Koncert Pink Freud pierwotnie miał odbyć się dwa tygodnie wcześniej w Filharmonii Krakowskiej.
Został przeniesiony do Fabryki czyli do nowego klubu Alchemii. Zanim więc o koncercie, kilka słów o miejscu. Jest to zaadoptowana część fabryczna wytwórni kosmetyków(Miracullum) na Zabłociu 23.Duże surowe sale z ogromnymi oknami i dużymi świetlikami zostały oddane Alchemii na 3 lata z możliwością organizacji każdego rodzaju imprez, performance, wystaw,przebudowy itd. - bardzo interesująca inicjatywa. Po tym okresie planowane jest wyburzenie obiektu i budowa apartamentowca. Zachęcam więc śledzenie wydarzeń w tym miejscu , póki się dzieje.
Koncert rozpoczął się z przeszło godzinnym opóźnieniem, zgromadziła się całkiem spora publiczność. Muzycy wystąpili w nowym składzie Wojtek Mazolewski – bas, Adam Baron - trąbka, Tomek Duda - saksofon, Jerzy Rogiewicz – perkusja. Zagrali w większości utwory z najnowszej płyty z małymi powrotami do Punk Freud i Sorry Music. Publiczność nie wypuściła muzyków bez 3 świetnie z resztą przyjętych bisów. Surowe hale fabryczne nie są najszczęśliwszym miejscem do grania koncertów ze względu na kiepską akustykę. Był to pierwszy koncert w tym klubie, dlatego do ok. połowy występu brzmienie wymykało się spod kontroli pomimo bardzo dużych starań akustyka brakowało separacji instrumentów, rejestrów i ogólnej przestrzeni bo było dość papierowo. Potem wszystko mniej więcej wróciło na swoje miejsce, lecz mimo początkowych problemów i tak był to świetny koncert.
[zdjęcia: Michał Kamienik]