polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Mastodon Live at Brixton

Mastodon
Live at Brixton

Trudno o lepszy moment i lepszą listę utworów, aniżeli rok 2012 i set z jakim muzycy intensywnie promowali na klubowej trasie swój ostatni album The Hunter, by zaprezentować wyjątkowość występów live najbardziej niedocenionego zespołu w świecie ciężkich, gitarowych brzmień. Mastodon, bo o nim tutaj mowa, od zawsze pozostawał gdzieś w rezerwie metalowej rzeczywistości, której przewodzi słynne „The Big Four”.

Live at Brixton
ostatecznie przypieczętowuje i potwierdza, iż obecnie metalowym numerem jeden jest kwartet z Atlanty. Nie mogło być inaczej. Z roku na rok, z płyty na płytę coraz dojrzalsi, coraz lepsi na żywo, doszli do mistrzowskiej formy powstałej na bazie doskonałego zestawienia intensywności, luzu oraz kompozycyjnej wszechstronności, które to stanowią o sile i rozpoznawalności unikatowego stylu reprezentowanego przez Amerykanów.

Wydawnictwo pozbawione jest efekciarstwa, sztuczności, które często towarzyszy produkcjom rejestrowanym w słynnym Brixton (czego przykładem choćby przesłodzone dvd Machine Head Elegies) i zawiera zbiór ponad dwudziestu utworów, które zespół prezentował każdego wieczoru w małych, idealnie dobranych na tę okazję, klubach. Dominują, co logiczne, pozycje z najlżejszego, ale za to najbardziej aktywnego w kategorii „psilocybe”, wspomnianego powyżej The Hunter. Owe, mocniejsze niż w wersji studyjnej, potęgują wartość jaką przedstawia, czasami krytykowany za zbyt dużą łagodność, album. Otwierający całość rzęsisty „Dry Bone Valley”, błądzący w stylu retro „Black Tongue”, dziki „Blasteroid”. Utopijny „All The Heavy Lifting” oraz jeszcze bardziej cudownie ospały live „Curl of The Burl” ukazują muzyczny kunszt i jasność konceptu zrealizowanego na ostatniej płycie. Nie mogło oczywiście zabraknąć wzmacniających energetyczny przekaz klasyków. Niszczycielską moc „Crystal Skull”, „Sleeping Giant”, „Circle of Cysquatch”, „Aqua Dementia”, „Iron Tusk” oraz „March of The Fire Ants” zna każdy szanujący się fan metalu. Dopieszczona w każdym detalu produkcja stanowi dobrą propozycję na spędzenie stu minut w pełnym wrażeń świecie, serwującym odbiorcy ogromną dawkę animuszu, werwy i niespotykanego od dawna impetu.

Po obejrzeniu i wysłuchaniu tego wydawnictwa pozostaje mieć nadzieję, że któregoś dnia również w kraju nad Wisłą zaprezentowany zostanie niepowtarzalny, przedstawiony w tym materiale spektakl zespołu, który ciężką pracą, autentycznością i pomysłem na siebie wszedł na sam szczyt metalowego topu.

[Dariusz Rybus]