polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Tauron Nowa Muzyka 2009
katowice | 28-30.09.2009

   
Festiwal Nowa Muzyka w ciągu trzech edycji nabrał takiego rozmachu, że trudno było się dziwić jemu przeniesieniu z Cieszyna (malowniczo położonego ale jakże odległego) do centrum Katowic, o wiele łatwiej dostępnych komunikacyjnie. Z edycji na edycję coraz ciekawiej przedstawiający się line-up również w tym rokuściągnął mnóstwo fanów żądnych elektronicznych doznań.

Zaskoczeniem okazało się już sama przestrzeń, w której odbywała się impreza. Obszar „KWK Katowice” zachwycała niezwykłą scenerią – piaskiem wysypanym tuż przy głównym wejściu, który w centrum industrialnego regionu miał imitować plażę czy namiotami z poszczególnymi scenami, w tym przezroczysty przeznaczony na Club Stage. 15 minut drogi od centrum sprawiło, że był to jeden z najlepiej zlokalizowanych festiwali w kraju.

Pierwszy dzień okazał się właściwie rozgrzewką, która apogeum osiągnęła po północy. Koncerty zainaugurował Pivot, który zaprezentował kilka nowych kompozycji – mimo licznych koncertów i poprawnego wykonania utworów widać, że zespół jeszcze wciąż musi dopracowywać swoje koncertowe brzmienie tak, żeby gitarowy i elektroniczny hałas nie przytłaczał kompozycji jak to miało miejsce w Katowicach.

Podczas kiedy na Club Stage grali dość monotonni Italtek i King Cannibal, na głównej scenie występowała dość mocno przereklamowana Speech Debelle i Dan Le Sac vs. Scroobius Pip. Ta pierwsza, laureatka tegorocznej Mercury Prize w akompaniamencie zespołu zaprezentowała dawkę akustycznego i folkowego brzmienia w funkowej i jazzującej melodyce, jednak występ przesadnie nie porywał. Ciekawiej wypadł grający po niej duet, którego mocną stroną były teksty poszczególnych utworów, często silnie zaangażowane społecznie połączone ze hip-hopowymi podkładami.

Objawieniem pierwszego dnia była jednak Ebony Bones, wokalistka która na scenie muzycznie łączyła dosłownie wszystko – od celtyckich i plemiennych brzmień aż po rockowe i elektroniczne melodie podszyte tanecznymi bitami. Wokalistka zaimponowała rozmachem z jakim przygotowywała swoje show – niesamowitymi strojami, układami choreograficznymi ale też doskonałym kontaktem z publicznością i wykonaniem utworów. Jej wszechstronność objawiała się z kawałka na kawałek, a zagrana na bis, fantastycznie przerobiona na taneczno-etniczną stylistykę wersja „Another Brick in The Wall” utwierdziła w przekonaniu, że był to jeden z najciekawszych koncertów całego festiwalu.

Drugi dzień festiwalu okazał się najciekawszy nie tylko ze względu na gwiazdę imprezy, Fever Ray na którą przyjechało najwięcej osób, ale przede wszystkim na doskonały zestaw artystów, którzy grali na Club Stage. Gwiazda ze Szwecji nie dała z resztą wcale aż tak genialnego koncertu. Wrażenie zrobiła wizerunkiem scenicznym – starannie dopracowanymi strojami dla poszczególnych członków zespołu, scenografią na scenie czy imponująco świecącymi laserami wykraczającymi daleko poza główny namiot. Jednak jej koncert był trochę monotonny, utwory czasem nie do końca dobrze nagłośnione, a również ich wykonanie nie różniło się znacząco od tego, co można usłyszeć na jej debiutanckiej płycie.

Zdecydowanie ciekawiej wypadł grający przed nią Jon Hopkins. Sporo utworów z ostatniej płyty „Insides” zaprezentował je w rozbudowanych i bardziej tanecznych wersjach. Muzyk doskonale radzi sobie z przedstawieniem kompozycji w wersji scenicznej, jednak jego elektroniczne melodie po połowie występu zaczęły odrobinę nużyć i straciły wigor, który zachwycał w pierwszej połowie występu.

Najlepsze tego wieczoru były występy na Club Stage gdzie po kolei zagrało trio z Warp Records: Tim Exile, Flying Lotus i Hudson Mohawke. Pierwszy z nich stworzył dawkę potężnej i gęstej elektroniki, której zdecydowanie najbliżej było do melodyjnych form z „Listening Tree”, jego ostatniego albumu. Jednak najlepiej brzmiał wtedy gdy śpiewał do muzyki odpowiednio modyfikując głos, a czasem beatboxując partie rytmiczne.

Rozkręcona do czerwoności publiczność wyczekiwała występującego po nim, wymienianego jako jedna z gwiazd imprezy, Flying Lotusa. Jego dj’ski set mocno oscylujący wokół utworów z płyty „Los Angeles”, brzmiac ciekawie nie tylko pod względem muzycznym ale i bardzo tanecznej formy poszczególnych utworów. Fly Lo wyraźnie rozbawiony co chwilę podkręcał tempo swojej muzyki, na co publiczność reagowała z aplauzem. I w ten sposób mieliśmy okazję uczestniczyć w kolejnym z najciekawszych występów festiwalu.

Śmiało można zaryzykować, że grający po nim Hudson Mohawke zdeklasował swoich poprzedników grając set pełen bardzo pomysłowo skonstruowanych utworów na czele z kawałkami z epki „Polyfolk Dance”. Jego dość oryginalna porcja muzyki hip-hopowej brzmiała zachwycająco ze względu na fantastyczne połączenie sampli i rozmaitych muzycznych ornamentów, brzmiąc świeżo, ale też bardzo oryginalnie i tanecznie. A przecież w tym gatunku wcale nie tak łatwo można doskoczyć. Na dwukrotny bis, tego trochę nieśmiałego muzyka wywołał go sam Flying Lotus, któremu również udzielił się nastrój z radosnej i bardzo żywiołowej muzyki Mohawke.

Trzeci dzień festiwalu był jedynie dokładką do minionych koncertów. Głównie za sprawą odwołanego występu kilkunastoosobowego składu Dana Deacona, który z niewiadomych przyczyn na festiwal nie dotarł. Trzeba było zadowolić się występami pozostałych wykonawców.

Ciekawie wypadli polscy muzycy – Jacaszek z materiałem z Trenów, który w otwartej przestrzeni festiwalowej jeszcze chyba nie występował oraz łódzkie trio Kamp! i ich doskonale brzmiące elektropopowe melodie.

Później tak naprawdę wiele ciekawego się nie działo. Na głównej scenie zagrał islandzki Mum, nie skupiając się na najnowszej płycie, ale prezentując przekrój swojej twórczości. Muzycy zdają się zapominać, że obracanie się ciągle wokół podobnych tematów muzycznych nie starcza na dłuższą metę i trzeba nieco odświeżyć formułę swojej muzyki. Ich koncert brzmiał może i sympatycznie, z mnóstwem słodkich i bajkowych melodii jednak prawie w ogóle nie różnił się od tego, co Islandczycy zaprezentowali w trakcie swojej ubiegłorocznej trasy koncertowej.

Na zakończenie pojawił się Roots Manuva, jednak jak na finał festiwalu jego muzyka nie brzmiała oszałamiająco. Hip-hopowe bity i teksty śpiewane na zmianę z drugim raperem z pewnością brzmiały słabiej niż gdyby na scenie pojawił się Dan Deacon.

Festiwal Nowa Muzyka z roku na rok obrasta w siłę. Zakończona, czwarta edycja pokazuje, że to jedna z najciekawszych polskich imprez z muzyką elektroniczną. Uzupełnieniem muzyki i industrialnej scenerii Katowic były pozostałe atrakcje jak projekcje filmowe, warsztaty czy niecodzienne „krajoznawcze” wycieczki odsłaniające przed festiwalowiczami tajemnice śląskiej aglomeracji. Na plus wpływa także o wiele lepsza lokalizacja jak i bardzo różnorodny skład zaproszonych artystów – do mocno elektronicznej reprezentacji po brzmienia innych gatunków muzycznych jak rock, folk czy muzyka eksperymentalna, od setów dj’skich po wieloosobowe zespoły koncertowe. Oby ten katowicki festiwal z roku raczył nas jeszcze ciekawszym składem artystów z czołówki światowej muzyki elektronicznej.

[zdjęcia: Jakub Knera]

Pivot [fot. Jakub Knera]
Ebony Bones [fot. Jakub Knera]
Planningtorock [fot. Jakub Knera]
Flying Lotus [fot. Jakub Knera]
Hudson Mohawke [fot. Jakub Knera]
Tim Exile [fot. Jakub Knera]
Fever Ray [fot. Jakub Knera]
Ebony Bones [fot. Jakub Knera]
The Bug [fot. Jakub Knera]
Onra [fot. Jakub Knera]
Pivot [fot. Jakub Knera]
Speech Debelle [fot. Jakub Knera]
Dan le Sac Vs Scroobius Pip [fot. Jakub Knera]
Pivot [fot. Jakub Knera]
Dan le Sac Vs Scroobius Pip [fot. Jakub Knera]
Ebony Bones [fot. Jakub Knera]
Red Bull Music Stage [fot. Jakub Knera]
Planningtorock [fot. Jakub Knera]
Jon Hopkins [fot. Jakub Knera]
Fever Ray [fot. Jakub Knera]
Mum [fot. Jakub Knera]
Jacaszek [fot. Jakub Knera]
Roots Manuva [fot. Jakub Knera]
Kamp! [fot. Jakub Knera]
Mum [fot. Jakub Knera]
Ebony Bones [fot. Jakub Knera]
Mum [fot. Jakub Knera]
Speech Debelle [fot. Jakub Knera]
Mum [fot. Jakub Knera]
Tim Exile [fot. Jakub Knera]
Ebony Bones [fot. Jakub Knera]
Speech Debelle [fot. Jakub Knera]
Roots Manuva [fot. Jakub Knera]
Flying Lotus [fot. Jakub Knera]