Mimo że pochodzący z Mysłowic zespół istnieje od dobrych dziesięciu lat, dopiero "Strona C" jest jego oficjalnym debiutem. Na swoim koncie ma już dwa, nagrane własnym sumptem, albumy "Back To The Funny Farm" oraz "Home", a pierwszą szansą na zaistnienie w szerszej świadomości słuchaczy był udział na składance "Trójkowy ekspres - nowe twarze" sygnowanej przez Pawła Kostrzewę. Pojawił się tam utwór "Sen", który obecnie możemy też znaleźć na "Stronie C", wydanej w Gigant Records. Sam zespół informuje, iż tworzy psychodeliczno-transową muzykę gitarową wzbogaconą o ambientową elektronikę i efekty dub. Po przesłuchaniu ich płyty, jestem w stanie zgodzić się tylko z częścią o używaniu gitar. Trudno usłyszeć tam elementy transowe, chyba że transem nazwać monotonne i nużące powtarzanie kilku akordów - jednak wówczas większość popowych piosenek byłaby taka. Psychodelię także można rozmaicie zdefiniować, lecz tu z pewnością znalazłyby się jej najlżejsze odmiany. Ambientowej elektroniki jest jak na lekarstwo, a efektów dub to już w ogóle. Według mnie Korbowód gra dość prostą gitarową muzykę, w której bardziej dba o melodyjność niż o psychodeliczny klimat. Kolejne utwory są bezbarwne i mało wyraziste. Czasem kuszą się o bardziej wpadające w ucho refreny, niekiedy nawet trudno je odróżnić od siebie. Do ogólnie niemrawego poziomu przykładają się też wątpliwej jakości teksty z wspomnianym "Sen" na czele. Zdarzają się pojedyncze bardziej udane motywy czy momenty ( w 'Nego" czy "Znikam"), jednak nie przekładają się one na zadowalającą całość. Wyjątkiem jest utwór "Gomi no sensei", który, wzbogacony niezłymi skreczami, jako jedyny wykazuje związek z wyżej przedstawionym opisem muzyki. Gdyby cała płyta podążała w taką mroczną stronę, efekt mógłby być dużo ciekawszy. Niestety "Gomi" jest zupełnie odosobniony i w związku z tym "Strona C" nie wykracza powyżej dość mierny poziom poszukiwań Pawła Kostrzewy i jego propozycji na nowe, wspaniałe polskie zespoły rockowe.
[Aleksander Kobyłka]