Mimowolnie śledzę karierę zespołu HTRK – widziałem ich koncert jeszcze jako trio, widziałem ich w duecie, a po drodze sprawdzam jak ich pomysły ewoluują w materiale studyjnym, nigdy specjalnie wyczekiwanym, ani przesadnie zaskakującym. Można pokusić się o stwierdzenie, że Psychic 9-5 to nowy rozdział w historii zespołu, pierwsza płyta nagrana jako duet (rejestrację poprzedniego wydawnictwa przerwała śmierć jednego z muzyków, Seana Stewarta). Ten „nowy rozdział” jest tutaj słyszalny – przede wszystkim w warstwie kompozycyjnej. Analogowe brzmienie instrumentów całkowicie ustąpiło miejsca elektronice, więc teraz „hate rock” z nazwy nabiera nowego wydźwięku. Dominują tu rozmyte, pełne pogłosów melodie, oparte na ambientowych, przestrzennych tłach i wyznaczających rytm, syntetycznych bitach. W tle jawią się syntezatorowe wstawki i linie wyrazistego basu, które uzupełnia wokal Jonnie Standish, o wiele bardziej charakterystyczny i wyrazisty niż dotąd. Miarowe tempo sprzyja muzycznej mgiełce i litaniom tekstów o miłości czy ciele albo relacjach zachodzących między nimi dwoma. To album uwodzący, o prostej formie, ale jednocześnie chwytliwie zahaczający o dubowe rejestry, drgające delaye, które budują jego osobliwą atmosferę. To także najbardziej dojrzałe wydawnictwo zespołu, który po przejściu burzliwej drogi po linii od rocka do elektroniki, zdaje się wreszcie obierać przemyślany i konsekwentny kierunek.
[Jakub Knera]