polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Jazz i okolice 2012
Górny Śląsk | 27.09-02.12.12

Jazz i okolice powrócił na dobre. Tegoroczna edycja odbywa się - inaczej, niż bywało wcześniej - w kilku miastach Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Pierwszy wieczór festiwalu muzyki improwizowanej miał miejsce w Chorzowskim Centrum Kultury, a wystąpili Bee's Knees Quartet Irka Wojtczaka i Mary Halvorson Trio.

Kwartet trójmiejskiego saksofonisty jest prawdopodobnie najbardziej wyrazistym z jego projektów. Kamil Pater w zdecydowany i charakterystyczny sposób zrealizował hasło przewodnie wieczoru: gitara, jej nowe brzmienia i aspekty improwizacji. Zdaje się, że w żadnym z dotychczasowych zespołów bydgoski gitarzysta nie zostawił tak wyraźnego śladu. Jego skupiona gra była naznaczona użyciem sporej ilości efektów, przetwarzaniem dźwięku i indywidualnym stylem. W jednym z utworów to on wiódł prym, zapętlając kilka dźwięków i odtwarzając je wstecz, a reszta zespołu podążała za nim. Znani z PRL Kwintet Adam Żuchowski i Kuba Staruszkiewicz tworzyli silny tandem rytmiczny. Wszechstronność perkusisty, swoisty, plastyczny styl i osobiste podejście do instrumentu stawia go w gronie najciekawszych muzyków sceny improwizowanej – nie tylko w Polsce. Żuchowski jest sprawdzonym w innych kwartetach Wojtczaka kontrabasistą, którego brzmienie czerpie zarówno z muzyki improwizowanej, jak i współczesnej. Nieco wycofany lider prowadził zespół nienachalnie, domykając brzmienie kwartetu raz liryczną, innym razem bardziej energiczną ekspresją saksofonu i klarnetu. Kompletny występ.

Brzmienie Mary Halvorson Trio rozpościera się pomiędzy niemal noise-rockowymi i sonorystycznymi eskapadami, psychodelią, minorową liryką, a jazzową elegancją i poszukiwaniem idealnej, choć niekoniecznie najprostszej melodii. Delikatny głos i skromność pochodzącej z Bostonu gitarzystki tworzy silny kontrast z jej wyobraźnią muzyczną, sposobem kompozycji i improwizacji. Jej trio to zespół w pełni profesjonalny, potrafiący ciekawie zaprezentować gotowe kompozycje i twórczo improwizować. John Hebert i Ches Smith kilkakrotnie wyszli przed szereg. Solówki kontrabasisty wypełniały przestrzeń centrum kultury, eksplorując do głębi brzmienie instrumentu. Gęsta gra Smitha wprowadziła art-rockowy idiom spowinowacony z improwizacją. Rewelacyjne otwarcie festiwalu, choć niekoniecznie prezentujące prostą muzykę.

 

Drugi wieczór pt. Nowe formy ekspresji w jazzowym combo (Jazz Club Hipnoza) w pełni zrealizował polski Jazzout i sensacyjne Mostly Other People Do The Killing. Rozbudowany do kwintetu zespół Tymańskiego, który tym razem wystąpił jako gitarzysta (na kontrabasie: Olo Walicki) skręcił w bardziej awangardową stronę - inaczej, niż rok temu w katowickim klubie Panorama, gdy kreatywnie potraktowany swing i tradycja znajdowały się w centrum zainteresowań muzyków. Tym razem Ziętek znacznie częściej loopował i przetwarzał dźwięk trąbki, Wojtczak pozwalał sobie na wyjścia poza klasycznie rozumianą harmonię, Staruszkiewicz - jak zawsze - drążył swój styl, eksponując nieprzeciętne umiejętności. Tymański również pozwalał sobie na bardziej odważne potraktowanie gitary w połączeniu z efektami; kilkakrotnie współpracował w warstwie rytmicznej z Walickim. Ten ostatni, będąc reprezentantem autorsko rozumianej muzyki współczesnej, wraz z perkusistą trzymał zespół w ryzach, a jego solówki były równie interesujące, co solowe zabiegi Heberta miesiąc wcześniej.

Jak wspomniał Piotr Lewandowski w relacji z Warszawy, muzyka Mostly Other People Do The Killing faktycznie jest skomponowana w sposób otwarty, ale zawiera pewne stałe elementy, po które muzycy mogą sięgnąć w każdej chwili, osiągając zamierzony efekt - porażenie publiczności. Imponuje fizyczne scalenie Petera Evansa z trąbką. Niezależnie od obranego kierunku - proste melodie, oddech cyrkulacyjny wywołujący trans, zadęcia tworzące efekt trąb jerychońskich - jego zaangażowanie w grę jest struprocentowe. Płyny wyciekające z trąbki mówiły same za siebie. Moppa Elliot jest najbardziej tradycyjnym muzykiem w tym zestawie. Kevin Shea dokłada doświadczenie antyrockowego Storm&Stress, dociążając je intensywnością gry i samplami. John Irabagon jest najbardziej "jazzowym" muzykiem MOPDTK, w pewnym sensie spowinowaconym z współczesną tradycją muzyki improwizowanej. Całość prezentuje kwartet kompletny, ponadgatunkowy; eksplorujący własny, niepodrabialny styl, na który składa się muzyka improwizowana, aleatoryzm, rockowa energia i autorskie podejście do instrumentów. Od chaosu do harmonii i z powrotem, ale inną drogą, objazdem, a całość pod kontrolą, której stałym elementem jest improwizacja - tak mógłby brzmieć manifest nowojorskiego kwartetu.

 

Po obezwładniającym występie Mosty Other People Do The Killing przyszła pora na bodajże najbardziej rozpoznawalną postać tegorocznej edycji festiwalu: Marca Robota i jego Ceramic Dog Trio, którzy zagrali w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu.

Supportujący nowojorski skład Jan Malecha Quartet okazał się być propozycją wyważoną, reprezentującą raczej klasyczny biegun szeroko pojmowanego jazzu. Sekcja rytmiczna (Michał Kapczuk, Grzegorz Masłowski) oraz dwóch solistów: saksofonista Jarosław Bothur i gitarzysta Jan Malecha zaprezentowali całkiem sprawny set, oscylujący wokół zabawy jazzową formą. Lider zespołu jest zafascynowany zabawą metrum, stawia raczej na ściśle zamknięte utwory, zaplanowany, zapisany w nutach tor kompozycji, a partnerzy sceniczni w stylowy sposób realizują jego zamysły. Muzyka relaksująca, szukająca dla siebie miejsca w obrębie poszukiwań wewnątrz samego sposobu kompozycji, choć niekoniecznie nasycona emocjami.

Ekspresyjne szaleństwo sceniczne Marc Ribot Ceramic Dog Trio było przeciwieństwem statycznej gry polskiego kwartetu. Niezależnie, czy prezentowali muzykę Brubecka („Take 5”), Hendrixa („Wind Cries Mary”), czy własne kompozycje, piętno i charyzma Ribota, grającego na syntezatorach basisty Shahzada Ismaily’ego i wszechstronnego perkusisty Chesa Smitha odciskały się wyraźnym śladem na muzycznej tkance. Pisanie o tym koncercie w kontekście utworów, kompozycji, nut, czy innych muzycznych pojęć wypacza doświadczenie występu nowojorskiego tria. Muzycy zawładnęli przestrzenią Teatru Zagłębia w Sosnowcu, wciągając publiczność w zawiłą, lecz w pełni kontrolowaną podróż przez własną muzyczną jaźń. Opanowanie technik gry i technologii przetwarzania dźwięku (każdy z muzyków – włącznie ze Smithem, który np. loopował uderzenie w werbel i zmieniał jego ton equalizerem – przetwarzał dźwięk w czasie rzeczywistym) pełniły rolę służebną wobec niezwykle oryginalnej ekspresji i specyficznego flow, w którym muzycy znaleźli się od momentu wejścia na scenę. Lekkość muzyki improwizowanej, choć raczej o rockowym, momentami wręcz metalowym, czy raczej – stoner-rockowym, drone’wo-ambientowo-noise’wym obliczu, acz nie bez wyraźnych śladów koronkowych melodii, funkowego groove’u sekcji rytmicznej i syntezatora, czy art-punkowego szaleństwa perkusisty. Całość jednak w pełni swoista, oryginalna i własna. Ceramic Dog to współczesny (i uwspółcześniony doświadczeniem muzyki ostatnich trzydziestu lat) odpowiednik Band of Gypsys – wyzwolone z wszelkich ram gatunkowych, jamujące i powalające słuchaczy trio bawiące się na scenie muzyką, a jednocześnie dokonujące spektakularnego scalenia najistotniejszych elementów występu na żywo: swoistego luzu, precyzji, improwizacji, umiejętnego stopniowania napięcia przy jednoczesnym wyczuciu siebie nawzajem. Jeden z najciekawszych koncertów w ciągu ostatnich dwunastu lat w okręgu katowickim.

 

Dwa ostatnie wieczory festiwalu to wyciszenie, choć nie obyło się bez wątków okołotanecznych. IRCHA Clarinet Quartet wprowadził zgromadzonych w klubie Hipnoza w refleksyjny nastrój, prezentując zdecydowanie religijny charakter muzyki żydowskiej. Był to koncert tworzący mistyczne przestrzenie, próbujący zgłębić istotę obcowania muzyków z publicznością, istotę międzyludzkiej komunikacji niemal bez użycia słów. Kwartet złożony z czołówki polskiej muzyki improwizowanej (Trzaska / Szamburski / Górczyński / Zimpel) potraktował niguny i pieśni sefardyjskie, na bazie których buduje swoją muzykę, jak swoiste punkty zaczepienia w free-improv – były one wyjściem do kolektywnej improwizacji lub fragmentem, do którego w wyniku improwizacji cały zespół zmierzał. Współbrzmienia klarnetów basowych i Bb, wymienność ich funkcji w zespole, zespołowość polegająca na pozostawianiu miejsca partnerom scenicznym, specyficzne spacery wokół siebie, przejścia od fragmentów transowych do atakujących słuchaczy kawalkad basowych dźwięków granych unisono – to wszystko stanowiło o wyjątkowości koncertu, który w pełny sposób zrealizował założenia lidera: odkrywanie własnego dziedzictwa i szukanie punktów stycznych w muzyce chasydzkiej i współczesnej.

Madness Orchestra w umiejętny sposób odnalazło łącznik pomiędzy współczesnymi, a dawnymi groove’ami. David Krakauer dobierając kreatywnych muzyków do składu zespołu (Sheryl Bailey – gitara, Jerome Harris – gitara basowa, Todd Eisler – perkusja, Keepalive – sampler) po raz kolejny w oryginalny sposób bawi się muzyką klezmerską, de facto wracając w swoich projektach do jej pierwotnej funkcji: twórczości ludycznej, tanecznej. W tym kontekście nie dziwi połączenie funkowego basu i hendrixowskiej gitary z parajazzowymi solówkami perkusji, hip-hopowymi beatami, samplami dawnych pieśni i unoszących się ponad całością melodii klarnetu. Niezależnie, czy muzycy prezentowali kompozycje własne, Johna Zorna, czy środkowoeuropejskich kompozytorów, autorski rys tworzący dzisiejszą muzykę taneczną na bazie tradycji odcisnął swoje piętno. Ciekawostką był udział Krakauera w ostatnim utworze IRCHA Clarinet Quartet pod koniec występu polskiego zespołu.


Ostatni wieczór tegorocznej edycji festiwalu Jazz i okolice rozpoczął się z kolei od „bujającej” odmiany bluesa – występu Kajetan Drozd Trio. Muzyka śląskiego trio odwołuje się do knajpianej odmiany rock’n’rolla w klimacie The Blues Brothers. Zespół w obrębie dwunastu taktów jest w stanie stworzyć przyjemną formę tanecznej, brudną w swej istocie i bardzo swobodną niezobowiązującym groove’em odmianę ponad stuletniego gatunku. Jazzująca sekcja rytmiczna w połączeniu z gitarą akustyczną i lekko zdartym śpiewem tworzy przyjemną miksturę. Koncert okazał się dobrym, rozluźniającym supportem.
Mistrz wiolonczeli Erik Friedlander pojawił się w Gliwicach z czołówką nowojorskiej sceny muzycznej: znanym z Mr. Bungle i wielu projektów Zorna kontrabasistą Trevorem Dunnem, współpracującym m. in. z Krakauerem Michaelem Sarinem i znanym z zespołów Wyntona Marsalisa i Cassandry Wilson, grającym na gitarze rezofonicznej Douglasem Wamble. Bonebridge Band jest przesiąknięty melancholią południa USA, jednak muzyka jaką tworzą jest w pełni autorska. Przenikające się, błogie melodie, spokojne harmonie rozchodzące się w przestrzeni przytulnego klubu 4art, nienachalna wirtuozeria wszystkich instrumentalistów w idealny sposób zakończyły trwający od końca września festiwal. Muzyka formalnie niekoniecznie łatwa, choć podana w sposób przyswajalny nawet dla osób, które z muzyką improwizowaną nie mają związku.

Nowa formuła festiwalu polegająca na rozmieszczeniu koncertów w kilku miastach konurbacji górnośląskiej w zdecydowany sposób odświeżyła formułę cyklu Jazz i okolice. Gust i wyczucie organizatorów, polegające na budowaniu bloków tematycznych i doborze czołówki polskiej i amerykańskiej muzyki improwizowanej i okolic, pozwoliły na obcowanie z muzyką na żywo najwyższej klasy i, co istotne, muzyką świeżą, aktualną, dzisiejszą. Miejmy nadzieję, że mimo reorganizacji, przyszłoroczna edycja odbędzie się, będzie równie spektakularna, a kolejne będą cieszyć się coraz większym powodzeniem. Czekamy na sygnał, sygnał z centrali dobrej muzyki – z Górnego Śląska.

[zdjęcia: Łukasz Folda]

Bee's Knees Quartet [fot. Łukasz Folda]
Bee's Knees Quartet [fot. Łukasz Folda]
Bee's Knees Quartet [fot. Łukasz Folda]
Bee's Knees Quartet [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson Trio [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson Trio [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson Trio [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson Trio [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson Trio [fot. Łukasz Folda]
Mary Halvorson + Irek Wojtczak [fot. Łukasz Folda]
Jazzout [fot. Łukasz Folda]
Jazzout [fot. Łukasz Folda]
Jazzout [fot. Łukasz Folda]
Jazzout [fot. Łukasz Folda]
Jazzout [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Mostly Other People Do The Killing [fot. Łukasz Folda]
Jan Malecha Quartet [fot. Łukasz Folda]
Jan Malecha Quartet [fot. Łukasz Folda]
Jan Malecha Quartet [fot. Łukasz Folda]
Jan Malecha Quartet [fot. Łukasz Folda]
Jan Malecha Quartet [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Marc Ribot Ceramic Dog Trio [fot. Łukasz Folda]
Mikołaj Trzaska IRCHA Clarinet Quartet [fot. Łukasz Folda]
Mikołaj Trzaska IRCHA Clarinet Quartet [fot. Łukasz Folda]
Mikołaj Trzaska IRCHA Clarinet Quartet [fot. Łukasz Folda]
Mikołaj Trzaska IRCHA Clarinet Quartet [fot. Łukasz Folda]
Mikołaj Trzaska IRCHA Clarinet Quartet + David Krakauer [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
David Krakauer and the Madness Orchestra [fot. Łukasz Folda]
Kajetan Drozd Trio [fot. Łukasz Folda]
Kajetan Drozd Trio [fot. Łukasz Folda]
Kajetan Drozd Trio [fot. Łukasz Folda]
Erik Friedlander’s Bonebridge Band [fot. Łukasz Folda]
Erik Friedlander’s Bonebridge Band [fot. Łukasz Folda]
Erik Friedlander’s Bonebridge Band [fot. Łukasz Folda]
Erik Friedlander’s Bonebridge Band [fot. Łukasz Folda]
Erik Friedlander’s Bonebridge Band [fot. Łukasz Folda]