polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
CRYPTOPSY The Unspoken King

CRYPTOPSY
The Unspoken King

Cryptopsy wymienia wokalistów niczym dama rękawiczki. Na sześciu albumach studyjnych i jednym koncertowym było ich aż czterech. Na "The Unspoken King" debiutuje w tej roli Matt McGachy. Na pewno najwszechstronniejszy z dotychczasowych krzykaczy. Obok ekstremalnych partii, pojawiają się niekiedy te bardziej cywilizowane ("Silence The Tyrants", "Resurgence Of An Empire"), a nawet zahaczające o alternatywne zaśpiewy znane choćby z Deftones ("Bemoan The Martyr", "Contemplate Regicide") czy Faith No More (końcówka "Bound Dead"). Wreszcie Kanadyjczycy wykazali się odwagą w mnogości zastosowanych rozwiązań rytmicznych. Dużo tu deathcore'u, progresywnego podejścia do brzmienia, czy po prostu udanych patentów kompozycyjnych. Osobna kwestia to gra Flo Mouniera na perkusji. Lider Kanadyjczyków urozmaicił i ubarwił swoje zagrania. Album brzmi niezwykle klarownie, co przy tak technicznej muzyce jest wręcz niezbędnym elementem. Mimo obecności w składzie Maggy Durand, odpowiedzialnej na instrumenty klawiszowe, Cryptopsy nie rozmiękczyło swojej muzyki nachalnym użycie elektroniki. To wręcz śladowe ilości, które giną pod gitarowo-perkusyjną nawałnicą. "The Unspoken King" to album kontrowersyjny. Dla fanów pierwszych płyt zespołu pewnie ciężki do zaakceptowania, głównie przez wokalne wycieczki McGachy'ego. Z drugiej strony to krążek nowoczesny, gdzie obecne wpływy w ekstremalnej muzyce zostały uwypuklone, a formacja nie stoi w miejscu. Za kilka lat będzie to albo przełomowy album w historii grupy, lub też początek końca tego zasłużonego zespołu. Na dzień dzisiejszy "The Unspoken King" daje radę.

[Marc!n Ratyński]