polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Broken Social Scene Broken Social Scene

Broken Social Scene
Broken Social Scene

Nie ukrywam, że czekałem z niecierpliwością na ten album. Poprzednia płyta zespołu "You Forgot It in People" mieści się bowiem w mojej pierwszej "10" ulubionych płyt nowego stulecia. Do tej pory zresztą nie mogę się nadziwić, jak z tego chaosu mogły wyjść im tak dobre, wciągające i podstępnie melodyjne piosenki. Powstała naprawdę iście wybuchowa mieszanka indie-rocka i avant-popu, którą zespół promował przez prawie 2 lata. Właśnie dzięki intensywnemu koncertowaniu (wydają dla małej i niezależnej firmy Arts & Crafts) płyta została zauważona i doceniona przez niemal wszystkie istotne muzyczne media.

Apetyt na następcę fenomenalnej "You Forgot It in People" zaostrzył się jeszcze bardziej, kiedy ponad rok temu zespół poinformował, że płyta jest już na ukończeniu i rozpoczął granie premierowych utworów na koncertach. Ukazanie się nowej płyty było jednak permanentnie przekładane. Kiedy udało mi się ją wreszcie przesłuchać od razu zrozumiałem powody tego poślizgu. W zamierzeniu miała być to płyta perfekcyjna. A ponieważ zespół składa się obecnie z 17 (!!!) osób, do których zalicza się także producent płyty David Newfield, końca sesji nie było widać. Każdy szczególik został tu starannie dopieszczony, każdy instrument spełnia tu równie ważną rolę. W efekcie, gdzieś w tej nawałnicy dźwięków, zgubiło się jednak sedno muzyki BSS - jej komunikatywność. Ja rozumiem, że wyciąganie różnych smaczków po kilkunastokrotnym przesłuchaniu płyty daje dużą radochę, ale tym razem nadmiar dobrych chęci najbardziej zaszkodził muzyce. Forma przerosła treść.

Polecić coś z tej magmy jest naprawdę ciężko. Wyróżnić mogę jedynie najeżony gitarami "Ibi Dreams of Pavement" (nazwa pewnego zespołu w tytule nieprzypadkowa), rozpędzony i melodyjny "7/4 Shoreline" (takie utwory na poprzedniej płycie były normą), zaśpiewany przez Leslie Feist i po prostu piękny "Swimmers", oraz koncertowy killer "Superconnected", w którym porywające partie gitar próbuje przekrzyczeć zaraźliwym refrenem Kevin Drew. Niestety, niezbyt mu się ta sztuka udaje. I w jakiś posób pokazuję to w pełni niemoc zespołu, której efektem jest taka a nie inna płyta. Szkoda, bo na koncertach te nowe numery wydawały się mieć przed sobą dużą przyszłość. Ale ktoś tu przedobrzył.

Być może komuś ten produkcyjny przepych nie będzie przeszkadzać i uzna to wręcz za właściwy krok w kierunku rozwoju zespołu. Na pewno nie jest to zła płyta i można jej bez obawy posłuchać. Tylko, że miała nas rzucić na kolana, a nie rzuciła. I w skali talentu Broken Social Scene jest to jednak jakieś rozczarowanie.

[Marcin Jaśkowiak]

recenzje Broken Social Scene , Broken Social Scene Presents: Kevin Drew w popupmusic