Za liściowym albumem ukrywa się Jimmy LaValle, multiinstrumentalista wykształcony w grze na fortepianie, perkusji i gitarze, który już od 1999 roku realizuje w ten sposób swoje solowe pomysły. Jako że spoglądając na tytuł jego najnowszej płyty, widzimy, iż znowu wpada w błękit, wypada zatem cofnąć się choćby do jego poprzednich nagrań. W 2001 roku było mu dane poprzedzać występy Sigur Rós w trakcie ich pierwszej trasy po Stanach Zjednoczonych. Ci zrewanżowali się, zapraszając go do swojego islandzkiego studia w rezultacie czego powstała płyta "In a Safe Place" - tak bardzo natchniona skandynawskim klimatem, że aż posądzana o kopiowanie patentów szacownych gospodarzy. Po dwóch latach LaValle wydostał się nieco z islandzkiej pułapki, jednak nie do końca. "Into The Blue Again" przynosi porcję prostych, mumowych wręcz melodii, opakowanych w nostalgiczne, nadal mocno północne dźwięki. Trzeba przyznać, że LaValle korzysta z dość szerokiego instrumentarium i nawet jeśli nie tworzy zaskakujących zestawień, to porusza się w nim bardzo sprawnie. Od czasu do czasu wzbogaca utwory swoim śpiewem, który dość poprawnie wpisuje się w klimat, nie stanowiąc sztucznie wybijającego się elementu. Przeważnie jednak są to kompozycje instrumentalne, zbudowane ze spokojnych dźwięków gitary i fortepianu, obowiązkowo natchnionych emocjami przez wiolonczelę. Czasem wkrada się laptopowa elektronika, jednak to zaskakująco dynamiczna perkusja głównie zwraca na siebie uwagę. Oferując ciekawe rytmy, tworzy kontrast, który dodaje różnorodności i wydostaje z sennej atmosfery. Trudno powiedzieć czy "Into The Blue Again" wybija się ponad poziom średniej skandynawskiej ligi. Oferuje wiele melodii, czasem nawet mocno przyciągających, choć trudno jest wyłowić poszczególne utwory. Jednak nie jest to wadą, gdyż ich najmocniejszą stroną jest tworzenie nastroju - do tego nie potrzeba hitów. Z drugiej strony, są to nagrania dosyć wtórne, które podążają utartą droga skandynawskich zespołów. Dlatego za oryginalność nie otrzymałby wielu punktów, natomiast za wrażenia i emocje odczuwane przez wielbiciela takich klimatów, dostaje dużego plusa.
[Aleksander Kobyłka]