polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Jacek Sienkiewicz / Jacek Sienkiewicz & Max Loderbauer Nomatter / Ridges / Instynkt / Drifting

Jacek Sienkiewicz / Jacek Sienkiewicz & Max Loderbauer
Nomatter / Ridges / Instynkt / Drifting

Jakiś czas temu jeden z portali informacyjnych w dziale muzyka zamieścił obszerny artykuł na temat boomu jaki nastąpił na polskiej scenie techno. Jacek Sienkiewicz pojawił się tam dopiero w n-tym akapicie, w zasadzie tak jakby pomimo tego, że tworzy od dawna i podwaliny tej sceny w Polsce budował, nie był teraz tak bardzo istotny. A jest dokładnie na odwrót – może być o nim głośniej lub ciszej, ale niezależnie od tego na polskiej scenie niezależnej jest postacią kluczową. Co rok po obchodach dziesięciolecia jego wytwórni, Recognition i przy okazji czterech (sic!) tegorocznych wydawnictw doskonale widać i słychać. Wydawałoby się że wypuszczenie czterech albumów w ciągu niespełna kilku miesięcy jest samobójstwem, ale w przypadku Sienkiewicza nie dość, że każdy z nich trzyma niezwykle wysoki poziom to jednocześnie ukazują inne oblicza jego twórczości, skoncentrowanej bliżej lub dalej głównego nurtu techno.

Nomatter wydany przez label No. Uwe Schmidta to zestaw nagrań zebranych z okresu aż sześciu lat, czego – paradoksalnie – wcale nie słychać. Muzyk ułożył je bowiem w taki sposób, że brzmią razem bardzo spójnie, a jednocześnie zachowują intensywną i wciągającą narrację. Gęste dźwiękowe faktury zachowują bardzo mocno abstrakcyjną formę, nawarstwiające się ambientowe plamy raz przyjmują bardziej zwartą strukturę, nabierając wyraźniejszej dramaturgii a kiedy indziej spokojnie dryfują. Przestrzenne brzmienie składa się z wielu elementów – warstwy w tle splatają się z drobnymi interwencjami klawiszy, powycinanych perkusjonaliów, które często dzięki dodatkowym efektom zniekształcenia lub pogłosu zyskują nowy wymiar i intrygująco wplatają się w tkankę kolejnych nagrań. Tutaj eksperymentalnie Sienkiewicz ucieka bardzo daleko od techno, tworząc jednak chłodne i bogate nagrania, którym w wielu momentach blisko jest chociażby to muzycznych wojaży Monolake albo Moritz von Oswald Trio. Fascynująca, wręcz filmowa muzyka.

Mini-album Ridges nagrany wspólnie z Maxem Loderbauerem to hołd złożony górom, a także związanemu z nimi folkloru. Sienkiewicz wspólnie z Austriakiem próbują zmierzyć się przy pomocy elektronicznych narzędzi z wpływami lokalnych naleciałości muzycznych, w tym przypadku w postaci góralskich śpiewów i zniekształconych wokaliz. Dwie syntezatorowe suity, pełne dźwiękowych plam i stąpnięć mają mniej detali niż wyżej opisywana płyta, ale o wiele bardziej zachwycają fakturą dźwięku, stopniowo wyłaniającymi się elementami i spójnym, czytelnym konceptem. Kluczowym elementem wydają się partie wokalne, wplecione pozornie niewidoczne, ale intrygująco zlewające się w muzyczną magmę. Można to wydawnictwo odczytać przez pryzmat podobnych zabiegów, stosowanych przez Roberta Piotrowicza na Rurokura and Eastern European Folk Music Research albo Piotrka Kurka na Innych Pieśniach. Tu także dochodzi do abstrakcyjnej wariacji na temat folku i ludowości, rytuału podanego we współczesnej, a jednocześnie nie bezpośredniej formule. Sienkiewicz z Loderbauerem wyjmują fragment górskiej audiosfery i przekładają go na swój język, jednocześnie budując subtelną, ale przemawiającą do wyobraźni siatkę muzyczną.

Instynkt wydany przez Bocian Records jawi się jako forma ewoluująca z dwóch powyższych pomysłów, z jednej strony naznaczona gęstymi skupiskami dźwiękowych warstw, a z drugiej w dosyć otwarty sposób płyta ta podchodzi do poszukiwania rytmu, bitów w bardzo szczątkowych formach, raczej jako atrakcyjne urozmaicenie materiału, niż jako wyraźny trzon, który buduje skonkretyzowany obraz muzyki. Mroczne i niespokojne nagrania, podzielone na cztery części, równie dobrze sprawdziłyby się jako jedna całość, ponieważ są bardzo spójne koncepcyjnie, ale też brzmieniowo. Całość tworzy zwięzłą opowieść, gdzieś na pograniczu eksperymentalnego techno z jednej strony a z drugiej quasi-improwizacji i eksplorowania dźwiękowych możliwości. To już trzecia opisywana tu płyta, a bogactwo i mnogość pomysłów,a le też umiejętne ich przełożenie na frapujące kompozycje pokazują, że Sienkiewicz nie tylko jest w doskonałej formie, ale też twórczo odkrywa nowe horyzonty, które z zacięciem prezentuje w swojej muzyce.

Każdy kolejny album niejako łączy się z poprzednim (chociaż wydawnictwo z Loderbauerem wydaje się odstawać od reszty najbardziej) co jest o tyle istotne, że najbardziej Sienkiewiczowy (jeśli w ogóle można takiego określenia użyć przy tak dużej rozpiętości stylistycznej) Drifting to powrót na tor najbardziej tradycyjny, będących mocnym ukłonem w kierunku płynnego Detroit house. Motoryczne tempo i bardzo dużo przestrzeni w kolejnych utworach sprawiają, że nie są one ciężkostrawne, ale gładko dryfują pomiędzy kolejnymi pomysłami. Buzująca pulsacja, a jednocześnie proste i sugestywne formy są pełne detali, które na przestrzeni powyższych wydawnictw Sienkiewicza odgrywają ogromną rolę. Wykorzystane na różne sposoby sample urozmaicają transową formę kolejnych utworów, które wgryzają się i na kanwach repetycji ukazują kolejne wizje muzyka. Są taneczne, ale jednocześnie na tyle otwarte, że ciężko je umieścić w konkretnej szufladzie. Na tle wyżej wymienionych albumów, Drifting mocno odstaj ze swoim potencjałem klubowości i rytmiki, ale jednocześnie piąty długogrający album Sienkiewicza należy odczytywać jako dopełnienie jego inspiracji i pomysłów, co w linearnej kolejności tegorocznych wydawnictw wyraźnie słuchać.

[Jakub Knera]