polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
FALL OF THE LEAFE Vantage

FALL OF THE LEAFE
Vantage

Piąty album fińskiego Fall Of The Leafe przynosi muzykę z okolic klasycznego, brytyjskiego rocka, szczypty gotyku i lekkiego muśnięcia artrockowej szkoły. Zdając się tylko na informacje prasowe, grupa podobno zaczynała od melodyjnego death metalu i poprzez systematyczną zmianę stylu dobrnęła na przeciwny biegun, tworząc teraz coś, co przypomina mi dokonania Heroes Del Silencio. Raz prezentują spokojniejsze, bardziej stonowane kompozycje ("Discipline And Punish", "The End Of Harvest"), innym razem wystawiają rockowy pazur ("In The Silence Of The Sand", "Receiver"), ale wszystko w oparciu o gitarowe melodie. Użycie instrumentów klawiszowych w tle spowodowało bardziej wyraziste brzmienie "Vantage". Jest energicznie, bardziej jednorodnie, choć czasem głos Tuomasa Tuominena potrafi przejść w irytującą manierę. Co jeszcze razi? Chyba czas trwania albumu, prawie godzina muzyki. Przy takiej stylistyce utwory trwające około pięciu minut wydają się być lekką przesadą. Słychać, że ciężko Finom wyłuskać najlepsze pomysły, uwydatnić kompozycyjny potencjał, który często ginie pod ścianą bezbarwnych dźwiękowych krajobrazów. Tym bardziej, że to już ich piąty album, a to do czegoś zobowiązuje. Fall Of The Leafe posiada bazę, punkt wyjścia do tworzenia niezłych kawałków, ale potrzeba większej otwartości, co wcale nie oznacza pójścia jeszcze dalej w poprockowe rejony. Odważniejsze oraz wyrazistsze partie gitar, mniej wokali Tuomasa, i myślę, iż końcowy efekt byłby bardziej do posłuchania. Na dziś to jednak za mało, aby taki krążek, jak "Vantage", wytrzymał i wybił się z natłoku skandynawskiej muzyki, która zalewa świat.

[Marc!n Ratyński]