polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
SATURNUS Veronika Decides To Die

SATURNUS
Veronika Decides To Die

Duński Saturnus zadbał o swój wizerunek lepiej niż spadochroniarz z Gorzowa. Nie wystarczy zwykłe: jes, jes, jes. Potrzeba konkretów, a takimi twórcy "Veronika Decides To Die" celują w słuchacza wprost z okładki albumu. Po pierwsze, nad całością nagrania czuwał Flemming Rasmussen, który ma na swoim koncie więcej niż bardzo udane produkcje Metalliki czy Morbid Angel. Po drugie, oprawą graficzną zajął się Travis Smith - rozchwytywany ostatnio choćby przez Katatonię, Devina Townsenda, Riverside - mistrz okładkowych kreacji. Na dodatek trzeci krążek Saturnus ponoć nie tylko tytułem nawiązuje do książki Paulo Coelho. Choć z braku mojego oczytania, z tym jakże popularnym w Polsce autorem, podpieram się jedynie promocyjnymi danymi wydawcy i pozostaje mi w ciemno wierzyć literackim inspiracjom Duńczyków. Mógłbym napisać, że dziś już tak się nie gra, ale skazałbym tym samym recenzowany album na dźwiękową banicję. Bo jak tu wypromować taki smutny, zanurzony w melancholijnym sosie doom metalu krążek plastiku. W kreowaniu iście rozmarzonej i sennej atmosfery Saturnus zbliżył się do płyt, które swoją premierę miały ponad dekadę temu. Pierwsze produkcje My Dying Bride ("Turn Loose The Swans", "The Angel An The Dark River"), Anathema ("Serenades", "The Silent Enigma"), Katatonia ("Brave Murder Day") to główne wyznaczniki stylu zawartego na trzeciej odsłonie duńskiego sekstetu. Poza tym materiał sprawia wrażenie bardziej jednolitej, zwartej całości, gdzie tempo wyznaczają miarowe pochody gitar, a głos Thomasa A.G. przypomina tylko z jakiej sceny wywodzi się ten zespół. Jest ciężko, czasem akustycznie, innym razem wręcz ospale. Chciałoby się rzec, doom metal w swojej dość przystępnej formie, bardziej przestrzenny, mniej wisielczo-depresyjny.

[Marc!n Ratyński]