Pretend projektu Beachers pod którym ukrywa się Daryl Worthington, w wielu momentach przypomina tegoroczny album We Will Fail, ze względu na podobną formułę, środki, pomimo tego że efekt od albumu Polki znacząco go różni. Worthington stopniowo rozwija każdy z pięciu, bardzo przestrzennie brzmiących utworów, kumulując dźwięki w sposób oszczędny. Raz stawia na wytłumioną pulsację, kiedy indziej na ambientowe pasaże, wypełnione pustką, ale też swobodą, dzięki czemu ten minimalizm ma specyficzny i efemeryczny charakter. To bardzo mroczna odsłona dosyć nieoczywistego techno, oszczędnego w formie, w którym często drugoplanowe znaczenie ma wyznaczający rytm bit, a ważniejsze jest to co dzieje się dalej. Czy są to dźwięki manipulowanych taśm, urywki nagrań terenowych czy dronowe kolaże, klimatycznie odwołujące się do industrialnych, surowych faktur, modulowanych w formie zamglonych kompozycji, w których wszystko zdaje się zlewać w jednostajną, ale konsekwentnie rozbudowywaną muzyczną magmę. Co najciekawsze, intryguje użyta obecna tu forma, która wielokrotnie nie robi sobie nic z jakościowo doskonałego brzmienia, ale poprzez wytłumienie poszczególnych warstw, zdaje się koncentrować w większym stopniu na atmosferze i wolno rozwijanej dramaturgii, aniżeli sonicznych ornamentach. Ta muzyczna płynność i duszna atmosfera działają na korzyść tego wydawnictwa, które brzmi niczym abstrakcyjna ścieżka dźwiękowa nocnych zakamarków, pełna dźwięków trudnych do zidentyfikowania, ale podanych w atrakcyjnej formule.
[Jakub Knera]