polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Psychic Ills Hazed Dream

Psychic Ills
Hazed Dream

Ostatni album Psychic Ills - „Mirror Eye” - został (w porównaniu z poprzedzającymi) przyjęty z umiarkowanym entuzjazmem. Można to zrozumieć. Pierwsze wydawnictwa grupy zgrabnie łączyły hardrockowe tempa z chropawym, narkotycznym zamgleniem – a wszystko to w dość zamkniętych piosenkowych ramach. Na „Mirror Eye” ramy te jakby zniknęły, a muzycy pogrążyli się w odmętach sprzężeń, dysonansów i pogłosów - na tle „Dins” krążek mógł wypadać raczej jak zbiór szkiców niż pełnoprawnych kompozycji.

Na najnowszym, trzecim w dyskografii longplayu nowojorczycy wracają do pisania piosenek. Nieco też zmieniają rozkład akcentów w swoim brzmieniu: szorstka mgła przesteru jakby nieco ustępuje miejsca czystej gitarze, do głosu dochodzą też klawisze. Mniej tu także arabesek i orientalizmów, a więcej rdzennych amerykańskich motywów: rodem z bluesa, country, czy americany. Kompozycje są zwarte, w zasadzie nie dłuższe niż cztery minuty; muzycy nie pozwalają sobie na odjazdy – jeśli już to krótkie, raczej zdyscyplinowane hooki: a to proste solo na gitarze, a to motyw klawiszy. Niedbały śpiew Tresa Warrena nadaje jednak tym piosenkom luźny, niezobowiązujący klimat. A czujny, głęboki puls basu Elizabeth Hart odpowiednie tempo i konsystencję. Zaiste solidny i bezpretensjonalny kawałek rocka.

[Michał Nierobisz]