polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
técieu / cétieu / éctieu wywiad z Teklą Mrozowicką

técieu / cétieu / éctieu
wywiad z Teklą Mrozowicką

Artystka znana jako técieu / cétieu / éctieu pojawiła się w świecie muzyki elektronicznej nagle, ale nie znikąd. Działając lokalnie, w Warszawie promowała koncerty i pracowała jako red. naczelna kilku pism muzycznych. Popularność, jaką Tekla Mrozowicka zdobyła w krótkim czasie wśród wytwórni i muzyków zajmujących się ambientem, eksperymentalną muzyką elektroniczną, noise jest ewenementem. By dowiedzieć się, skąd przyszła i dokąd zmierza, zadaliśmy jej kilka pytań.

Łukasz Folda: Skąd się wzięła técieu / cétieu / éctieu? Pod swoim nazwiskiem byłaś znana raczej lokalnie, w Warszawie jako promotorka koncertów i red. naczelna magazynu LAIF i WAVE. Aż tu nagle Twój album Ceiling Stories wydaje francuska wytwórnia BLWBCK, Twoje płyty recenzują nie tylko polskie media ale też A Closer Listen, The New Noise, czy Hartzine.

Tekla Mrozowicka: Potrzeba tworzenia narastała u mnie z roku na rok. Na przełomie 2011 i 2012 roku zrozumiałam, że chcę robić muzykę ambientową, drony, wyraźnie wyczuwałam takie swoje predyspozycje. W 2012 odbyłam kilka warsztatów z produkcji muzycznej, jednak bariera techniczna była zbyt wielka, aby coś z tych zajęć naprawdę wynieść. Ja należę do osób, które zwykle momentalnie się poddają, kiedy nie są w czymś dobre od razu, strach jest bardzo blokujący, dlatego długo mocowałam się sama ze sobą, jednak nie porzuciłam produkcji. W pewnym momencie okazało się, że granica mej niemocy została przecięta, i wtedy już poszło! Wydałam pierwszą EPkę, którą rozwiesiłam w mediach społecznościowych w digitalu, usłyszeli ją Francuzi i pokochali. Po kilku miesiącach zamówili u mnie nagranie kasety. Po drodze nagrałam jeszcze kilka EPek, a także debiut, który to został zrecenzowany przez właściwie najważniejsze medium w świecie ambientowym – brytyjskie Fluid-Radio. To była recenzja dosłownie „z ulicy”, napisałam do nich w ciemno. W tym czasie bardzo dużo produkowałam, a pozytywny feedback mocno mnie ośmielił. Dalej mogło pójść tylko jeszcze szybciej!

Czemu ma służyć to rozbicie na trzy pseudonimy artystyczne? Ten podział jest aż tak ważny? Nie możesz wydawać wszystkiego pod jednym szyldem?

Normą jest, że artyści wydają muzykę pod rożnymi nazwami, w zależności od gatunku, to nikogo nie dziwi. Ja po prostu spoiłam swoje wcielenia jednym akcentem, wykorzystałam formę anagramu. Podział jest potrzebny, trudno, żebym czysty ambient wydawała pod tym samym pseudonimem, pod którym wydaję muzykę eksperymentalną czy noise. Bity również powinny być osobno. To jest bardzo czytelny podział dla słuchacza.

Na Bandcampie cétieu jest siedemnaście albumów, pod szyldem técieu wydałaś cztery - często z utworami po kilkanaście minut, każdy z przemyślaną strategia artystyczną, oprawa, okładką. Skąd się bierze Twoja płodność artystyczna?

Teraz już wisi 19! (śmiech) Nie chciałabym wchodzić na zbyt osobisty grunt w tej rozmowie, dlatego nie udzielę wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie. Jednak z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że ma to również na pewno związek z moich charakterem, żywiołowością i temperamentem. Potrzeba tworzenia zawsze była u mnie bardzo wyraźna. Jestem również maksymalistką i minimalistką w praktycznie każdej dziedzinie życia, działam na zasadzie albo wszystko albo nic. W pewnym momencie oddałam się muzyce i przycisnęłam gaz do dechy. Może się też okazać, że kiedyś zrobię sobie przerwę, tego nie wiem. Ja również maluję i piszę, aktualnie mam właśnie przerwę, jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, że nagle przez dwa lata nie produkuję muzyki, tylko znowu będę malować albo napiszę książkę. Sfera muzyczna na pewno będzie jednak dominowała w moim dalszym życiu…

éctieu z tych trzech jest najmniej aktywna. Dlaczego?

Nie miałam jeszcze dla niej czasu. Pseudonim powstał z myślą o przyszłości. Nie jestem w stanie wszystkiego robić naraz. Jeśli będę nagrywać bity, prawdopodobnie poświęcę się im przez jakiś czas całkowicie. Teraz chcę nagrywać szumy.

Czy taka ilość stworzonych albumów miała służyć wykreowaniu autorskiego języka muzycznego, który będzie oryginalny, swoisty, Twój?

Nie. Jeśli taki byłby mój zamiar, nie wydawałabym muzyki, którą tworzę, tylko czekała na efekt końcowy. Taka ilość albumów ma przełożenie bezpośrednio z faktu, że bardzo dużo nagrywałam przez ostatni rok, praktycznie codziennie. Świadczy też o tym, że nie poddałam się presji rynku muzycznego oraz branży. Na samym początku czułam się w niej niepewnie i też może troszeczkę chciałam pokazać wszystkim wokół, że mogę sobie wydawać co chcę i nikt mi nie zabroni; a także że nikt nie może mnie zahamować, stłamsić, czy ograniczyć. Moje początki jako twórcy nie były specjalnie życzliwie przyjęte w środowisku lokalnym. Nikt nie chciał traktować mnie poważnie. Nie wysyłałam swoich materiałów do żadnych wytwórni również dlatego, że wolałam skupić się na muzyce, co jest częściowo aktualne do dziś – niektórych swoich prac w ogóle nie rozsyłam tylko publikuję od razu w sieci. Na brak zainteresowania ze strony wydawców nie narzekam, przeciwnie, takie publikację powodują, że pojawiają się kolejne propozycje. W muzyce ambientowej czy noisowej taka ilość wydawnictw nie jest również szokująca. W muzyce improwizowanej to jest możliwe.

Oczywiście taka ilość wyprodukowanej muzyki, wpłynęła na mój język artystyczny. Z satysfakcją rejestruję, że jakość podnosi się w mojej produkcji codziennie, tak samo w miarę nagrywania, zdarza mi się już uzyskiwać bardziej oryginalne brzmienia, jednak to nie był cel, który mi przyświecał przy wydawaniu muzyki.

Wygląda na to, że najważniejsze są dla Ciebie dwie odnogi: ambient i noise. Co Cię pociąga w tej muzyce, czemu wybrałaś tę stylistykę?

Najważniejsze w pojęciu produkcji? Ambient jest dla mnie najważniejszy ponieważ w muzyce najbardziej fascynuje mnie brzmienie, ale czy noise jest dla mnie ważniejszy od takiego IDM? Nie powiedziałabym. Jedną z najważniejszych moich inspiracji do rozpoczęcia tworzenia własnej muzyki był producent z gruntu IDM, Brian Grainger aka Milieu – nazwy técieu / cétieu / éctieu to taki mały hołd dla Milieu. Prawdą jest również, że łatwiej dla mnie wyprodukować ambient niż połamany IDM. Jest też tak, że aby zrobić dobry IDM moim zdaniem trzeba mieć najpierw brzmienie dobrze obcykane. Chciałabym IDM oprzeć na mocno ambientowym podkładzie. Ciężko stwierdzić pod jakim pseudonimem, nie chcę nadmiernie ich mnożyć. Może éctieu to nie będzie techno, może to będzie w praktyce IDM. Będę musiała kupić trochę nowego sprzętu, może poprosić kolegów o pomoc aby się w nim odnaleźć. Dla mnie sprawy techniczne, to nadal są ogromne bariery. Może nie w odniesieniu do ambientu, ale jeśli chodzi o inne gatunki , na pewno…

Czym się różni drone w muzyce ambient od drone'u w muzyce noise? Ogólnie i z Twojej perspektywy. Czemu ma służyć, jak jest konstruowany, czy to ta sama strategia artystyczna, czy przyświecają Ci te same cele przy komponowaniu?

Ja nie mam jeszcze tak naprawdę doświadczenia na gruncie noisu. Moje eksperymenty są naprawdę raczkujące w tej dziedzinie. Teraz kiedy myślę nad tym, faktycznie dochodzę do wniosku, że moja skłonność do ambientu jest bardzo widoczna na płaszczyźnie noisu, a dojście do stylistyki harsh noise wall jest właśnie niczym innym jak odbiciem dronu ambientowego w noisie. Skupiam się na brzmieniu bardziej niż na fakturze i dynamice drona. Noise jest zasadniczo bardziej nieprzewidywalny, ten prowadzony wyłącznie z hardware. Ja w tym momencie głównie się bawię noisem w kontekście jego barwy.

Muzyka wydawana pod szyldem cétieu jest bardzo intymna, bezpośrednia, bliska i emocjonalna. Czy przy komponowaniu masz taki zamysł - by wytworzyć właśnie taką atmosferę?

Tak! Dobry ambient musi być jak poezja. Nieść za sobą określoną treść. Sama forma to nie wszystko... Brzmienie jest szalenie chłonne, wrażliwe. Udaje się wlać do niego emocje a potem faktycznie można je usłyszeć, one w nim żyją. Chyba trochę jak w muzyce klasycznej, która również jest tak chłonna.

Z drugiej strony, najbardziej znany album wydany pod szyldem técieu, czyli Miłość (ale też 19-minutowa Andromeda) to brutalny noise'owy walec, kompozycje brzmiące - by nie szukać daleko - jak remix Starej Rzeki, czy Sonic Youth zremiksowane przez Merzbowa. Skąd ten zwrot? Jak to możliwe, że jedna artystka wypowiada się w tak skrajnie różne sposoby?

Tak naprawdę ja nie chciałam nagrać takiego materiału w tym momencie. Zabawy z noisem były zaplanowane na bliżej nieokreśloną przyszłość, wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi. Chciałam zacząć od kupna do tego odpowiednich zabawek (na razie w zasadzie głównie testuję sprzęt kolegów, tak to wygląda w praktyce ). Trafiłam „brzmienie”, które obiecywało mi tak ciekawy efekt, i to nawet bez choćby wirtualnych gitar, na zwykłym syntezatorze. Z ciekawości poszłam w to. Kiedy coś zaczęło się wyłaniać, bez wahania pomyślałam „Zrób to dziewczyno!!! To jest ODLOT!!”. Jeśli zaś chodzi o sposób wyrażania się w sztuce, nie rozumiem jednak z jakiego powodu artysta miałby ograniczać się do jednego gatunku muzyki.

EPka Miłość brzmi jak drone gitarowy z efektami przesteru, czy kompresora. A jest to utwór skomponowany cyfrowo. Jak udało Ci się osiągnąć takie brzmienie? Czy inspirują Cię zespoły noise-rockowe i drone-metalowe? A może avant-jazz w stylu Machine Gun Petera Broetzmanna?

Ja uwielbiam działalność Petera Broetzmanna, jednak nie mogę doszukać się tu konotacji! (śmiech) Jeśli chodzi o Miłość, wydaje mi się, że tak dawno nie słuchałam muzyki gitarowej, ze nie ma mowy o jakichkolwiek wyraźniejszych wpływach. Ta EPka to efekt mojej fantazji i zabawy efektami. Okey, po namyślę mogę powiedzieć, że na pewno sam element HNW był inspirowany żywym odbiorem koncertów noisowych, a także twórczością Russella Haswella. Jeśli chodzi o nawiązania do metalu czy rocka, możliwe, że zadziałały bardziej moje młodzieńcze fascynacje punkiem, dalej na pewno jednak się nie zapuszczałam, ani też na pewno w kierunku takich kapel jak Barn Owl, czy Sunn O))). Nigdy tak naprawdę nie słuchałam tych projektów.

Czym - w ramach stylistyk, wokół których się poruszasz - proces kompozycji różni się od live actu? Jakie są zalety i wady pracy w studio (domu) i prezentacji muzyki przed publicznością? Chodzi mi o okoliczności, ale też ograniczenia sprzętowe.  

Jeśli chodzi o ambient, są duże utrudnienia w graniu live actu. Ambient i drony wymagają dużej ilości tzw. post-processingu. Czyli na przykład gram improwizację przez 40 minut, wychodzi mi utwór 40 minutowy. Jest on z reguły kompletny. Ale czy jest gotowy? Nie. Do brzmienia finalnego przebijam się średnio przez 10 do 20 godzin produkcji. Rekordzistą jest utwór I looked up and saw a shimmering in the sky z albumu ¡trágame tierra! (Northern Lights), który produkowałam łącznie przez około 400 godzin. Nie da się zagrać czegoś takiego live. Oczywiście ja nagrałam ten numer na tzw. setkę i mogłabym coś takiego zagrać przed publicznością, ale brzmiałoby to bardzo źle. Przedwczoraj grałam koncert, na który pierwszy raz przyniosłam komputer i klawiaturę midi, dogrywałam kolejną ścieżkę live do gotowego materiału. Ale to też chyba nie jest do końca dobre wyjście, bo są ograniczenia i w trakcie grania chcesz wyjść poza to co sobie przygotowałaś, a nie możesz... Wcześniej grałam bez komputera, tylko z kaset, przy użyciu miksera i efektów gitarowych. Często ambientowcy grają w ten sposób. Mnie to nie satysfakcjonuje do końca, albowiem marzą mi się w pełni improwizowane koncerty. Taki koncert mam zamiar zagrać za 2 miesiące. Do tego czasu postaram się przygotować brzmienie, które zabrzmi świetnie już w pierwszej warstwie. Granie jest bardzo dużym przeżyciem i sprawia mi wiele radości, live act z użyciem kaset, miksera i efektów nigdy, przenigdy nie przybliży publiczności, w jaki sposób nagrywam swoją muzykę w domu. Po co więc w ogóle taki live act grać?

Ponoć inspiruje Cię jazz, w szczególności Keith Jarrett i jego sposób improwizacji. W jaki sposób muzyka improwizowana ma przełożenie na kompozycję ambientu, czy noise'u?

Noise ze swej natury jest muzyką improwizowaną, jeśli natomiast o ambient chodzi, ja akurat staram się nagrywać go w sposób improwizowany, jednak nie jest to regułą wśród producentów. W moim odczuciu ambient improwizowany zawsze będzie lepiej płynął od tego „skomponowanego”. Doceniam spontaniczność w muzyce, w tym znajduję jej piękno i prawdziwość przekazu, to moim zdaniem warunkuje jej wartość, choć na pewno nie w każdej muzyce – inaczej będzie z muzyką rozrywkową, a nawet z bitem w muzyce elektronicznej.

W jaki sposób inspiracje spoza muzyki noise i ambient przenikają do Twojej muzyki?

Myślę, że w barwach, a także w rytmie. Osłuchanie wpływa na wyczuwanie muzyki i jej intuicyjność, wpływa bezpośrednio na to w jaki sposób układam palce na klawiaturze. Jest to więc przełożenie bezpośrednie i bardzo wyraźne.

Czy to prawda, że uczysz się teraz grać na trąbce?

Uczę to za dużo powiedziane, bo nie miałam jeszcze czasu aby naprawdę zacząć, ale w te wakacje kupiłam trąbkę od Olgierda Dokalskiego, razem z lekcjami! (śmiech) Jak mówiłam gdzieś wcześniej, ja nie umiem nić robić na pół gwizdka, prawdopodobnie jak zacznę ćwiczyć, przycisnę z tym porządnie i odstawię wiele projektów na bok. Od wielu lat chciałam grać na trąbce, jednak bariera wykształcenia muzycznego wydawała mi się nie do pokonania. Właśnie osoba Olgierda ośmieliła mnie mocno w tej kwestii, bo jeśli tak wspaniały trębacz może być samoukiem, może i ja będę w stanie nauczyć się grać na tyle, aby samodzielnie móc sobie dogrywać dęciaka do dronów. Kto wie… To moje wielkie marzenie. Na pewno czeka mnie dużo pracy, bo zdaję sobie sprawy, że to bardzo wymagający instrument.

Czy inspiruje Cię muzyka poważna i współczesna? W jaki sposób wpływa na Twoje postrzeganie dźwięku, harmonii, kompozycji?

Wrócę może do kwestii związanej z osłuchaniem. Ja bardzo ubolewam, że brak mi wykształcenia muzycznego. Wiele razy zastanawiałam się w jaki sposób można by zorganizować wykłady z teorii muzyki dla producentów, które by uzupełniły luki w wiedzy twórców muzyki elektronicznej.  Moje postrzeganie harmonii jest intuicyjne, moja wiedza w tym zakresie jest prawie żadna. Zeszłej zimy przypadkowo trafiłam na warsztaty muzyki improwizowanej do wykształconych muzyków w wieku 65+, poważnych ludzi z kręgu Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, wtedy po kilku godzinach spędzonych w ich towarzystwie, rozmowach na temat intuicyjności muzyki, zrozumiałam że nie jest ważne wykształcenie, a muzyka jest tworem instynktu. Ja dużo słucham muzyki klasycznej, głównie koncertów fortepianowych, na pewno ma to przełożenie na moje osłuchanie i postrzeganie dźwięków, jest to oczywiste.

Bardzo często muzyka elektroniczna (szeroko pojęta) jest wynikiem eksperymentu z samym brzmieniem. Eksperymentem dla eksperymentu i sztuką dla sztuki. Ty też eksperymentujesz, ale podskórnie czuję, że w Twojej muzyce są Twoje emocje, nie jest to muzyka stricte techniczna, jest też emocjonalna. Każdy dźwięk przechodzi przez Twoją wrażliwość nie tylko artystyczna, ale też osobistą. Czy tak jest w istocie?

Chyba nie rozumiem do końca tego pytania (śmiech). Jeśli pytasz mnie, czy przekazuję siebie w muzyce, w wymiarze osobistym, odpowiem jeszcze raz, że inaczej się nie da, jeśli nagrywasz ambient. Kilka miesięcy temu znajomy producent, usiadł ze mną na krakowskich Plantach i zapytał mnie jak to możliwe, że wydałam tak dużo muzyki w ciągu ostatniego roku a potem dodał, że ambient strasznie „ssie” i wyraził troskę, czy mnie to nie zeżre. Tak, muszę przyznać, że ambient faktycznie bardzo mocno eksploatuje twórcę, musisz się otworzyć podczas nagrywania i jest to również bardzo wyczerpujące psychicznie. Ostatnio nagrałam jedną stronę albumu na kasetę, potem przez 2 dni chorowałam. To tak jakbym wpadła do studni a potem przez 2 dni wyjść z niej nie mogła. To jest cena, którą decydujesz się zapłacić lub nie. Mam już przemyślane różne formuły jak to ograniczyć, powinny trochę pomóc.

Być może to jest klucz do Twojego sukcesu, wyjaśniający jak przez nieco ponad rok zdołałaś zdobyć spory obszar zainteresowania, szczególnie w obrębie tak niszowej muzyki. Jak ważne jest dla Ciebie słuchanie? Np. dźwięków miasta w kontekście muzyki noise, dźwięków przyrody w kontekście muzyki ambient (i odwrotnie – miejski ambient, hałas przyrody). Czy dźwięki uważane za niemuzyczne inspirują Twoją twórczość? W jaki sposób?

Tak naprawdę to produkowanie mnie inspiruje do słuchania miasta, słuchania otoczenia. Nagrywanie poszerza skalę słuchokręgu. Codziennie słyszę więcej w swoich utworach, a także po wyjściu z domu. To się zaczęło od kontaktu z innymi producentami. W praktyce tak to wygląda, że niemal każdy producent ma kilku swoich tzw. odsłuchiwaczy, czyli innych producentów, którym chce się odsłuchiwać jego prace w toku, dokonywać wstępnej oceny materiału, czy jego potencjału, udzielać wskazówek. Przez wiele miesięcy moje tracki wracały z uwagami, do których ciężko mi było się odnieść. Panowie słyszeli tam rzeczy, których ja nie byłam zdolna wychwycić. Mówili o zakłóceniach na którymś z kanałów, o szumach na konkretnych częstotliwościach, o brudach w dronie na pewnej wysokości, ja tego nie słyszałam. Teraz już słyszę. Tak samo, teraz jak stoję na Dworcu Centralnym i czekam na pociąg, zamykam oczy i słyszę pisk, potem słyszę drugi pisk. Od razu spontanicznie zastanawiam się, który pociąg brzmiał lepiej i jakbym to zmiksowała. Często słucham swojego balkonu. Kiedy wystarczająco go słucham, potrafię usłyszeć masywną ścianę powietrza, często muzykę. To piękne i fascynujące. Wiem, że nie byłoby to możliwe, gdyby koledzy mnie nie uwrażliwiali, nie wskazywali gdzie i w jaki sposób mam kierować uwagę. Moje zmysły wyostrzyły się.

Wracając do tematu popularności, nawiązałaś współpracę z Marcinem Cichym ze Skalpela. Pracujesz nad remiksami dla różnych zagranicznych artystów, Twój utwór znalazł się na składance brytyjskiego labelu Futuresequence. Jak dochodzi do takiej współpracy?

Oj to bardzo różnie! (śmiech). Marcin sam się do mnie zgłosił pewnego dnia i zaproponował nagranie wspólnego albumu. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy ze sobą właściwie, jednakże mieliśmy siebie wzajemnie „w znajomych” na facebooku. Marcin śledził moją działalność i uznał, że robię porządny ambient. To był dla mnie duży przełom w myśleniu o własnej twórczości.  

Jeśli chodzi o kompilację, do Futuresequence w naborze zgłosiło się około 200 artystów, z czego odpadło 170 tracków. Czy dlatego wybrano mnie, bo ten utwór był aż tak dobry? Ciężko stwierdzić, z ręką na sercu. Natomiast akurat do Futuresequence wysłałam wcześniej swój mix, a także dwa dema. Ja odczułam, że oni obserwują to co robię i widzą jak progresuję, doceniają mój wielki wysiłek. Zdecydowali, że chcą mnie promować. I tu właśnie koło się zamyka – kluczem jest skupienie się na pracy, a wszystkie drzwi otwierają się same. Ta kompilacja w dwa tygodnie od premiery uzyskała wynik 8.000 downloadów…

Planujesz nawiązanie współpracy z innymi artystami lub wytwórniami? Jakie są Twoje najbliższe plany artystyczne i wydawnicze?

Na wydanie czeka mój album z Marcinem Cichym nakładem wytwórni, której nazwy jeszcze zdradzić nie mogę, wyjdzie także kaseta w przytulnym amerykańskim labelu Unknown Tone Records. Nie znam jeszcze dat premier tych wydawnictw. W przyszłym miesiącu via Too Many Fireworks ukaże się na CD mój remiks utworu Neila Stephena Milton, dostałam również propozycję nagrania dla nich solowego albumu. Na jesieni będzie również miał premierę album z remiksami Tegha, Irańczyka z Teheranu, do którego dołożyłam jeden track od siebie. Nie mogę doczekać się tego materiału, albowiem innymi remiksującymi są tak świetni artyści jak Pjusk czy Jasper TX. Z Teghiem pracuję również nad wspólnym albumem, planuję wspólny materiał z Neilem, najbardziej zaawansowane prace mam nad kolaboracyjnym albumem z kimś zupełnie anonimowym na scenie. W przyszłym roku chciałabym samodzielnie wydać większość tytułów moich wydawnictw, które ukazały się dotychczas w sieci, może w formie boxu z 20-25 CD (śmiech) albo na raty. 

Jeśli chodzi o koncerty, mój najbliższy solowy występ odbędzie się na początku października. Będę grała harsh noise wall w Eufemii w ramach showcase fyh!records, razem z Feldgrau (side project Dziecka, BDTA, XV Parówek), natomiast w połowie listopada, w Białobrzegach pod Warszawą, w ramach cyklu Trzecia Fala zaprezentuję lekkie drony i ambient.  

[Łukasz Folda]