polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
BABADAG Babadag

BABADAG
Babadag

Nazwa zespołu wskazuje kierunek na południowy wschód, ale siła projektu Oli Bilińskiej tkwi w oryginalnym spotkaniu wschodu z zachodem, północy z południem, spotkaniu na jakimś nieistniejącym, wyidealizowanym odludziu. To tam wyeksponowane brzmienia instrumentów perkusyjnych, z jednej strony karaibskich w postaci steel drum, z drugiej strony surowych rytmów, które mogłyby się znaleźć na płycie Hedningarny, łączą się naturalnie. Podobnie jak naturalne wydaje się wyśmienite przeplatanie języków i powiązanych z nimi artykulacji – angielskiego z prostolinijną szlachetnością w stylu Joni Mitchell, oraz polskiego ze słowiańską, przenikliwą ekspresją, podobnie piorunującą jak u Kapeli ze Wsi Warszawa. Maja Kleszcz zresztą niejako przetarła ten szlak, sięgając po afroekspresję np. „Mateuszu” lata temu, a później w Incarnations nasączając białym śpiewem muzykę bardziej pop. Ola Bilińska gra tutaj jednak va banque, znajdując dla jednego i drugiego stylu śpiewu wspólną przestrzeń, czasem nawet w jednym utworze – w opartym o wokal, rytm i puls, przeplatającym języki i ekspresje, operującym kontrastami „Moon”, rezultaty są genialne. Podobnie w „Clay”, w którym Bilińska od pewnego momentu „na biało” śpiewa po angielsku.

Babadag jest zresztą najciekawszy wtedy, gdy amerykański folk traktuje jako jedno ze źródeł, a nie podstawowy punkt odniesienia. W „Bare Feet, Dirt Road” skontrapunktowanie banjo śpiewem gardłowym, czy może innego pochodzenia dronem, takim jak w „(Not) Taller Than Trees”, wnosi urokliwe, choć standardowe piosenki na poziom wyżej. W paru miejscach, np. „Hole Me! Fire”, chyba najbardziej banalnym tutaj utworze, trochę tego brakuje. Ale to w dużej mierze skutek tego, jak pomysłowo zrealizowane są inne utwory. Przy tym, duża część uroku Babadag tkwi w dość skromnych zamiarach – to płyta niespektakularna, płynąca jakby w tempie oddechu, cicha (choć dynamiczna), przeciwstawna dla miejskiego zgiełku, w którym jej słuchanie zresztą nie ma sensu. Zagrana precyzyjnie, oszczędnie, przyciągająca uwagę, ale pozostawiająca słuchaczowi przestrzeń dla jego własnych myśli i wyobrażeń. Brawo.

[Piotr Lewandowski]