polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Loops Haunt  Exits

Loops Haunt
Exits

Artyści z tzw. sceny elektronicznej (jakkolwiek szeroko rozumianej), coraz częściej dochodzą do punktu, kiedy ładnie sklejone melodie, bardziej lub mniej rytmiczne, to za mało. Pomijam rzecz jasna dokonania bardziej awangardowych działań, piszę o tych, którzy siedzą w tzw. (znów!) muzyce klubowej. Z jednej strony, zbyt dużo zostało w tym temacie powiedziane, a z drugiej jak każdy nurt ten także się rozwija. Ubiegłoroczna płyta Holdena pokazuje że może być jeszcze coś do odkrycia, świeżego i zaskakującego. Debiut długogrający Loops Haunt ciężko takim objawieniem nazwać, ale z pewnością niesie duży potencjał ku temu jak muzykę elektroniczną ukazać w nowym świetle. Na Exits można spojrzeć z kilku perspektyw, w zależności od tego, co wyda się w tym materiale najatrakcyjniejsze. Jeśli spojrzeć na formę to Scott Douglas Gordon bardzo ciekawie łączy sample z najróżniejszych estetyk – od ambientowych, syntezatorowych mgiełek, przez taneczne rytmiczne uderzenia, po partie pozornie nie przystających instrumentów jak jazzowa perkusja w otwierającym płytę, tytułowym otworze. Jeśli analizować tę płytę przez strukturę to nie jest zestawem pojedynczych utworów, ale płynną całością, układanką utworów, które razem tworzą pełną, kompleksową całość. Jeśli mowa o dramaturgii to na „Exits” ciężko wskazać momenty mocne, wyraziste. To właśnie równowaga użytych środków stanowi o jej wartości, temu że przez cały czas trwania, słucha się jej w podobnym napięciu, w oczekiwaniu na muzyczne niespodzianki. Loops Haunts łowi loopy, jak wskazuje nazwa, ale nie buduje z nich utworów na banalnych repetycjach, łącząc je w bardziej pomysłowy, ale też całkiem świeży sposób. I chociaż powyższe spojrzenia można by wyciągnąć z wielu współczesnych elektronicznych płyt, to właśnie na Exits powyższe elementy łączą się w taki sposób, że brzmią chwytliwie a jednocześnie interesująco.

[Jakub Knera]