polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Duane Pitre / PITRELEH Feel Free: Live At Cafe OTO / PITRELEH

Duane Pitre / PITRELEH
Feel Free: Live At Cafe OTO / PITRELEH

Feel Free: Live At Cafe OTO to trzecia realizacja Feel Free Duane’a Pitre – po elektronicznej instalacji i nagraniu studyjnym. Instrumentarium na nagraniu z londyńskiego koncertu jest analogiczne jak na realizacji studyjnej, ale oprócz Pitre’a, sterującego komputerowo elektroniką i gitarowymi flażoletami, na obu wersjach gra jedynie Jesse Sparhawk na harfie. Pozostała czwórka instrumentalistów wykonuje utwór po raz pierwszy. W wersji koncertowej (na szczęście publiczności nie słychać) uwagę zwraca żywy charakter interakcji – wersja studyjna opierała się jednak na pietyzmie i krystalicznej czystości dźwiękowego planu, tutaj lepiej odczuwalne jest współgranie muzyków oraz naturalny pogłos instrumentów. W studiu instrumenty oszczędnie skapywały z tajemniczą, ale piękną logiką, tutaj dźwięki padają sążniście, zwłaszcza wraz z wydłużaniem się trwania poszczególnych fraz w miarę rozwoju utworu. W efekcie wyraźniejszy jest też azjatycki feeling utworu. Logika oczywiście pozostaje ta sama – seria pozornie donikąd nieprowadzących interakcji zdefiniowanych przez harmoniczne serie generowane komputerowo przez Pitre’a, zwieńczonych stopniowo narastających i scalającym cały zespół dronem, który zresztą brzmi tutaj potężniej niż w studio. Ale nowa wersja w imponujący sposób pokazuje fascynujący potencjał tej kompozycji, której naturą jest ciągła ewolucja wewnątrz i niezwykły, medytacyjny spokój.

O ile Feel Free dronem się tylko kończy, to muzyka PITRELEH dronem i ledwie zauważalną przemianą stoi. Nie jest to niespodzianka. To pierwszy album w duecie obu panów, którzy wcześniej wydali split (właśnie z elektroniczną wersją Feel Free). Na tle ludzkiego, humanistycznego wręcz Feel Free, PITRELEH zdaje się wyrachowany, zimny, choć z drugiej strony stupor jest mniejszy niż często u Eleha. Pitre także operował tego typu minimalizmem, choć raczej na styku elektroniki i instrumentów tradycyjnych (Organized Pitches Occuring in Time, Origin), więc tutaj mamy większy ascetyzm. Może to autosugestia, ale nagranie (dwa utwory, bo dwie strony winyla) zdaje się trochę mniej laboratoryjne niż inne elehowe, być może to kwestia w glacjalnym tempie wibrujących górnych rejestrów. Słuchane głośno na dobrych głośnikach, PITRELEH obezwładnia dyskretnym woalem i choć to było przewidzieć na podstawie wcześniejszej twórczości muzyków, to trudno odmówić sugestywności tym ascetycznym, skoncentrowanym monumentom.

[Piotr Lewandowski]