szansa że zobaczę was jeszcze raz w tym roku?
Naprawdę ciężko powiedzieć, myślę że bardziej realny jest przyszły rok, ale tak naprawdę to nie tylko od nas zależy. Mam nadzieję, że jednak się uda. Naprawdę lubimy grać na żywo /śmiech/.
Ok, mam nadzieję że się uda. Do zobaczenia w Polsce...
(zdjęcia: Łukasz Macheta)
[Tomek Jurek]