polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
THE ROOTS Game Theory

THE ROOTS
Game Theory

Po zamknięciu poprzedniej dekady płytą "Things Fall Apart", otworzeniu obecnej fantastycznym, progresywnym "Phrenology" i późniejszym obniżeniu ciężaru gatunkowego na "Tipping Point", The Roots raczej nie powinni zbyt wiele czasu poświęcać dumaniu, co zawrzeć na kolejnej płycie, by sprostać oczekiwaniom słuchaczy i krytyków. Miano zespołu przeintelektualizowanego może być wystarczającym ciężarem utrudniającym znalezienie The Roots równowagi między rozrywkową i przystępną stroną ich muzyki, a jej konceptualnym i poszukującym wymiarem. Tym bardziej cieszy, że na "Game Theory" w doskonałych proporcjach odnajdujemy oba oblicza hip-hopu filadelfijskiej grupy, która dowodząc niepowtarzalności swego brzmienia nagrała album spajający i rozwijający wątki zarysowane na dwóch poprzednich płytach. Siła tej muzyki, jej zwięzła konsekwencja przy unikaniu powtórzeń i manowców są największą zaletą "Game Theory", szczególnie w porównaniu do jej poprzedniczki. Bez zbędnych przerywników, udziwnień czy żartów, The Roots serwują nam czternaście utworów składających się na spójny, konkretny i poukładany strumień dźwięków i tekstu. Czasem oznacza to mocne elektryczne zacięcie, czasem pulsujący rytm - umożliwiający, szczególnie w pierwszej odsłonie płyty, płynne przejścia między kolejnymi kawałkami i dający namiastkę scenicznej energii - czasem bujające dęciaki lub kosmiczne klawisze, czasem, coraz wyraźniej w miarę trwania albumu, na pierwszy plan wysuwają się wątki soulowe. Kluczowy jednak okazuje się idealny balans tej feerii pomysłów konstytuujących brzmienie The Roots, w którym jest miejsce zarówno na ostry jak brzytwa funk, jak i sample z Radiohead bądź odrobinę melancholii. Podobnie zróżnicowana i wyważona jest warstwa wokalna. Coraz wyraźniej słyszalne doświadczenie Black Thought wzmacnia powrót za mikrofon byłego członka grupy Malika B, których kontrują młodzieńczą energią emce z filadelfijskiej formacji Nouveau Riche - wśród nich Dice Raw, znany już z wcześniejszych płyt The Roots. Zwiewności przydają za to kilkukrotnie takie kobiece hooki, że palce lizać.

Fundamentalną zaletą "Game Theory" jest jednak moim zdaniem jej refleksyjny, gorzki i niemal zasępiony nastrój. Black Thought szeroko podejmuje bolączki społeczne czy wręcz polityczne, co owocuje płytą nasyconą przedziwnym spleenem Ameryki drugiej kadencji Bush'a Juniora. Ostatecznie, album spinają utwory wyprodukowane przez J Dilla, stanowiące swoiste dla niego epitafium, nadające mu szczególnego wyrazu. Mijający rok nie przyniósł zbyt wielu zapadających w pamięć płyt hip-hopowych, a raczej kilka spektakularnych porażek utytułowanych wykonawców. Co za szczęście, że The Roots zaserwowali nam album z wyczuwalnym doświadczeniem i świadomością artystycznych wyborów, być może najdojrzalszy w ich karierze, a zarazem tak świeży i wciągający. Pełna rekomendacja.

[Piotr Lewandowski]