Mummer to nowe wcielenie austriackiego producenta Stefana Jungmaira, wcześniej udzielającego się w projekcie Mum - pod żadnym pozorem nie mylić z islandzkim kolektywem nagrywającym swe płyty w latarniach morskich -, tym razem łączącego swój talent z wokalistką Betty Semper. Sam tytuł płyty wskazuje, że zamiarem muzyków było nagranie muzyki posiadającej duszę, naturalnej i organicznej, choć ze względu na użyte środki, przepełnionej brzmieniem "sztucznym". I trzeba przyznać, że udało się Mummer'om nagrać album bardzo eklektyczny, a zarazem spójny, przepełniony samplami i odgłosami stworzonymi we wnętrzu laptopa, a równocześnie bardzo ciepły, przytulny, miękki. A przede wszystkim, zabójczo melodyjny, o wielu obliczach - a w każdym z nich doskonale zaaranżowany. Bądź co bądź, nagrany przez muzyka o klasycznym jazzowym wykształceniu, umiejętnie przemykającego między odcieniami funku, jazzu, soulu, hip-hopu, dyskretnej elektroniki. Od czarujących i delikatnie zaśpiewanych piosenek zarażających melodiami Betty, przez bardziej tajemnicze hip-hopowe wątki, po zagadkowo jazzujące kompozycje instrumentalne, "SoulOrganismState" wypada bardzo przekonująco i przez trzy kwadranse nie pozwala się nudzić. Warto zauważyć, że największy potencjał drzemie w kompozycjach z udziałem wokalistów. Oprócz Betty Semper, której miękki głos już sam w sobie jest wystarczającym powodem, by po tę płytę sięgnąć, słyszymy także jazzową wokalistkę Angelę Reisinger i Berlińczyka Wayne'a Martin'a, którego wokal sprawia wrażenie, jakby o samplowaniu go śnił po nocach Rjd2 i każdy inny didżej przekopujący składy płyt w pogoni za zakurzonym soul'owym samplem. Skoro zatem już ogłoszono śmierć naturalną wiedeńskiej sypialnianej sceny elektronicznej, pozostaje się cieszyć, że Klein Records wydaje płytę tak wspaniale rozjaśniającą chmurne poranki i zmęczone wieczory.
[Piotr Lewandowski]