polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
EBOLA APE wywiad

EBOLA APE
wywiad

Pojawił się zupełnie niespodziewanie znikąd. jak sam twierdzi, jest z Kongo i po tym jak znalazł się w Trójmieście, zaczął tworzyć muzykę. ∑BOL∆ ∆P∑ Chce na polski grunt przeszczepiać witch-house, ale my w jego twórczości słyszymy trochę więcej i właśnie dlatego warto poświęcić mu uwagę. Ebola Ape czyli goryl, wydał właśnie debiutancką epkę, "Jungle Omen". Rozmawiamy z nim o niej, o tworzeniu muzyki, tajemniczości i tym jak internet pomaga w promocji.

Skąd wziął się Ebola Ape?

Pochodzę z lasów tropikalnych po zachodniej stronie rzeki Kongo. W mojej ojczyźnie na takich osobników jak ja poluje się, a w waszych "rozwiniętych" krajach kupuje i trzyma w klatkach lub laboratoriach. Zostałem schwytany i przetransportowany do Polski, gdzie umieszczono mnie w oliwskim ZOO. Jednak służby sanitarne podejrzewały mnie o nosicielstwo wirusa ebola, przez co trafiłem do ściśle tajnego laboratorium Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej w Gdyni. Na szczęście udało mi się stamtąd uciec i zamieszkać w nadmorskiej willi w Sopocie, gdzie zacząłem tworzyć muzykę. Chciałbym, aby była ona dla duszy tym, czym dla ciała jest ciepła potrawa przyprawiona imbirem i curry.

Od kiedy tworzysz? I skąd wziął się Twój pomysł na muzykę?

Zacząłem tworzyć już jako mały goryl i, z tego co pamiętam, zawsze łączyłem elementy wizualne z dźwiękiem. Lubię budować całokształt, dzięki temu przekaz jest spójny. W Trójmieście tworzę od roku. Złożyła się na to cala seria wydarzeń. Wcześniej, w Kongo grałem na instrumentach etnicznych. Po przymusowej przeprowadzce do Europy udało mi się zdobyć laptopa i sampler, zaszyłem się w opuszczonej nadmorskiej willi i zacząłem tworzyć moja muzykę. A może to ona mnie stworzyła? Już sam nie jestem pewny.

Czy gorylowi ciężko jest poruszać się po scenie muzycznej zdominowanej przez ludzi?

No właśnie chyba jednak nie. To bardzo pozytywne zaskoczenie, ze jednak nie jest aż tak ważne kto i gdzie tworzy oraz jak bardzo radykalny ma styl, ale co mu z tego wychodzi. Udało mi się wystąpić w Galerii Gablotka, której kuratorzy podjęli pewne ryzyko, zapraszając mnie tam. Życzę każdemu  początkującemu artyście tak zorganizowanego pierwszego koncertu. Maciek Salamon i Tomek Wierzchowski wkładają całe serce w działalność swojej galerii - zapamiętam ten występ na zawsze.

Wokalistka Fuka Lata, Lee DVD zgodziła się na współpracę, mimo ze wcale nie ułatwiałem sprawy. Nagraliśmy razem numer, który znalazł się na składance „Dark Side Of Pop”, znając jedynie swoje adresy e-mail. Bardzo cenie jej głos i wrażliwość.

Sprzedaż mojej pierwszej EP-ki „Jungle Omen” również idzie całkiem dobrze. Ciekawe, ze dotychczas najwięcej płyt poleciało do Ameryki Południowej i USA. Moja sopocka sąsiadka, starsza pani mieszkająca w willi obok regularnie przynosi mi jedzenie. Nie przepadam za karmą dla kotów, ale po doprawieniu curry, imbirem i chilli, smakuje świetnie!

Trafiłeś na składankę Fluorescent Records, lada moment pojawisz się na kompilacji Eastern Daze. Widać, że udaje Ci się znaleźć kanały promocyjne – to trudne?

Właściwie to moimi kanałami promocyjnymi są różne portale społecznościowe. Za ich pośrednictwem pokazuję, to co robię i znajduje entuzjastycznych odbiorców. Z kolei wydawnictwa takie jak Cowshed, Conga, Fluorescent, Robot Elephant czy Easterndaze znalazły moja muzykę w sieci i zdecydowały się wydać pojedyncze kawałki na swoich składankach lub jako single. To dla mnie ogromny zaszczyt, bo każde z tych wydawnictw dażę ogromnym szacunkiem za smak muzyczny i styl działania.

Tak naprawdę nikt nie wie kim jesteś, ukrywasz się pod futrem goryla, a w Trójmieście ludzie snują domysły kim naprawdę jest Ebola Ape? Po co Tobie jako twórcy potrzebna jest taka doza tajemniczości?

Przecież wszyscy wiedzą kim jestem! Jestem gorylem, tropikalnym gangsterem betonowej dżungli! Nie ukrywam tego wcale, choć wcześniej zastanawiałem się czy nie lepiej przebierać się za człowieka, najlepiej za kogoś, kto jest znanym muzykiem i działać „po partyzancku”. Stwierdziłem jednak, że ludzie docenią szczerość i okazało się, że miałem rację. Narażam się jedynie w ten sposób na zwiększone ryzyko schwytania przez przedstawicieli służb specjalnych ZOO, ale jestem dość sprawny i szybki. Umknę.

The Residents, The Knife, Burial – to wykonawcy, którzy się nie ujawniają. Jak myślisz na ile to pomaga a na ile przeszkadza w odbiorze muzyki?

Kultura zachodnia poddała się całkowitej trywializacji i komercjalizacji. Zawsze lubiłem natykać się w tym mrowisku produktów „w stylu tego a owego” na ciekawe projekty owiane lekką tajemnicą, nasączone jakimś podskórnym przekazem, może nie zawsze do końca jasnym, ale konkretnym. To po prostu magia czyjejś szalonej wizji!

Staram się zabrać słuchaczy do magicznego świata tropików, gdzie goryl – gangster grający na samplerze – nie jest niczym dziwnym, lecz być może dziełem tajemnych mocy, w które w Europie czy USA już mało kto wierzy. Zresztą kto by wierzył w coś co nie pochodzi z Doliny Krzemowej? Jeśli ktoś inny traktuje ∑BOL∆ ∆P∑ jako coś zabawnego, to też OK. Śmiech także jest czymś magicznym. Zachodnia cywilizacja jest raczej smutna i pozbawiona fantazji, wiec wywołanie rozbawienia absurdem sytuacji potraktuje również jako osobisty sukces.

Wskazujesz że inspirujesz się witch-house. Co wydaje Ci się w nim tak interesującego? Myślisz, że ten gatunek to coś więcej niż chwilowa moda?

Raczej wzbraniam się przed wskazywaniem jednej konkretnej inspiracji. Sam witch-house i drag jest kolażem i wynikiem różnych mutacji. Słucham zróżnicowanej muzyki, wiec siłą rzeczy czerpię z różnych stron. Faktem jest natomiast, ze coraz więcej jest ostatnio muzyki z wolniejszym tempem, co sprzyja precyzji budowania przestrzeni audialnych. Poza tym żyjemy dziś dużo szybciej niż pracują nasze zmysły, wiec coś powinno spowalniać ten pęd.

A czy witch-house jest chwilowy? Myślę ze wszystko jest chwilowe i to dobrze, bo zmiany są potrzebne! Muzyka elektroniczna jest coraz lepsza, a to co obecnie obserwujemy to ciekawy trend, który będzie się dalej rozwijał i ewoluował, być może pod setką nowych emblematów i łatek. Ale naprawdę jest czego słuchać - wielu młodych producentów potrafi grać na emocjach odbiorców. Niestety jednocześnie coraz trudniej się przebić ze swoimi wizjami i liczni twórcy, mający coś do powiedzenia, przechodzą niezauważeni.

Planujesz nawiązać współpracę z Cowshed Records w celu promocji witch-house w Polsce. Jest co promować? Na co Twoim zdaniem warto zwrócić uwagę?

Scena witch-house'owa rośnie w siłę, ponieważ są już artyści mocno wyróżniający się i mający szanse przejść do mainstreamu jak chociażby OoOoOo, Balam Acab, Holy Other, Gvcci Hvcci, Fatima Al Qadiri, Mater Suspiria Vision. Warto wspomnieć o polskich talentach, takich jak Jakub Nox Ambroziak, Electric Fitness, Herr-etic czy KnO▼1edge.

To nie jest już do końca micro-genre, tak jak to określają dziennikarze, którzy często piszą na jego temat paszkwile. Mimo zróżnicowania stylów muzycznych w których tworzymy (od hip hopu, poprzez electro, chillwave aż po drone), istnieje wiele cech wspólnych. Przede wszystkim identyfikacja przynależności do sceny. Witch housowi wróżono klęskę jak innym tymczasowym modom już 2 lata temu, a nic nie wskazuje jakby miała ona nadejść szybko!

Właśnie ukazała się Twoja pierwsza epka, zatytułowana „Jungle Omen”.

Traktuję to wydawnictwo jako oficjalne, bo taka a nie inna jego forma była moim świadomym pomysłem. Każdy egzemplarz płyty jest ręcznie wykonany: tekturowe pudelka wycięte z używanych kartonów, płyty CDR zdobione kolażami, a każda z nich jest inna. Produkt końcowy jest przyjazny środowisku i tworzy organiczny kontakt z odbiorcą. Jest również wyrazem szacunku dla słuchacza, który kupuje coś wyjątkowego zamiast kolejnego klonu wyplutego z taśmy produkcyjnej. Połowę zysków ze sprzedaży wysyłam organizacjom ratującym goryle. Płytę można zamówić przez Bandcamp. Chciałbym kiedyś wydać swój gługogrający materiał na winylu w jakimś ciekawym wydawnictwie. Na razie jednak tworzę nowe kawałki i przygotowuję się do kilku wiosennych koncertów.

Twoja muzyka to z jednej strony bity, które tworzysz na samplerach, a z drugiej masa sampli, często dźwięków dżungli i naturalnych krajobrazów.

Mój flow to głęboka tęsknota do tropików, do ciepła, natury, równowagi zmysłów i instynktów. Pomimo wyboru elektronicznych narzędzi – laptopa i samplera – tworzę instynktownie i spontanicznie. Aby uzyskać niepowtarzalne brzmienia, zbudowałem mały keyboard z kilku innych zepsutych instrumentów. Kolekcjonuje również dźwięki znalezione w różnych częściach świata i internecie. Modyfikuje je i wykorzystuje do aranżacji. Zbieram też zdjęcia z których robię kolaże. Sytuacja wygląda podobnie zarówno ze zdjęciami jak i dźwiękami. W mojej głowie pojawia się pomysł na stworzenie czegoś nowego i nagle przypominam sobie, że gdzieś kiedyś znalazłem coś co właśnie teraz mi się przyda, bo jakimś magicznym przypadkiem pasuje. To jak układanie puzzli.

[Jakub Knera]

recenzje Ebola Ape w popupmusic