polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Gentleman and The Far East Band Live

Gentleman and The Far East Band
Live

W czasach, kiedy jamajska 'muzyka popularna' skupia się głównie na kasie, laskach i drogich samochodach przejmując wszystko co najgorsze od obrzydliwie komercyjnego hip-hopu ze stanów, Gentleman uparcie brnie pod prąd wyśpiewując rastafariańskie manifesty. Ma ku temu solidne podstawy - mieszkając przez lata na Jamajce dobrze poznał tamtejszą życie i kulturę; w jego muzyce i tekstach słychać niezwykłe zaangażowanie i nie udawaną fascynację. No i jest rzadkim okazem człowieka spoza Jamajki, którego tubylcy traktują jak swojego.


    Ostatni studyjny album, mimo że znakomity, trochę się już osłuchał. W oczekiwaniu na nowy krążek otrzymujemy dwupłytowe wydawnictwo Live - zbiór utworów nagranych podczas trasy koncertowej z grupą muzyków sesyjnych The Far East Band. Większość utworów znana jest już z poprzednich albumów (głównie z Journey to Jah), jednak zagrane na żywo zyskują całkiem nową jakość. Nowe aranżacje są świetne. Gentleman wraca do korzeni używając tradycyjnych instrumentów: perkusji, gitary basowej, saksofonu...


    Obsługą wszystkiego zajęli się profesjonaliści, więc brzmi to naprawdę perfekcyjnie. W zasadzie jedyne, co można tej płycie (a właściwie płytom) zarzucić to właśnie zbytni perfekcjonizm. Muzycy zdają się za bardzo skupiać na wykonaniu muzyki, nie czują energii, jaka powinna płynąć z tych utworów. Piosenki takie jak Leave Us Alone mają niesamowity potencjał - mogłyby zostać zagrane z potężnym kopem, tymczasem w warstwie instrumentalnej dostajemy tutaj 'tylko' porządnie zaaranżowane i zagrane reggae. Na szczęście sam Gentleman nadrabia te braki - emanuje niespotykaną wręcz energią. Słychać, że występy na żywo i kontakt z publicznością sprawiają mu olbrzymią przyjemność.


    Na drugim krążku zmieściły się także kompozycje premierowe. Są świetne, ale nie porywają jak swego czasu 'Runaway' czy 'Man a Rise'. Możliwe, że jest to wina wspomnianej ospałości muzyków. Żywię skrytą nadzieję, że utwory te (zapewne w zmienionych wersjach) znajdą się na kolejnym krążku artysty. Są trochę spokojniejsze i bardziej melodyjne. Słychać też sporo żeńskich chórków. Muzyka Gentlemana z płyty na płytę zmierza coraz bardziej w kierunku tradycyjnego reggae, czyli dokładnie pod prąd współczesnym trendom. Niecierpliwie czekając na kolejne dokonania gorąco polecam ten album wszystkim spragnionym szczerej, bezpretensjonalnej muzyki płynącej prosto z serca.

[Mikołaj Pasiński]