polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ANIME Cuts

ANIME
Cuts

Scena zza naszej południowej granicy to dla mnie nadal zagadka. Poza wszelkiej maści grind corem i Vondrackową są jeszcze choćby takie grupy jak Anime. Ich "Cuts" łączy w sobie spokój Riverside, harmonię Porcupine Tree, czasem wręcz popową stylistykę z luźnym rockowym graniem. Nie ma tu jednak przebojowości Blackfield, czy bajecznej techniki piątki z Dream Theater. Trio z Anime sprawia wrażenie jakby grało "do kotleta". Brak ich kompozycjom tego pierwiastka przebojowości, tak pożądanego w tej stylistyce. Utwory są nieciekawe, a usypiający głos wokalisty tylko pcha ten krążek w dolne rejony recenzenckiej skali. Monotonia, a przede wszystkim, permanentny brak pomysłów zabija wszelkie starania młodych Czechów. "Cuts" byłby pewnie hitem na przeglądzie zespołów rockowych we Włoszczowej. I nawet, pełniący tam admiralskie funkcje, Edgar z Gosiewa sypnąłby im z państwowej kasy na nagranie kolejnego albumu. Wierzcie mi, że nawet Vondrackowa ma większe jaja niż ci trzej panowie grający pod szyldem Anime. Po prostu "Arschbombe", jak to ładnie określają dziennikarze z niemieckiego miesięcznika "Rock Hard".

[Marc!n Ratyński]