Podczas tegorocznej trasy koncertowej Four Tet na zaledwie trzech koncertach był supportowany przez cieszącego się coraz większą popularnością Pantha du Prince i młody, londyński duet Rocketnumbernine. Jak można było przewidzieć, zamiast jednego koncertu poprzedzonego dwoma live-actami, publiczność zgromadzona w edynburskim Bongo Club była świadkami trzech rewelacyjnych występów.
Rocketnumbernine rozpoczął półgodzinnym setem pełnym transowej muzyki opartej o brzmienie syntezatorów i perkusji, którym nie tak daleko jest do dokonań Pivot. Jednak ich kompozycje, z ledwo co wydanej płyty „You Reflect Me” charakteryzują się większą przestrzennością, nierzadko przypominając post-rockowe pejzaże.
Jako drugi na scenie zainstalował się Pantha du Prince. Występujący pod tym pseudonimem Hendrik Weber promuje właśnie swoją trzecią, wydaną przed miesiącem, świetną płytę „Black Noise”. Swobodnie rozwijające się kompozycje nie dość że nie raziły monotonią - obecną we wszystkich odmianach muzyki bardzo często - to wciągały w swoje pomysłowo wytworzone struktury, które w wersji live zdecydowanie zyskały na wartości i jeszcze bardziej przyciągały uwagę słuchaczy. Oby muzyk równie dobrze zaprezentował się na sierpniowym Festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach.
Jako ostatni na scenie pojawił się Kieran Hebden aka Four Tet, którego set koncentrował się głównie na ostatnich trzech wydawnictwach, jedynie dwukrotnie urządzając wycieczki do wcześniejszych, odmiennych stylistycznie albumów. Tak jak na swojej najnowszej płycie „There is love in you”, tak i podczas koncertu muzyk koncentrował się przede wszystkich na klubowym brzmieniu swoich kompozycji, uzupełniając je frapującymi muzycznymi wstępami lub dodając im jeszcze bardziej tanecznego charakteru.
Rezultat był doskonały. Hebden nie tylko udowodnił, że w nowym kierunku muzycznym, który obrał sprawdza się świetnie, ale pokazał że pozornie proste utwory w wersji studyjnej, potrafi na żywo urozmaicić o całą gamę muzycznych ornamentów, sprawiając, że nie tylko doskonale można się przy nich bawić, ale także z zaciekawieniem słuchać. Pozostaje tylko nadzieja, że i ten muzyk wkrótce odwiedzi nasz kraj...
[zdjęcia: Jakub Knera]