polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
10 lat ATP Barry Hogan - wywiad

10 lat ATP
Barry Hogan - wywiad

All Tomorrow’s Parties od dziesięciu lat organizują festiwale, których formuła i doświadczanie wyróżniają się nawet w okresie takiego rozmnożenia festiwali, jakie obserwujemy w ostatnich latach. Skład wybierany jest przez artystę będących kuratorem danej edycji, przestrzeń kameralna i wolna od reklam, a uczestnictwo w festiwalu całodobowe i intensywne dzięki temu, że odbywają się one na terenach ośrodków letniskowych. ATP jest też autorem kilku innych nowatorskich sposobów prezentacji muzyki, m.in. cyklu koncertów „Don’t Look Back”, na których zespoły prezentują swoje klasyczne płyty. Dziesięciolecie ATP zamknął w Sylwestra 2010 w Londynie koncert ATP Strange Days, na którym wystąpili Factory Floor, The Pop Group, Shellac i Sonic Youth. Tuż przed rozpoczęciem imprezy spotkaliśmy się z Barry Hoganem, założycielem i szefem ATP.

Dzięki Wam po pierwszy wybrałem się na zorganizowaną imprezę w Sylwestra. Dlaczego zdecydowaliście się zorganizować imprezę sylwestrową? To chyba pierwszy raz w historii ATP?

Tak, pierwszy. Chodzi o to, że imprezy sylwestrowe są przeważnie beznadziejne, ludzie płacą sporo pieniędzy za samo wejście do klubów i barów, do których zwykle wstęp jest bezpłatny. Właściciele klubów myślą, że mogą zażądać 25 funtów za wstęp, a ludzie zapłacą tylko po to, żeby być w jakimś barze, nie dostając nic ponadto. Nie ma nic fajnego do roboty w ten dzień, więc pomyśleliśmy, że możemy zaprosić zespoły, które lubimy i podziwiamy, więc poprosiliśmy Sonic Youth i Shellac i oni się zgodzili. Myślę, że Londyn potrzebuje takiej imprezy, bo jeśli przyjrzysz co się temu, co dzieje się dziś w mieście, to chyba jedynym koncertem jest Foals, jeśli oczywiście kogoś to interesuje, nic poza tym. Myślę, że dla ludzi zainteresowanych Sonic Youth i Shellac, nasz koncert jest atrakcyjny. A poza tym daje możliwość wyjścia w Sylwestra i wypicia paru drinków, zwłaszcza, że metro i pociągi jeżdżą całą noc za darmo. Oraz spotkania się z ludźmi bez obawy, że się trafić na jakiś idiotów. Bo wydaje mi się, że ten dzień przyciąga ludzi, którzy wypiją kilka drinków i zaczynają się zachowywać, jakby znów byli nastolatkami.

Podejrzewam, że średnia wieku ludzi, którzy się tutaj pojawią będzie trochę wyższa niż na większości sylwestrowych koncertów.

Tak, myślę, że będą trochę starsi. Ale przedział wiekowy naszych odbiorców jest duży, od 20 do 45 lat. Przewiduję, że tutaj najwięcej osób będzie w wieku około trzydziestki i ponad, ale Sonic Youth i Shellac przyciągają też młodych ludzi.

40 funtów to niezbyt dużo za taki lineup. Chcieliście, by cena była przystępna?

Tak, dokładnie. W niektórych miejscach płacisz 50 czy 60 funtów za wstęp. Na pewno znajdą się ludzie, którzy chcieliby, byśmy byli tańsi, ale 40 funtów jest uczciwą ceną – z reguły płaci się 20-25 funtów by zobaczyć Sonic Youth, jakieś 17 za Shellac, do tego mamy The Pop Group i Factory Floor, więc to dobra cena. Poza tym, koncerty kończą się przed drugą, impreza trwa do około 3.00, są didżeje, moja żona Deborah załatwiła z klubem zniżki na drinki dziś, więc ludzie nie będą musieli wydawać zbyt dużo pieniędzy. Mamy też specjalne fajerwerki z serpentynami, w oprawie graficznej imprezy…

Piękne! Zabieram jedną!

Jasne, zachowają ją do północy. Sonic Youth odliczą ostatnie sekundy do Nowego Roku i zaczną grać. Dobry sposób by zacząć nowy rok.

Zdecydowanie. Gdy przyjechałem na festiwal 10 Years of ATP w grudniu 2009 myślałem, że w ten sposób obchodzicie dziesięciolecie. A potem okazało się, że w grudniu 2010 zrobiliście jeszcze Bowlie 2 i festiwal pod kuratelą Godspeed You! Black Emperor. Mam wrażenie, że dzisiejszy koncert to tak naprawdę finalne wydarzenie Waszych urodzin. Czy gdy ogłaszaliście 10lecie ATP w połowie 2009 roku, miałeś konkretny plan odnośnie całego następnego roku, czy po prostu tak wyszło?

Raczej nie. W przypadku Bowlie 2, staraliśmy się namówić Belle & Sebastian do takiego festiwalu od pewnego czasu, bo przecież wymyślony przez nich Bowlie był powodem rozpoczęcia działalności ATP. To też był dobry sposób dla nas by zamknąć świętowanie naszego dziesięciolecia tak jak je rozpoczęliśmy. Od dawna też chciałem namówić Godspeed i wreszcie się udało. To był powód zorganizowania przez nas podwójnych weekendów w 2009 i 2010 roku, ale na przyszłość raczej myślimy, by organizować jeden festiwal w maju, jeden w grudniu. Odnośnie Sylwestra, taki pomysł chodził za nami długo, ale zawsze mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca lub ściągnięciem zespołów, bo przecież muzycy też chcą spędzić święta i Nowy Rok z rodzinami i raczej nie mają ochoty grać koncertów.

Dlaczego zdecydowaliście się to pozostawić tylko jeden w maju i w grudniu?

Gdy zaczynaliśmy ATP, nie było żadnych alternatywnych festiwali. Teraz są ich setki, więc problem polega na zbyt dużej konkurencji, a my staramy się dalej robić swoje. Inne festiwale coraz częściej zapraszają te same zespoły co my. Po prostu jest nam trochę trudniej. Chcemy, by ATP było nadal dużym, silnym wydarzeniem, na które ludzie będą chcieli przyjeżdżać. Myślę, że jeśli będzie tylko jeden festiwal w maju i może jeden w grudniu, będzie to wtedy coś bardziej szczególnego. Może będziemy robić drugi festiwal w grudniu, jeśli jakiś niesamowity kurator się pojawi.

Wspominałeś o konkurencji w maju i latem. Choćby Primavera Sound, gdzie macie swoją scenę, ma podobny lineup.

Tak, będziemy mieli scenę ATP na Primaverze już po raz piąty. Primavera jest jak rodzina ATP. Szczerze mówiąc, teraz nie tylko organizuje scenę ATP, ale pomagam też w bookingu Primavery. Niektóre zespoły grają zarówno tam, jak i na ATP, po prostu dlatego, że lubimy ten sam rodzaj muzyki.

Wielokrotnie wspominałeś, że zacząłeś ATP ponieważ festiwale, które wtedy były organizowane były złe. Czy gdybyś miał zacząć tę samą pracę teraz, Twoja motywacja byłaby mocniejsza, czy słabsza niż 10 lat temu?

Rzecz w tym, że gdy zaczynałem, nie było żadnego ciekawego festiwalu, na przykład w Anglii był tylko takie masówki jak Reading czy Glastonbury. Było na nich za dużo ludzi, jedyny dobry zespół grał w piątek, a następny dobry koncert był dopiero w niedzielę. I pomyślałem, że byłoby fajnie, gdyby można było iść na festiwal i usłyszeć 20, może 30 zespołów, które są fajne i bez potrzeby spania w namiocie i używania publicznych toalet razem z innymi 50.000 ludzi. Myślę, że teraz moja motywacja byłaby inna, inaczej bym zaprojektował ten festiwal. Powód, dla którego ATP ma taką formę jest chyba taki, że gdy zaczynaliśmy, aż się prosiło, by zrobić festiwal alternatywny względem innych. Idea zapraszania kuratorów też wydawała mi się oczywista. Gdybyśmy zaczynali teraz, na pewno nie chcielibyśmy dublować tego, co już istnieje, chcielibyśmy zrobić coś innego. Mieliśmy w sumie szczęście, że byliśmy jednymi z pierwszych ludzi, którzy wymyślili, że można pójść w taką, a nie inną stronę.

Obserwuję Wasze festiwal od 2004 roku i przyjeżdżam od 2008. Muzyka, jaką prezentujecie na ATP się zmieniała. Wcześniej było więcej indie rocka niż teraz. Czy to odzwierciedla po prostu zmiany w Twoich gustach, czy jest szerszą strategią rozbudowy festiwalu?

Staramy się mieszać style, tak aby za każdym razem pojawiała się nowa interpretacja pomysłu na ATP. Faktycznie kiedyś słuchałem więcej indie rocka, z czasem zacząłem słuchać więcej muzyki eksperymentalnej. Np. w 2003 roku słuchałem dużo elektroniki, zaprosiliśmy wtedy jako kuratora Autechre i to było bardzo trafione w tamtym czasie. Byłem tym podekscytowany, ale potem okazało się, że nie mamy potrzeby wprowadzania więcej elektroniki na ATP, bo po prostu to co się dzieje w ostatnich latach nie wydaje mi się tak interesujące. Myślę, że na ostatnim festiwalu Godspeed wybrali wyjątkowo dobry, różnorodny skład. Ale też podobała mi się edycja z Mike’m Pattonem i The Melvins w roli kuratorów. Tak w ogóle, chyba najlepsze są właśnie grudniowe ATP.

Jeśli ktoś myślał, że na festiwalu pod kuratelą GY!BE zobaczy rzeczy w stylu Explosions In The Sky i będzie postrockowym niebie, to się pomylił. To było wydarzenie pełne eksperymentalnej muzyki.

Tak, ale dla mnie, było oczywiste, że GY!BE nie wybiorą niczego w stylu Mogwai i Explosions In The Sky. Nie ma nic złego w tych zespołach, uwielbiamy je i przecież też były naszymi kuratorami w przeszłości, ale Godspeed wybrali po prostu muzykę, której słuchają. Tak naprawdę na tym polega idea ATP.

Wielu ludzi twierdzi, że nie da się zrobić festiwalu bez sponsorów i bez wsparcia lokalnych władz. Wy natomiast od początku jesteście niezależni. Staracie się trzymać z daleka od pieniędzy sponsorów?

Tak, staramy się tego unikać, ale z biegiem czasu jest się coraz trudniej. Rozumiem, dlaczego promotorzy zabiegają o takie rzeczy, dlaczego szukają poparcia lokalnych władz. Nie uważam, że to coś złego. Może się to okazać być dobre, jeśli jest wykorzystywane w konstruktywny sposób, wspiera imprezę. Logo Heinekena na całej scenie jest raczej okropne, ale na przykład Primavera ma całą masę, coraz więcej, promocyjnego badziewia…

Stali się bardzo korporacyjni, jak dla mnie już za bardzo.

Tak, ale z drugiej strony wkładają całe te pieniądze z powrotem w festiwal. Dlatego mają taki świetny lineup i tworzą świetne wydarzenie. My zaczęliśmy jako alternatywny festiwal i nie chcieliśmy mieć sponsorów. Może jak będziemy starsi, to się zmieni. Nie jestem co do zasady temu przeciwny, po prostu nigdy tego nie potrzebowaliśmy. Ale jest coraz trudniej, bilety sprzedają się słabiej, ludzie oczekują coraz większych atrakcji za te same pieniędzy, więc musimy dwa razy ciężej pracować, by zwróciła nam się połowa tego, co mieliśmy zwykle. Nie jest łatwo.

Myślisz, że jest to kwestia wzrostu konkurencji między festiwalami i podaży imprez czy może kryzysu? W latach 2006/2007 ludzie byli bardziej skorzy do wydawania pieniędzy na rozrywkę niż teraz, kiedy mają ich mniej, zwłaszcza w Anglii i Stanach.

Myślę, że konkurencja to jedno, koniunktura drugie, choć ludzie mają pieniądze, ale boją się je wydawać, bo boją się, że stracą pracę i nie będą mieli oszczędności. Imprezy typu Godspeed You! Black Emperor sprzedały się bardzo dobrze, bo ludzie byli podekscytowani zespołem, który nie grał od dawna koncertów. Czy podobały ci się zespoły, które zaprosił Godspeed?

Tak, mi ten eksperymentalny sznyt ich festiwalu bardzo odpowiadał, choć wiele osób się go nie spodziewało.

Majowy festiwal Animal Collective też będzie bardziej odważny niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Zorganizowaliście kilka festiwali w Stanach, przez ostatnie trzy lata koło Nowego Jorku, a wcześniej też w Australii. W jaki sposób wybieracie lokalizacje? Chcesz by Wasz festiwal był bardziej ogólnoświatowy?

Często mamy problem z miejscem, ponieważ próbujemy zreplikować formułę i klimat brytyjskiego ATP. To, że kupujesz bilet z noclegiem w godziwych warunkach, że wszyscy uczestnicy i muzycy mieszkają w jednym miejscu, ma kluczowe znaczenie. Bardzo trudno znaleźć takie miejsca. Festiwale, które zrobiliśmy w Australii było naprawdę dobre, chcielibyśmy tam wrócić i coś jeszcze zrobić, ale organizacja w obcym kraju jest trudna. Trzeba dopasować się do lokalnego prawa i reguł. Pewnie wrócimy do Australii, ale nie wiem kiedy. Jeśli chodzi o Nowy Jork, udało nam się przez ostatnie trzy lata zorganizować festiwal w fajnym miejscu, ale kolejny chyba zrobimy w innej lokalizacji, bo mieliśmy tam trochę problemów. Zawsze mamy problemy z miejscami.

Dlatego też zaczynamy siostrzaną imprezę ATP – I’ll Be Your Mirror. Tak jak ATP, będzie ona miała kuratora, ale nie będzie noclegów w ośrodku wypoczynkowym. W lipcu w Londynie kuratorem jest Portishead. W lutym robimy też taki festiwal w Tokio. Zastanawiamy się, czy by go nie rozszerzyć na Amerykę i Australię, zobaczymy.

Myśleliście o edycji w kontynentalnej Europie?

Zastanawialiśmy się, czy by nie zrobić I’ll Be Your Mirror w Hiszpanii. Może zaczniemy robić coś na wschodzie, zobaczymy. Nigdy nie byłem w Polsce, a zawsze chciałem. Mój znajomy, który jest tourmanagerem The Stooges, mieszka w Polsce. Jest Szkotem, ale mieszka tam, bo jego dziewczyna, czy żona, jest Polką. Jest takie miejsce jak L O D Z?

Łódź.

Tak, to właśnie tam mieszkają.

Na majowej edycji kuratorem będzie Animal Collective. O grudniowej pewnie jeszcze nie możesz nic powiedzieć…

Mamy już pewne plany, ale niejasne.

Przyglądając się kuratorom można odnieść wrażenie, że Wasz festiwal jest zakorzeniony w latach 90tych, nawet reaktywacje Slint, Polvo, czy teraz Godspeed były związane z ATP. Czasem jest pewnie coraz trudniej wymyślić kuratorów?

Cała idea ATP polega na tym, że jest to pewnego rodzaju mix-tape – kurator wybiera muzykę, a my organizujemy wszystko i staramy się zrealizować jego wizję. Oczywiście nie zawsze jest o możliwe. Nawet gdy zapraszaliśmy byłych kuratorów na 10 Years of ATP, nie udało się ściągnąć Autechre i Sonic Youth, bo po prostu nie mogli. Ale też trzeba być ostrożnym w wybieraniu kuratorów. Potrzeba ludzi, którzy mają już wiele pracy za sobą, nie takich, którzy dopiero zaczęli karierę. Dlatego często były to zespoły, które wybiły się już w latach 90-tych. Ale na przykład Animal Collective łączą lata 90-te z ostatnią dekadą. Pomyślałem, że dobrze by było mieć kogoś takiego jak oni. Staramy się iść w wielu kierunkach, współpracowaliśmy ostatnio z Mattem Groeningiem i Jimem Jarmushem. Chcemy, by festiwal ciągle był ekscytujący. Gdy skończą nam się pomysły, chyba po prostu przestaniemy go robić.

Już to rozważałeś?

Tak, kilka razy.

Byłbyś gotów oddać dowodzenie nad festiwalem komuś innemu, czy raczej pomyślałbyś „to moja rzecz, więc koniec z tym. Wymyślcie sobie coś własnego”?

Może oddałbym go w czyjeś ręce, gdyby się okazało, że ktoś umie zrobić to lepiej. Ale nie wiem. ATP dużo dla nas znaczy, więc jeśli ktoś inny miałby być na czele, to tylko ktoś, kogo szanujemy i bylibyśmy przekonani, że potrafi kontynuować festiwal. Ale myślę, że jeśli odpuścimy, to na dobre.

Mam nadzieję, że nie nastąpi to szybko.

Nie, nie! Zdecydowanie nie są to plany na najbliższą przyszłość.

Ok. Dzięki za rozmowę.

[Piotr Lewandowski]