Parę lat minęło od płyty Mitchów z Igorem Krutogolovem, płyty fajnej, ale jednak takiej, do której rzadziej się wraca niż do innych ich płyt. Koncert jednak wyraźnie pokazał, że materiał ma wielki potencjał i jest koncertową petardą - zarówno dzięki energicznemu, nie oszczędzającemu się wokaliście, jak i wyraziście, mocno grającym Mitchom. Tu nie było koktajlowego przymrużenia oka, raczej taki pattonowski surrealizm a la Mr. Bungle. Świetny koncert.
Chicagowski Cheer-Accident ostatnią płytę w trzydziestoletniej karierze wydał trzy lata temu, więc ten koncert nie miał charakteru jednoznacznie powiązanego z konkretnym wydawnictwem. Ale był bardzo dobry, po trochę drętwym początku (i dość długiej przerwie między koncertami), zespół rozpostarł swoją niejednoznaczną muzykę, balansującą między piosenką i abstrakcją, nawiązującą do nurtu rock in opposition, ale bez nadęcia, z pewnym dystansem, a zarazem skupieniem.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]