polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Thom Yorke tomorrow's modern boxes

Thom Yorke
tomorrow's modern boxes

Jak widać kilkuletnia, zaplanowana po ostatniej trasie, przerwa w działalności Radiohead nie była wymuszona potrzebą wytchnienia i odpoczynku od muzyki, a wynikała z chęci realizacji solowych projektów poszczególnych członków zespołu. Po Johnnym Greenwoodzie i Philipie Selway'u przyszła w końcu pora na indywidualne dzieło Thoma Yorke'a.


Na Tomorrow's Modern Boxes, tak jak to miało miejsce na debiutanckim The Eraser oraz w przypadku Atoms For Peace, natkniemy się na krzyżówkę rzeczy dobrych, momentami interesujących, które mieszają się z pierwiastkami średniactwa, przeciętniactwa czy wręcz mierności. Zaczyna się ciekawie. Trzy pierwsze pozycje przenoszą w świat refleksji oraz wyciszenia, budując bardzo tajemniczy klimat płyty. Narastający, ciągle wzbogacany o coraz to nowe motywy „A Brain In A Bottle” powoduje niesamowite poczucie spirali powstałej na bazie sampli, doskonałych pogłosów i genialnie dobranych wokali. Wolne tempo utworu, minimalizm oraz laptopowa produkcja świetnie kontrastują się z następnym, żywszym „Guess Again!”. Pianino, przyklaski, umiejętnie wyważone bity oraz zwolnienia perfekcyjnie uzupełniają wiodący wokal. To właśnie głos Yorke'a pozwala wziąć głębszy oddech w tej bardzo dusznej kompozycji. Z owej duszności, pozytywnego bezdechu nie ma już jednak jak się wydostać w znakomitym „Interference”. To najbardziej absorbujący z dotychczasowych poza radioheadowych kawałków multiinstrumentalisty. Niezwykła atmosfera wykreowana poprzez powtórzenia klawiszy potęguje egzystencjalny przekaz zawarty w tekstach Brytyjczyka.
Do prawdy trudno zrozumieć każdorazowy udział Nigela Godricha i wynikającą z tego hermetyczność w twórczości kogoś tak uznanego jak Yorke. Nadmierne efekty współpracy słychać niestety w dalszej części krążka, który poza nieszablonowym, nieco eksperymentalnym „Truth Ray” nie ma już nic do zaproponowania. Skonstruowany na styl r'n'b dżingielski „The Mother Lode”, niepasujący do całości, dziki „There Is No Ice (For My Drink)” oraz jego przedłużenie w postaci „Pink Section” plus balladowa, kościelna, brzmiąca jak najsmutniejsza w świecie, grobowa, organowa pastorałka „Nose Grows Some” nie zachęcają zbyt skutecznie do głębszego zapoznania się z produkcją, która z każdym kolejnym odsłuchem ma coraz mniejsze szanse na to by utrwalić się w pamięci odbiorcy na dłużej niż kilkanaście dni.


Udostępnienie Tomorrow's Modern Boxes za pośrednictwem bit torrentów to z pewnością nietradycyjne podejście w przemyśle wydawniczym. Sześć dolarów za 40 minutową, niepublikowaną wcześniej zawartość laptopa Thoma Yorke'a nie stanowi wysokiej ceny. W klasycznym opakowaniu na sklepowej półce ten album nie zdobyłoby takiego rozgłosu i popularności jak miało to miejsce zaraz po nagłym i niespodziewanym jego wydaniu, a już na pewno nie byłby wart ceny jaką w tradycyjnym formacie należałoby za jego posiadanie zapłacić.

[Dariusz Rybus]

recenzje Atoms For Peace w popupmusic