Hang Em High to międzynarodowe power trio (saksofon/klarnet-bass-perkusja) obracające sie najogólniej mówiąc w stylistyce punk-jazzowej. Muzyka na Beef & Bottle, drugim już albumie zespołu, w istocie jest surowa i rozkołysana, adekwatnie do tytułu. W pierwszej chwili bujający, basowy groove, będący podstawą dużej części kawałków, narzuca skojarzenia z amerykańskim Morphine, jednak bardziej zniuansowana i ekspresyjna praca saksofonu i perkusji winduje muzykę w bardziej niejednoznaczne rejony. Za bas odpowiedzialny jest polski reprezentant składu Radosław „Bond” Bednarz, muzyk i animator mocno związany ze sceną wrocławską. Tenor i basklarnet spoczywają w rękach szwajcarskiego improwizatora Lucien’a Dubuis, a za perkusją zasiada Austriak Alfred Vogel.
Początkowo muzyka zawarta na Beef & Bottle uderza swą melodyką, charakterystycznymi, bardzo energetycznymi tematami. Partie basu stanowią podstawę większości kawałków, a saksofon, podążając za gitarą, z czasem odjeżdża w bardziej improwizowane, szorstkie rejony, odrobinę przypominające The Thing. Odrobinę, ponieważ Dubuis w odróżnieniu od Gustafssona, kładzie większy nacisk na prędkość i dynamikę frazowania niż na potężne, przytłaczające brzmienie. Niemniej Hang Em High w dalszym ciągu zachowuje oblicze dość ciężkie, momentami pojawiają się wręcz progresywno metalowe riffy (tutaj warszawskie Merkabah może być dobrym punktem odniesienia). Równocześnie kompozycje tria to ciekawie, ewoluujące struktury, dzięki którym muzyka dosyć finezyjnie wymyka się jednoznacznym kategoryzacjom. Słychać to doskonale, w drugiej części płyty, którą dominują utwory nieco bardziej eksperymentalne w warstwie brzmieniowej, z wyciszonym „11th Century Retrospective” na czele, gdzie dochodzi też transowa elektronika. Kawałek w zestawieniu z resztą utworów, bardziej energetycznych i melodyjnych, pokazuje ciekawe drugie oblicze tria, którego jak dla mnie mogłoby być na krążku odrobinę więcej.
Spotkanie z Beef & Bottle zaliczam zdecydowanie do przyjemnych doświadczeń. Hang Em High udała się dosyć trudna sztuka, mianowicie wyrwanie formatu jazzowego trio ze skostniałych, konwencjonalnych ram i zaprezentowanie go w sposób atrakcyjny, a jednocześnie niebanalny i zaskakujący na poziomie rozwinięć. Solidny album, dobrze nagrany i przystępny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
[Krzysztof Wójcik]