polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Gaap Kvlt Void

Gaap Kvlt
Void

Gaap Kvlt to muzyczny okultysta. Bądź okultystka. Niewiele wiadomo o osobie, która stoi za tym projektem, oprócz tego, że jest to „tajemnicza postać w kapturze”. Być może tak jest nawet lepiej. Ezoteryczna otoczka narracyjna doskonale dopełnia muzykę z płyty Void, dźwięki mroczne, niepokojące, przeszywające, które zdają się działać na słuchacza zdecydowanie bardziej podprogowo, niż na poziomie świadomości.
Pierwszy długogrający album Gaap Kvlt, wypełnia dziewięć kompozycji, które usytuowałbym gdzieś pomiędzy dark ambientem, a delikatną muzyką industrialną. Void operuje rozwlekłymi dronami, plamami dźwięku, przypominającymi niekiedy didgeridoo o bardzo niskiej tonacji. Czasami industrialne pogłosy wybrzmiewają naprzemiennie przez całą kompozycję tworząc bardzo zawiesistą, hipnotyczną, muzyczną tkankę. Warstwa rytmiczna wkrada się na Void dość subtelnie i z rzadka, dzięki czemu właściwie każde pojawienie się, nawet szczątkowego bitu zyskuje doniosłe znaczenie, tym bardziej w kontekście otaczającej całość mrocznej aury. Muzyka brzmi stosunkowo syntetycznie, lecz za sprawą specyficznej modulacji fal dźwiękowych nabiera organicznego, żywego charakteru. Dźwięki wykorzystywane przez Gaap Kvlt pochodzą z przetworzonych nagrań terenowych i muzyki krajów Afryki Północno-Zachodniej i Bliskiego Wschodu. Szczerze mówiąc tej genezy w żadnym razie bym się nie domyślił po samej muzyce. Można powiedzieć, że Gaap Kvlt tworzy muzyczny destylat o prawdziwie immanentnym, oryginalnym brzmieniu, korzystając z prefabrykatów pochodzących z ośrodków kulturowych znanych z transowego, rytualnego adaptowania muzyki. W tym wszystkim tytuł krążka świetnie oddaje minimalistyczną moc kompozycji, które z każdym kolejnym przesłuchaniem zdają się jeszcze bardziej hipnotyczne, odkrywają niemal niedostrzegalną, precyzyjną złożoność. Tytuły poszczególnych kawałków („Ritual”, „First Steps”, „Birth of Golem”) nie pozostawiają złudzeń do jakich obrazów podążać ma wyobraźnia słuchacza, choć szczerze mówiąc sama muzyka niesie ze sobą tyle napięcia, że obroniłaby się pod tym względem nawet bez podkręcanie jej mroczną okładką i okultystyczną narracją. Ostatecznie Gaap Kvlt z muzycznego punktu widzenia jest artystą intrygującym, ale pod względem oprawy znaczeń tekstowo-wizualnych, staje się nieco groteskowy. Całość postrzegałbym jako próbę teatralnej maskarady, która ostatecznie – paradoksalnie – czyni zeń zjawisko może nie optymistyczne, ale bardziej z przymrużeniem oka. Dobra groteska jest zjawiskiem pozytywnym i póki Gaap Kvlt pozostaje anonimowy, to projekt trzyma fason.
Dźwięki Void pod względem chłodnego, lekko industrialnego brzmienia przypominają o innym świetnym, tegorocznym projekcie z wytwórni Monotype Records, o albumie Verstörung WeWill Fail. Płytowy debiut Gaap Kvlt brzmi trochę jak bardzo spowolnione kawałki We Will Fail, pozbawione jednostajnej warstwy rytmicznej, w zamian obdarzone incydentalnymi, niespodziewanymi perkusyjnymi miniaturami. Pod względem artystycznym oba albumy są na wyrównanym, bardzo wysokim poziomie, choć nie zdziwiłbym się, jeśli debiut Gaap Kvlt sprowokowałby większe zainteresowanie medialne, właśnie poprzez swoją tajemniczą, mroczną otoczkę. Pieczołowicie skrywana tożsamość działa na wyobraźnię. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że artysta stara się bardziej bawić wizerunkiem - w takim samym stopniu, co dźwiękiem. Robi to z pokerową twarzą, dużą dbałością o jakość, a finalnie z bardzo dobrym rezultatem artystycznym. Właśnie między innymi dlatego Void jest płytą tak - wręcz niebezpiecznie - pociągającą. Piszę „między innymi”, bo z pewnością każdy usłyszy na niej jeszcze coś innego i w tym tkwi realna siła tego albumu.

[Krzysztof Wójcik]