Svarte Greiner równie dobrze swój najnowszy album mógłby wykorzystać jako ścieżkę dźwiękową do mrocznego thrillera, który ogląda się z zapartym tchem. Jego przerażająca muzyka, oparta na stopniowo narastających ambientowych plamach, od razu przywołuje na myśl najstraszniejsze sceny filmów, w których bohaterowie nieświadomie wyczekują mrożącego krew w żyłach finału. Rozwlekłe drony, muzyczne mroki od samego początku wciągają w tę ponad czterdziestominutową historię, na którą składają się "zaledwie" cztery utwory. Nie ma tutaj miejsca na zabawę z muzyką klasyczną, jak na poprzednim albumie "Knife". Już pierwsze minuty "Tunnel of Love" wciągają i do samego końca trzymają w napięciu. Potem jest jeszcze lepiej - zagubieni czekamy na to, co wydarzy się w kolejnych minutach albumu."Kappe" nie zamyka się wieńczącym płytę finałem, ale do ostatnich minut trzyma w napięciu. Czy to dzięki pojedynczym, brzmiącym metalicznie urywkom, czy dzięki bardziej przypominającym ścieżkę dźwiękową fragmentom imitującym pojawienie się wśród oparów mgły nieznanego intruza. Mimo że to muzyka jakby tkwiąca w zawieszeniu i równie dobrze sprawdzająca się jako dźwięki tła, mrozi swoim tajemniczym, fantastycznie wykreowanym nastrojem.
[Jakub Knera]