Kraut-punk, dosłownie i w przenośni. Niemiecki zespół o francuskiej nazwie z albumem zatytułowanym: "Jeśli chcesz być Chińczykiem, musisz jeść okropne rzeczy". Soriano (wydawca płyty) wspomina, że Berlin ostatnimi czasy nie jest znany z punku, ale trudno jest też postawić zarzut o braku konkurencji. Banque Allemande można z powodzeniem porównać do rodzimego Wilczego Szańca - pierwszy LP był tak naprawdę kompilacją dwóch demek, w obu przypadkach zespoły mają naprawdę unikalny dźwięk i drugie albumy zespołów są rozwinięciem wszystkich najlepszych aspektów debiutów. Podobne są nawet ilości nakładu płyt. Nie miałoby to oczywiście znaczenia, gdyby nie jakość - tak BA jak i Szaniec są królami swojego (małego) podwórka i z każdym kolejnym wydawnictwem bronią swej pozycji.
Krótko mówiąc: Willst du Chinese jest fantastycznym LP. Wszystko tu działa - otwarcie, przebieg, zakończenie, brzmienie całości, melodyjność, teksty. Nawet okładka jest doskonała - po raz kolejny jedną ze swoich grafik udostępnił Jurgen Grewe. Przy opisywaniu brzmienia zespołu niemieccy recenzenci wspominają Urlaub In Polen i faktycznie słychać podobny zachwyt niemieckim motorik, ale w tym przypadku obstawiałbym raczej Couch, feedtime lub Cheveu. W stosunku do Einz, Zwei jest tu mniej znacznie noise-punku, akcent przesunął się na minimalistyczny r'n'r w stylu Eddy Current rozciągnięty do kawałków dziesięciominutowych. Czterdzieści minut na winylu wystarczy zespołowi tylko na sześć kawałków. Tej długości zupełnie nie słychać, ponieważ wszystko jest zagrane na zupełne bezdechu. Wyjątkiem jest tutaj potężny sludge w przedostatnim "Schlaf An Einem Anderen Tag". Całość (z wyjątkiem dwóch linijek w ostatnim kawałku) jest wydeklamowana po niemiecku, co jest wielką zaletą. Świat naprawdę nie potrzebuje kolejnych muzyków śpiewających łamaną angielszczyzną.
Mam wielką nadzieję, że zespół znajdzie czas (i pieniądze) na przeprawę przez Odrę i zagra kilka koncertów w Polsce. Byłbym pierwszy w kolejce po bilety.
[Marek J Sawicki]