polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Triosk wywiad z Lawrencem Pike

Triosk
wywiad z Lawrencem Pike

Australijski Triosk zaczarował nas kompletnie podczas koncertu we wrocławskim Firleju. Zespół od kilku lat po swojemu przedefiniowuje pojęcie fortepianowego trio przyprawiając muzykę ambientem czy szemrzącą elektroniką. Pierwszą samodzielną płytą, "Moment Returns", wyszli z cienia swojego wielkiego protektora Jana Jelinka, z którym wydali debiut. Niedawno powrócili z niesamowitym "The Headlight Serenade" i objawili pełnię kolektywnego talentu. Przy okazji europejskiej trasy udało im się odwiedzić Polskę. Relacja video z jednego z koncertów w dziale PopUpTV, a poniżej wywiad z Lawrencem Pike - perkusistą zespołu.

Spotkaliście się w Sydney Conservatorium. Jak to się stało, że postanowiliście uformować zespół?

Wszyscy studiowaliśmy jazz, ale mieliśmy dość szerokie zainteresowania poza nim. Podobne myślenie o muzyce w naturalny sposób zbliżyło nas do siebie. Wszystkim nam podobał się pomysł stworzenia grupy, która miałaby skład i feeling klasycznego jazzowego trio fortepianowego, jednak inspirowanego raczej muzyką eksperymentalną i elektroniczną, niż odnoszącego się do klasycznych konwencji jazzowch.

Utwory na "Headlight Serenade" sprawiają wrażenie, jakby były skomponowane w dosyć ścisły sposób. Jak wygląda u was proporcja kompozycja/improwizacja?

To dziwne, że odniosłeś takie wrażenie. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie - nasze kompozycje są bardzo otwarte i ciągle ewoluują. Generalnie utwory powstają podczas koncertów. Zazwyczaj zaczynamy od jakiegoś konkretnego nastroju, pomysłu, strzępków elektroniki, i niemal od razu próbujemy je na żywej publice. Po kilku występach utwory się krystalizują i trzeba tylko uchwycić dobry moment, kiedy je nagrać.

Na "the Headlight Serenade" był jeden lub dwa utwory, które zostały "skomponowane" od początku do końca (np "Visions IV), ale to był dla nas raczej rodzaj eksperymentu niż coś, do czego chcielibyśmy wracać.

A więc nie lubicie pracować w ten sposób?

Jak mówiłem struktura tych utworów jest bardzo otwarta. Polegamy na spontaniczności i intuicji, co sprawia, że muzyka jest bardziej interesująca, ale także wymagająca dla nas i słuchaczy. Podczas nagrywania "The headlight serenade" odkryliśmy też, że przesadna strukturalizacja zbytnio wpływa na to, w czym czujemy się najlepiej - tworzeniu razem, jako trio. Proces powstawania muzyki Triosk to proces ewolucji, nie definiujemy utworów już na początku powstawania.

Uwielbiamy podniecenie rodzące się podczas występów przed publicznością, ale lubimy także nagrywanie. Idealną sytuacją byłby kompromis między spontanicznścią koncertów i dokładnością projektowania struktur w studio.

Jak dalece odchodzicie od nagrań podczas koncertów? Czy słuchacze mają szansę rozpoznać utwory, które gracie?

Tak, niektóre motywy służą nam jako fundamenty improwizacji. Co prawda z czasem zmieniają się, ale pierwotny duch pozostaje rozpoznawalny. W Europie mamy zamiar grać wariacje na temat utworów z płyt oraz improwizacje na całkiem nowych motywach. W proporcji mniej więcej pół na pół. Zawsze staramy się grać na koncertach coś nowego, co, jak wspominałem, jest dosyć istotną częścią naszego procesu twórczego.

Czy używacie elektronicznych sekwencji podczas koncerów? Wydaje mi się, że granie w ten sposób może trochę ograniczać?

Elektronika podczas naszych koncertów wykorzystywana jest w trzech postaciach: są to pojedyncze dźwięki, pętle, na które nakładamy efekty oraz całe, kilkuminutowe sekwencje. Zgodzę się, że zawsze istnieje ryzyko, że użycie laptopa będzie ograniczające, ale wierzę, że udaje nam się to pogodzić z tym, co robimy najlepiej, czyli graniem na instrumentach. Chodzi chyba o to, żeby nie pozwolić maszynie zdominować muzyki, ale wykorzystywać ją w twórczy sposób. Staramy się zawsze zostawiać przestrzeń dla improwizacji i eksploracji nowych tematów.

Czy możecie wskazać, jakie są wasze wpływy? Jacy artyści was inspirują?

To dosyć trudne. Każdy z nas interesuje się czymś innym, co zapewne sprawia, że nasza muzyka może być interesująca dla słuchacza. Jest oczywiście kilka wspólnych śladów. Duży wpływ mieli na nas artyści tworzący muzykę elektroniczną, jak Jan Jelinek, Andrew Pekler, Autechre czy Loscil, a także współcześni kompozytorzy w rodzaju Steve'a Reicha. Jeśli chodzi o nasze jazzowe inspiracje, to wskazałbym trio Billa Evansa oraz takie oczywiste postaci jak Miles Davis - przynajmniej jeśli chodzi o podtrzymywanie ducha muzyki i przekraczanie granic.

Wspomniałeś Jana Jelinka, z którym nagraliście płytę "1+3+1". Czy współpraca z tym artystą odcisnęła na waszej muzyce jakieś piętno?

Oczywiście. To było niezwykłe pracować z kimś, kto w tamtym czasie był już uznanym na świecie twórcą, a w pewnym sensie miał podobne podejście. Kiedy zaproponował nam nagranie wspólnego albumu, dopiero zaczynaliśmy mysleć o nagrywaniu czegokolwiek. Ta współpraca poszerzyła nasze horyzonty i zwiększyła ambicje. Z resztą nagranie tego albumu było naszym pierwszym wyzwaniem jako zespołu.

Kawałek drogi za wami. W jaki sposób wasze myślenie o muzyce zmieniło się przez te kilka lat?

Wydaje mi się, że im dłużej gramy, tym łatwiej nam pozwolić muzyce po prostu samej się tworzyć. Znamy już także role, które każdy z osobna pełni, chociaż słowami trudno to zdefiniować. Kiedy zaczynaliśmy, myślałem bardziej o formowaniu muzyki w ramach, które definiowaliśmy jako zespół i które dawały nam jakiś szkielet. To się zmieniło w przeciągu ostatnich dwóch lat. W zasadzie to nagrywanie "The Headlight serenade" pomogło dookreślić w jaki sposób chcemy tworzyć, więc na pełny efekt musimy poczekać na kolejny album.

Na koniec powiedz coś, proszę, o austalisjkiej scenie. Na jakich artystów warto zwrócić uwagę? Może ktoś, z kim kooperujecie?

Australia jest bardzo wrażliwa na pasjonujacą muzykę. Ja jestem zaangażowany w kilka innych projektów, które wydają mi się interesujące - Roam the Hello Clouds, które wydają debiutancki album dla ~scape w maju tego roku, a w którym grają ze mną Phil Slater i Dave Miller oraz Pivot. Z innych grup polecam The Necks, Jack Lader, MFW czy Name Of Five Names.

[Mikołaj Pasiński]

recenzje Triosk w popupmusic