Pierwsze wrażenie tego wieczoru zrobił na mnie wygląd szatni pełnej odzienia - dawno nie widziałem sali Lutosławskiego tak wypełnionej publicznością. Później potężne wrażenie zrobił Marcin Masecki i jego "Mazurki" grane na dwóch pianinach - akustycznym i cyfrowym. Przeskakując między instrumentami lub grając na nich równolegle Masecki wzmagał kontrasty, które i tak w jego utworach były spore. Utrzymując taneczność utworów (może z wyjątkiem jednego bardzo cichego), Masecki włożył w ich wnętrza mnóstwo obrazów - od ludowych scenek po pulsy amerykańskiego minimalizmu, z charakterystycznym dla siebie, ewoluującym wewnętrznie charakterem utworów. Fascynujący koncert, po którym chce się posłuchać płyty i całość ogarnąć.
Trio Oleś Brothers & Christopher Dell zaprezentowało projekt "Komeda Ahead", czyli klasyczne kompozycje Komedy na sekcję rytmiczną i wibrafon. Który mnie zupełnie nie przekonał. Nie śledzę blisko twórczości Olesiów ale gdy widziałem ich na żywo poprzedni raz, w duecie (notabene na jednej scenie z Maseckim), podobała mi się zwięzłość całości i wyważenie gestów. Tym razem, z dość ekspresyjnym i wręcz przerysowującym Dellem, gestów, solówek, eksponowanych artykulacji, było dla mnie zbyt wiele. Zwłaszcza po niby przeładowanej, ale jednak wyekstrahowanej i intensywnej grze Maseckiego. Nie wytrwałem do końca.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]