Uliczny drogowskaz z napisem Entombed i Cro-Mags określa kierunek, w którym powinni udać się wszyscy zainteresowani dźwiękami generowanymi przez stołeczny kwartet. Długo zapowiadany debiut Daymares wreszcie kręci się w moim odtwarzaczu. Przykurzone brzmienie, death'n'roll najsilniej wynurzający się z muzycznego przekazu i spinający wszystko gardłowy Pat. Może określenie "niechlujna muzyka" nie brzmi zbyt zachęcająco, ale taki termin uknułem, aby mieć punkt wyjścia do charakterystyki "Can't Get Us All". Klasyczne instrumentarium - gitara, bas i bębny. Do tego naturalnie krzyczący głos i mamy esencję koncertowego składu. Punk rock, metal, hardcore, tona agresji, szczypta "groove", pęd na bramkę zwieńczony młynem pod sceną. Tak gra Daymares! Nie bierze jeńców, nie podważa teorii ewolucji, nie grzebie w teczkach z przeszłości, nie żąda podwyżek. Po prostu kopie swym dosadnym łomotem w zadek współczesnego świata. Na koniec przygniata stutonowym walcem w "iContact". I tak po cichu zastanawiam się, czy aby to jednak nie najlepszy utwór na płycie. Echa Neurosis, narastające struktury, przygniatające brzmienie gitar, transowość - to jak najbardziej udane zwieńczenie debiutanckiego albumu. Daymares nie odkrywa Ameryki, ale "Can't Get Us All" to jak na razie jedna z lepszych krajowych płyt. Życzę wytrwałości, bo potencjał jest i szkoda byłoby to zmarnować.
[Marc!n Ratyński]