polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Izes
Spatif | Sopot | 2.10.12

Debiutancki album Izes czyli Izy Sawickiej już teraz jest dla mnie jednym z najciekawszych tegorocznych wydawnictw, ale też i zjawisk. Dane było mi go usłyszeć na tydzień przed premierowym koncertem, a to ważne, bo zarówno wersja studyjna jak i odsłona sceniczna bronią się świetnie.

Izes zwraca na siebie uwagę przede wszystkim głosem o bardzo dużej skali - z jednej strony szepcze, krzyczy, a z drugiej jakby sztucznie powtarza pewne frazy, co tylko podbija efekt jej muzyki. A w zespole towarzyszy jej całe grono trójmiejskich improwizatorów - Michał Gos na perkusji, Tomasz Szwelnik na klawiszach (w wersji studyjnej Andrzej Izdebski), Marek Rogulski na trąbce, Irek Wojtczak na klarnecie i Ewa Kaszuba na skrzypcach. W rezultacie dostajemy więc muzykę jazzową, o mocno improwizowanym i awangardowym zacięciu, która czasem przybiera bardziej melodyjne formy, a której głos Izes dodaje specyficznej, zgrzytliwej, czasem nieprzyjemnej, ale wciągającej przebojowości.

Na koncercie wokalistka (która ma za sobą również aktorskie doświadczenia), pokusiła się o przełożenie swojej muzyki na mini-spektakl, z towarzyszącymi tancerkami, czy zmienianymi przez nią strojami - od mrocznej i krwistej diablicy, po demonicznego wampa, aż do niewinnej niewiasty, która w bieli obnaża się przez publicznością, a nawet zdziera z siebie skórę. Przez cały czas artystka podkreślała sztuczność ruchów, także przez odpowiednie wokalizy, nawiązując do bycia lalką, w którą przeobraziła się na okładce swojej debiutanckiej płyty.

Momentami nie ciężko było nie skojarzyć tego występu z gwiazdorskimi popisami Dody czy Lady Gagi, ale Izes to zupełnie inna bajka - wymagającego większego skupienia, mniej przyjemna, drapiąca, mroczna i mimo wszystko bardziej skomplikowana. Zarówno przez teksty, wyciągające wszystkie brudy na wierzch, jak i przez muzykę - nierówną, niełatwą i nie za bardzo nadającą się na playlisty radiowe. Ale ważne jest to, że cała wizualna otoczka, nie przysłoniła muzyki. Dla mnie wręcz była tylko dodatkiem, bo muzycznie materiał z "Emotional Risk" broni się świetnie. Koncert tylko potwierdził, że to zwarty i przemyślany koncept.

[zdjęcia: Jakub Knera]

Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes
  [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]
Izes [fot. Jakub Knera]