polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
BURST Origo

BURST
Origo

Przed kolejnym albumem sygnowanym logo amerykańskiej Relapse Records jedni padną na kolana, a inni zaczną się krzywić i pytać - o co w tym chodzi? Ta wytwórnia ma pod swoimi skrzydłami tak nawiedzonych artystów, że stężenie dziwaczności i niezrozumienia na cal srebrnego krążka przekracza tam dopuszczalne normy. Nadal zachodzę w głowę, jak oni wyłapują te wszystkie grupy i wreszcie jak udaje im się je tak wypromować. Mastodon, The Dillinger Escape Plan to najlepsze przykłady z ubiegłego roku. To, co osiągnęły te grupy w niezależnych mediach może przyprawiać o zawrót głowy. Teraz czas na kolejnych piewców nawiedzonych dźwięków - Burst. "Origo" to drugi album w dorobku tego szwedzkiej kwintetu. Dziewięć utworów z wyraźnym wpływem dokonań Neurosis, Isis, Cult Of Luna i tym podobnych piewców dusznej atmosfery. Raz mocno, metalowo, częściej hard core'owo, innym razem znowu akustycznie, bezpiecznie, z melodyjnymi partiami wokalnymi. Taki jest ten album, pełen sprzeczności, ale niesłychanie spójny, gdzie poszczególne utwory bardzo płynnie przechodzą między sobą, a całość tworzy dźwiękowy labirynt dla odważnych słuchaczy. Jeszcze nie padam na kolana, ale "Origo" zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Szwedom, mimo ogranych patentów, udało się stworzyć materiał, który potrafi przyciągnąć i zainteresować. Struktury poszczególnych utworów wciągają swoją złożonością i huśtawką nastrojów. Burst to mocny punkt na mapie Relapse, ale czy utrzyma kurs zwyżkowy, o tym dowiemy się jednak na trzecim wydawnictwie zespołu.

[Marc!n Ratyński]