Zapowiadał się trudny koncert - w pociągu do Warszawy Vandermarkovi ukradziono saksofon barytonowy, a o 22 w Cafe była garstka ludzi. Jednak już trzy kwadranse później klub wypełniła skupiona, chłonąca muzykę publiczność, a panowie zagrali wspaniale. Zobaczyliśmy trzech muzyków o niesamowitej barwie i własnym stylu, cudownie się uzupełniających i tworzących muzykę zrodzoną właśnie do takiego, niecodziennego instrumentarium. Choć "zobaczyliśmy" jest niezbyt właściwym terminem, gdyż każdy te niezwykłe dźwięki przeżywał głęboko w sobie.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]