Na czwartym albumie A Sunny Day In Glasgow potwierdzili, że nie stracili swojego magnetyzującego brzmienia, które w przeciągu siedmiu lat pozwoliło stać się im jednym z ciekawszych projektów oscylującym pomiędzy shoegazem a wysublimowaną dream-popową konwencją. Szerokie pole nawiązań i zapożyczeń nie będących jedynie czystą kalką czyni z Sea When Absent płytę, w której z trudem można znaleźć jakieś zastrzeżenia czy mankamenty. Projekt Bena Daniels’a – notabene jedynego stałego członka grupy – wciąż zaskakuje świeżością oraz kreatywnością. Na pewno, w przeciwieństwie do poprzednich płyt, Sea When Absent jest najbardziej melodyjną oraz przystępną, co w żadnym przypadku nie jest jej wadą, lecz jedynie działa z korzyścią, bo pięćdziesiąt minut mija niespostrzeżenie i ma się ochotę na kolejne. Właśnie ta zadziwiająca zdolność, z jaką grupa łączy to, co spokojne z tym, co ekspresywne przekłada się na to, że słuchając całego albumu ma się wrażenie koherencji oraz przyjemności. Nie można nie wspomnieć o uzupełniających się w znakomity sposób, harmonijnych wokalach Jen Gomy i Annie Fredrickson, które nadają płycie pastelowej barwy oraz intensywnej ostrości, jednocześnie nie popadają przy tym w nużącą słodycz. Sea When Absent to doskonała muzyczna podróż, która za każdym kolejnym odtworzeniem generuje nowe doświadczenia. Gorąco polecam.
[Mateusz Nowacki]