Corruption to z pewnością zespół bardzo doświadczony. Liczy sobie już 10 lat, w ciągu których nagrał wystąpił u boku między innymi takich kapel jak Death, Soulfly czy Deep Purple. Mimo to nadal pozostaje nieznany szerszej publiczności. Może to dlatego, że jego stoner rock nie przystaje do warunków klimatycznych panujących w naszym kraju? Ale przecież nawet skandynawowie zaakceptowali swoje pustynne zespoły jak Mustasch czy Dozer! PopUp nigdy nie ulega modom i właśnie dlatego postanowiliśmy porozmawiać z liderem Sandomiersko-Warszawskiej (swoją drogą niezły rozrzut) formacji, która w tym momencie nagrywa w ramach kontraktu z Metal Mind swój kolejny album.
Corruption jest zespołem świetnie funkcjonującym w rzeczywistości wirtualnej - mam na myśli waszą stronę internetową. Zawiera aktualne informacje, archiwalne wywiady prasowe, w których zawsze podajesz adres www, sporo plików do pobrania. Skąd taka dbałość o ten aspekt funkcjonowania zespołu?
To wynika z postępu technologicznego. Sami zauważamy, że dużo informacji zasięgamy właśnie z internetu, którego dostępność jest coraz większa. Ten nośnik multimedialny będzie rósł w siłę a my staramy się podążać za nowymi technologiami.
Swojego wokalistę Rufusa, też poznaliście przez e-mail.
Tak! Siedziałem sobie w knajpie i spotkałem jego kolegę, który napisał mi adres na pudełku od zapałek i tak to się zaczęło. Okazało się, że Rufus studiował w Sandomierzu, czyli mojej rodzinnej miejscowości, i bardzo lubił Corruption, i że podczas swojego pobytu w Anglii śpiewał w jakimś zespole, którego nazwy nawet nie przytoczę. Znał bardzo dobrze angielski a nam o to też chodziło. Poruszamy się w stylistyce anglojęzycznej i zależało nam na profesjonalizmie.
A dlaczego tak silnie obstajecie przy języku angielskim? Czy wiąże się to tylko z wykształceniem Rufusa?
Nie, to nie przez to. Wydaje mi się, że jest to język bardziej przystępny dla muzyki metalowej. W końcu ma ona korzenie anglosaskie. Przyznam, że nie jestem zwolennikiem języka polskiego w metalu. Wyjątkiem jest Roman Kostrzewski z zespołu Kat, którego teksty i wymowa mnie nie rażą i nie przeszkadzają w odbiorze muzyki, a łączą się w jedną, świetną całość.
Rufus był waszym fanem i chodził na koncerty w Sandomierzu. Orientujesz się mniej więcej jacy są teraz wasi fani? Pod sceną, mimo wczesnej pory było dziś sporo osób.
Tak, rzeczywiście. Wydaje mi się, że są to ludzie, którzy słuchają różnych odmian metalu i to mnie bardzo cieszy. Po ich koszulkach widzę, że są tam kolesie, którzy słuchają Dimmu Borgir, Huntera, Iron Maiden... i jeśli chodzi o tych nowych, młodych fanów, to wydaje mi się, że zostaliśmy podczepieni pod nurt, który można nazwać "odradzającym się heavy metalem". Ci ludzie, którzy teraz słuchają np. Iron Maiden, zostali zaszczepieni tą muzyką przez swoich rodziców. Ja jestem w takim wieku, że mógłbym mieć syna, któremu zaproponowałbym słuchania Iron Maiden, a jest to kapela, która teraz w zasadzie broni wielkości metalu. To jest chyba jeden z nielicznych zespołów metalowych, na które przychodzi tyle tysięcy ludzi. Tak naprawdę to niewiele osób które nas znają, kojarzy w ogóle termin stoner rock, dlatego powiem, że słuchają nas fani metalu.
W wywiadach apelujesz do polskich kapel stoner rockowych, żeby się ujawniły i skontaktowały z wami. Czy jest jakiś odzew?
Nie ma żadnego. Szczerze powiem, że znam jeszcze dwie kapele stonerskie i obie są z Warszawy. Jedna to Elvis Deluxe a druga Oregano Chino. Ostatnio na koncercie pojawiła się też kapela Ex-kyuss-me, która jest z Krakowa i podobno jest w Rzeszowie jakiś zespół, ale niestety nie pamiętam nazwy.
Czym były spowodowane problemy ze znalezieniem wydawcy dla Pussyworld. Czy miały związek z rodzajem muzyki jaką gracie?
Wydaje mi się, że tak. Ogólnie nastąpiło odejście od metalu w mediach i to stwarza jakąś złą otoczkę wokół tego gatunku - że niby jest niemodny i stary a trendy i jazzy jest jakieś gówno rapowe.
Ale udało wam się dostać do Metal Mindu.
Tak, zainteresowaliśmy ich swoim materiałem. Nie wiem na ile to była kwestia muzyczna a na ile rywalizacja między Metal Mindem a wytwórnią... której nazwy nie wymienię. Może dowiedzieli się, że z kim innym mamy podpisać kontrakt i na zasadzie konkurencji troszeczkę nas podkupili - zaproponowali lepsze warunki finansowe.
To dobrze, że tak się stało?
Myślę ze tak, dlatego że Metal Mind, obojętnie jaką ma opinię (zespoły narzekają na tą wytwórnię, ale co zrobić), robi dla zespołu naprawdę dużo, ma własne czasopismo, a nośnik medialny w czasach, w których żyjemy, to jest podstawa. Jeżeli nie istniejesz w prasie, radiu, telewizji (to już nieliczne wyjątki), to istniejesz tylko w swoim mieście rodzinnym.
Przez moment nosiłeś się z zamiarem reaktywowania wytwórni Negative Records.
Tak, myślałem o tym, ale fakt, że granie muzyki nie pozwala mi na utrzymanie się z niej i muszę pracować na etacie okazał się główną przeszkodą. Dodatkowo, to ja zajmuję się wszystkimi sprawami organizacyjnymi zespołu, które pochłaniają sporo czasu. Nie pogodziłbym tego wszystkiego, dlatego też zaprzestałem działalności Negative Records kiedyś tam. Innym powodem było to, że miałem daleko do Warszawy, w której niestety zapadają wszystkie najważniejsze decyzje.
Corruption nadal jest rozrzucony między Warszawą i Sandomierzem?
Niestety tak! I głównie to uniemożliwia nam granie dużej ilości prób. Możesz wierzyć albo nie, ale obecnie spotykamy się raz w miesiącu tylko na 16 godzin. Utwory powstają w domu. Kiedy się spotykamy, przynosimy pomysły i uczymy pozostałych członków zespołu. Jeżeli ktoś ma jakieś propozycje konkretnych i fajnych zmian to wiadomo, że są uwzględniane. Ale "kręgosłupy" kompozycji powstają w domu.
A w czyim domu? Bo przy poprzednich albumach tworzyłeś głównie Ty i Melon?
Zgadza się, ale teraz nowy gitarzysta Opath zrobił dwa nowe numery, i ,że tak powiem, troszeczkę nas odciążył. I o to generalnie nam chodzi, żeby gitarzyści robili materiał a nie sekcja rytmiczna, bo to oni przecież mają na tych gitarach więcej strun i więcej dźwięków.
Jakie zespoły was inspirują teraz, gdy pracujecie nad nowym albumem? Obojętnie czy stonerowe czy nie.
Wiesz co. Teraz inspiruje mnie blues [śmiech]. Zacząłem słuchać bluesa, ale takiego korzennego na przykład Buddy Guy, w którego kapeli są kolesie z ujścia Missisipi. Mam też taką ulubioną kapelę, która się nazywa Five Horse Johnson i też jest zaliczana to nurtu stoner rocka, a jest to w zasadzie blues. Wydaje mi się, że to wywrze jakiś wpływ na te utwory, które będą powstawały.
Jeśli mowa o pograniczu stonera, to na myśl mi przychodzi Josh Homme, który w Kyussie grał coś zupełnie innego niż obecnie w Queens of the stone age. Jego styl stał się bardziej rock&rollowy?
Na pewno bardziej komercyjny, ale pozostały pewne pierwiastki stoner rocka, który jest ascetyczny w swojej formie. Kilka kawałków QotSA jest zagranych na jednym riffie, na kilku dźwiękach bardzo prostych, ale liczy się pomysł. To mi się właśnie bardzo podoba w stoner rocku, że jak słucham kapel - a wiele ich znam - to kolesie potrafią mnie zaskoczyć właśnie rytmiką, groovem który wytwarzają. Bardzo lubię rytmiczne, motoryczne granie, takie które napędza cię do machania banią.
Byłeś na warszawskim koncercie QotSA?
Byłem i umarłem! Zostały tam moje zwłoki. Teraz rozmawiasz z duchem. [śmiech]
A dlaczego nie zagraliście jako support?
Okazało się, że oni nie biorą lokalnych zespołów. Zagrało jeszcze Eagles of Death Metal i w ogóle zabrakło miejsca. Najbardziej chciałbym zagrać jeszcze przed Zakiem Wylldem. To jest mój osobisty... powiedzmy idol. Idol, który przetrwał muzycznie - przynajmniej jak dla mnie, starego rupiecia [śmiech].
Nie doszedł też do skutku wasz występ na MetallFest w Szczecinie?
Powiem ci, że tam byliśmy, dojechaliśmy, ale zabrakło dla nas czasu. Straaasznie to przeżyliśmy i wkurzyliśmy się kompletnie, dlatego że jest to nieprofesjonalne podejście. Zabrakło dosłownie 25 minut i to w zasadzie na nasz koncert. Myślę, że to wina organizatora. Skoro była przerwa, bo zabrakło na 1,5 godziny prądu to idą i obcinają czas zespołom, które nie są jakby atrakcją wieczoru. To trochę nie fair w stosunku do ludzi, którzy kupili bilet.
Dlaczego w ogóle tak mało koncertujecie?
Bo nie chcą płacić [śmiech]. Ogólnie organizatorzy chcą, żeby przyjeżdżać za darmo, no ale jak grasz 15 lat, a my i tak traktujemy to jako hobby - nie źródło utrzymania - to chcemy przynajmniej nie dokładać. Jak nam po prostu ktoś zwróci pełne koszty to można się dogadać. Ale normalnie to jest tak, jak na przykład wczoraj. Zaprasza cię organizator, który robi koncert charytatywny i zespół ma przyjechać za darmo. A jak go pytasz czy płaci za wynajęcie sceny to odpowiedź jest twierdząca. To samo ze światłami i akustykiem. Tylko zespół nie dostanie kasy. To nie przyjeżdżamy. Płacą wszystkim oprócz muzyków.
Pytanie z innej beczki. Gdybyście otrzymali nieograniczony budżet na jeden wideoklip, to jaki utwór byście wybrali do sfilmowania i jak wyglądałby produkt finalny?
"99% of evil", nasz nowy numer Motörheadowy, my, farma, konie, ja w kapeluszu i kowbojkach, spluwa, południe Ameryki i jedziemy kurwa się przewieźć na pustynię czy prerię z kaktusami [śmiech]. Albo animacja, ale znakomita, w stylu "Go with a flow" Queens of the stone age. W zasadzie to oni ukradli nam pomysł! Dla mnie to jest świetny teledysk, który pasowałby też do zespołu Corruption.
Czyim zatem pomysłem były wasze komiksowo-kreskówkowe okładki na ostatnich albumach?
W sumie wszystkie okładki zespołu Corruption robiła firma Graal, z którą się przyjaźnię i której ufam. Wystarczy, że przedstawię projekt a o resztę nie muszę się martwić, bo wiem, że zostanie to wykonane profesjonalnie i zachowa spójność stylistyczną.
Ty sam jesteś fanem komiksów?
Nie. To znaczy czytałem kiedyś Relaksy, nawet ich kilka jeszcze mam. I Thorgala. Ale teraz już nie.
Wielkie dzięki za rozmowę.
[Bartek Łabuda]