polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Wild Flag
Lido | Berlin | 08.02.12

Ostatni koncert (dość krótkiej) europejskiej trasy Wild Flag potwierdził, że czasem odkrycie na nowo rockowej formuły może być równie fascynujące i satysfakcjonujące jak jej naginanie. Na ubiegłorocznej płycie, którą usłyszeliśmy w Lido w całości, ten żeński kwartet Ameryki przecież nie odkrył, ale z nowym animuszem podjął wątki wcześniej sygnalizowane w muzyce Sleater-Kinney i Helium. Tylko i aż. Na żywo tego animuszu, wyrazistego brzmienia i dynamiki było jeszcze więcej, a radości z grania i luzu mnóstwo. Koncert trwał ciut ponad godzinę i zdecydowanie mi to odpowiadało - nie było w nim słabych piosenek i trzymał w napięciu od początku do końca, także dzięki swobodzie instrumentalnych miniimprowizacji. Powyginane Racehorse i przebojowe Romance fantastycznie zamknęły zasadniczą część koncertu, a że oprócz materiału z debiutu usłyszeliśmy jeszcze 2-3 nowe utwory i ze 2 kowery, to muzyki i energii starczyło też na bis. Rewelacyjny koncert, po którym można ufać, że na jednej płycie dorobek Wild Flag się nie zamknie.

[zdjęcia: Piotr Lewandowski]

Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]
Wild Flag [fot. Piotr Lewandowski]