polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
HeatdeatH HeatdeatH

HeatdeatH
HeatdeatH

"Wszystko zmienia się na gorsze. Dzień po dniu. Nadchodzący wiek będzie ekologiczną katastrofą i wojną o surowce. Ludzie są niszczycielskimi stworzeniami. Przyszłość jest niesamowicie brutalna i pełna przemocy." Ten tekst znajdziemy w materiałach promocyjnych wydawnictwa. Właśnie taki obraz HeatdeatH chciał wykreować swoją improwizowaną muzyką. Efekt? Dwa utwory po ok. 20min, które szczelnie wypełniają winylową płytę i niewiele się od siebie różnią. Są bardzo agresywne, przytłaczające i męczące. Brak przestrzeni, płytkie brzmienie i natarczywy hałas powodują, że materiał jest duszny i bardzo nieprzystępny. Nie ma w tych improwizacjach punktu kulminacyjnego, do którego by zmierzały. Płyta sieje chaos i zniszczenie, ale przede wszystkim przyprawia o ból głowy.

Muzycy określają swoją muzykę jako "blacker than black metal", a w rzeczywistości z black metalem dzieli ona jedynie nastrój i szaleńcze tempo perkusji i automatu perkusyjnego. Całość przyprawiona jest niezliczoną ilością industrialnych dźwięków, które skutecznie zagłuszają nieliczne partie gitary. Generalnie muzyka jest jak jej oprawa graficzna - czarna, bez wyrazu, nieczytelna, smutna i straszna. HeatdeatH sprawdza się jedynie jako ostrzeżenie przed urzeczywistnieniem wizji przyszłości, którą się zainspirowali.

Chciałbym dodać, że ten projekt nie zrodził się z niczego. Tworzą go Andrew Broder i Tim Glenn, którzy stanowią trzon eksperymentalno-elektroniczno-rockowej grupy Fog. Po tym ponurym doświadczeniu, jakim jest HeatdeatH, warto zapoznać się z łagodniejszym obliczem tej dwójki, które prezentują na świetnym "Ditherer" (Lex Records).

[Krzysztof Pietraszewski]