polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
MŁODZIK Laboratorium

MŁODZIK
Laboratorium

W czasach kiedy DJ Krush wydaje już składanki "the best of", podsumowujące jego dotychczasową twórczość, a DJ Shadow odchodzi od abstrakcyjnego hip-hopu na rzecz sadzenia tłustych i na wpół komercyjnych bitów, w Polsce nadal pojęcie instrumentalnego hip-hopu ma się kiepsko. Ta gałąź czarnej muzyki przyjęła się u nas najgorzej - niezłe płyte z abstract hip-hopem policzyć możnaby na palcach obu rąk i w dalszym ciągu każdy nowy albumik z takimi brzmieniami wzbudza zainteresowanie. Kiedy na Zachodzie granie w stylu "Strictly Turntablized" i "Endtroducing" już się przejadło, nasz rodzimy głód na nie nadal jest niezaspokojony. Krążek Młodzika pomimo więc, że powinien ukazać się dobrych kilka lat temu, ogromnie cieszy i w nosie mam gadanie, że jego zawartość jest nierówna - najważniejsze, że jest i z tego względu będę go bronił. Bo tak naprawdę ta płyta ma momenty lepsze i gorsze. Nie chodzi nawet o podział na utwory instrumentalne i wzbogacone wokalizami. Tutaj akurat nie ma reguły. Muzyka Młodzika radzi sobie jednak całkiem nieźle nie tylko sama, ale również jako tło dla raperskich nawijek.

Jeleniogórski producent niczego w swoim "Laboratorium" nie odkrywa, nie robi nawet żadnej niespodzianki pod względem brzmienia czy jakiegoś innowacyjnego podejścia do tematu. Nagrywa po prostu klimatyczny hip-hop, mroczny, chwilami trochę przypominający dokonania DJ-a Signify, czy generalnie Bully Records (choć samych inspiracji możnaby się doszukać tutaj sporo). Jego produkcje nabierają odpowiedniego tempa, są smakowicie przybrudzone i mocne, a pojawiający się na albumie goście (poza jak dla mnie zbyt frustrującym Kiddem i aż za bardzo wkurzonym Mołotofem) dają radę, zgrabnie komponując się w muzyczną wizję Młodzika. Kilka niedociągnięć można jednak wybaczyć, bo materiał wart jest uwagi.

[Tomek Doksa]