Pierwszy album Aleli Diane nie wystarczył do wejścia w pierwszy szereg nowo-folkowych artystów (-ek). "The Pirate's Gospel" było skromną i tradycyjną wariacją na temat amerykańskiego folku. Z perspektywy, zwracają uwagę ukryte na niej perełki oraz obiecujący głos, o manierze przywodzącej na myśl Joannę Newsom, koleżankę Aleli od dzieciństwa. "To Be Still" jest jednak wypowiedzią już dojrzałej i świadomej artystki, mówiącej wyraźnie własnym głosem. Alela nadal wykorzystuje skromne środki wyrazu - gitara akustyczna oraz slide, banjo, mandolina bądź smyczki od czasu do czasu, stonowana perkusja. Lecz jej talent do melodii i narracji sprawia, że dyskretne aranżacje zaczynają żyć własnym życiem. W przeciwieństwie do niepowtarzalnej, podejmującej ryzyko w każdym takcie Joanny, czy łączących wątki co najmniej stu lat amerykańskiej muzyki Fleet Foxes, panna Diane świadomie toczy bliski dialog z tradycją. Okazuje się on świeży i intrygujący, w kapitalnej mierze dzięki fantastycznemu wokalowi Aleli. Tym szczególnym rodzajem talentu, który pozwala nawet najprostszym rzeczom nadać własne piętno, Alela została bowiem obdarzona hojnie.
Dodatkowe światło rzuca druga z płyt Aleli, które ukazały się w tym roku, czyli "Silence of Love" formacji Headless Heroes, złożoną z Aleli oraz muzyków mniej lub bardziej sesyjnych. "Silence of Love" to dziesięć kowerów - od folkowych klasyków, jak Vashti Bunyan, przez niszowe zespoły Juicy Lucy czy Philamore Lincoln, po I Am Kloot, akustyczną reinterpretację Jesus and Mary Chain, czy kowery Daniela Johnstona i Nicka Cave'a. Album jest sympatyczny w swej dyskretnej, sennej niemal aurze. Jego ideą wydaje się ukazanie muzyki dość różnorodnych twórców w spójnej konwencji i folk-rockowej estetyce, co się udało. Ponieważ za projektem stoi niejaki Eddie Bezalel, który miał swój udział w sukcesie "Version" Marka Ronsona, inicjatywa wydaje się nieco zagadkowa. Przecież ani estetyka (naprawdę nie jest to przebojowa muzyka), ani osoby wykonawców - z Alelą włącznie - nie zapewnią mu szerokiego rozgłosu ani sprzedaży. Tej zagadki nie trzeba rozwikływać, by ocenić, że niewątpliwą zaletą Headless Heroes jest unaocznienie, że w folku, podobnie jak w jazzie, bluesie, czy innej muzyce "ludowej", granica pomiędzy "kowerem" a "wykonaniem standardu" jest cienka i ostatecznie nieistotna. Niemniej jednak, "Silence of Love" to raczej ciekawostka, w przeciwieństwie do "To Be Still", które jest jednym z najmocniejszych tegorocznych wypowiedzi na wywodzącej się z folku scenie.
[Piotr Lewandowski]