polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
JÓZEF OST Karpacki Okręg Przemysłowy

JÓZEF OST
Karpacki Okręg Przemysłowy

Jeszcze do końca nie opadły Liście, a Niszowe Kino Węgierskie jeszcze na dobre nie zeszło z kinowych afiszy, a już pojawił się On. Józef mu na imię. Tak szybko zjawił się ten nowy-stary typ, że nawet uroczyste przecięcie wstęgi w Karpackim Okręgu Przemysłowym przeszło bez echa, a wiązanki czerwonych goździków zdążyły raptem niedbale zasalutować. Tak to już jest z takim niepokornym graniem, balansującym na granicy rozpoznawalności, gdzie lajki, tweety i inne komenty są tylko zbędnym dodatkiem. Józef Ost funkcjonuje jakby poza tym całym cyfrowym szumem, za to tworzy w świecie, który zatrzymał się gdzieś w popegeerowskiej rzeczywistości. Płyta opakowana w szary papier przyozdobiony pieczęcią, a na niej pięć utworów - zimnych, surowych, dosadnie swojskich, jakby naturalistycznych. Zimna fala, prosta i powtarzalna struktura, pięknie wysunięty bas, bezduszny i beznamiętny głos, do tego przetaczający się niepokój, czasem gdzieś rozbłyśnie iskra uwolniona z zastygłego od lat pieca - tak Józef Ost brodzi w odmętach bardzo sugestywnych dźwięków. W zabłoconych kaloszach, z trzydniowym zarostem, ze schowanym pętem kiełbasy w drelichowej kurtce, tak, to Józef opiera się o materię z jednej strony uporządkowaną, ale wciąż wyrywającą się, niepokorną, zastygłą, jakby za moment miała eksplodować. Ciężko stawia kroki, czasem noga lekko grzęźnie w traktorowej koleinie, ale wciąż do przodu, do przodu... choćby dla tych paru kroków więcej.

[Marc!n Ratyński]