polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Steve Mason Monkey Minds in the Devil's Time

Steve Mason
Monkey Minds in the Devil's Time

Monkey Minds in the Devil's Time to druga płyta, którą były lider The Beta Band, sygnuje swoim nazwiskiem. Słuchając twórczości szkockiego zespołu daje się wyczuć pierwiastek magii unoszący się nad jego członkami. Czy podobne wrażenia można odnieść na najnowszym albumie Masona? Odpowiem tak: żałujmy, że Szkoci zawiesili (?) swoją działalność, bo jeśli jego główna postać jest w tak doskonałej formie, to można tylko wyobrażać sobie jak mogliby brzmieć jako kolektyw.

Najnowszy album Masona to apologia eklektyzmu. Szkot na trwającej blisko godzinę płycie pokazuje jak świeżo może brzmieć indie-rock. Uciekając od hermetyzmu i zaszufladkowania były wokalista The Beta Band maluje heterogeniczny krajobraz, w którym osobiste rozterki przeplatają się z polityczno-społecznym rozczarowaniem. Dzięki temu na Monkey Minds in the Devil's Time jest miejsce zarówno dla subtelnego trip-hopu („Never Be Alone”) jak i chwytliwej ballady („A Lot Of Love”). Jednak to nie koniec niespodzianek – dalej mamy „More Money, More Fire”, hip-hopowy protest-song nagrany do spółki z Mc Maestro czy kapitalne połączenie elektroniki z folkiem w „Seen It All Before”. Nie brakuje też uśmiechu w stronę macierzystej kapeli Masona, o czym mogą świadczyć „Oh My Lord” czy „Come to Me” przywołujące skojarzenia z najlepszymi utworami Beta Band.

Monkey Minds in the Devil's Time to płyta, od której nie można się oderwać. Perspektywa przyjęta przez Masona to obraz muzycznej świadomości oraz dojrzałości. Szkot już dawno wybrał drogę, którą konsekwentnie podąża, nie zwracając uwagi na panujące mody i trendy. W końcu, pokazuje, że bunt wciąż może „produkować” świetne albumy.

[Mateusz Nowacki]