polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Hauschka, Resina, Tim Hecker
Gdański Teatr Szekspirowski | Gdańsk | 28.04+02.05.17

Każdy nowy festiwal cieszy, nawet jeśli jego nazwa nie do końca wydaje się charakteryzować zaproszonych artystów. Program Dni Muzyki Ekscentrycznej za bardzo ekscentryczny dla mnie nie był, ale uczestniczyłem w połowie z czterech dni, więc może i ta druga część programu faktycznie czymś zaskoczyła. Sądząc jednak po widowni, raczej widziałem na tym wydarzeniu bywalców muzycznych wydarzeń, a więc osoby, które trudno zaskoczyć.

Pierwszego dnia zagrał Tim Hecker, który moim zdaniem najjaśniejszy moment swojej kariery ma za sobą, chociaż punktuje tym, że na żywo nie odtwarza materiału z płyty, ale buduje odbiegającą od niej narrację, wyłapującą punkty wspólne. Hecker wykorzystał przestrzeń Teatru Szekspirowskiego niemal jako pudło rezonansowe, wypełniając je szczelnie dźwiękiem. Gęsta ambientowo-noise'owoa tkanka była wręcz za głośna i w pewnym momencie męczyła, ale udało się mu zbudować narrację, bardziej nawet na zasadzie dźwiękowej rzeźby, z masą niuansów i detali cały czas wyłaniającymi się na tle dźwiękowych struktur. Klimat zbudował dzięki wyciemnieniu przestrzeni i subtelnemu oświetleniu, chociaż nie będę ukrywać że takie zabiegi generowaniua dźwiękowej rzeźby na żywo o wiele lepiej wychodzą Robertowi Piotrowiczowi.

Drugi dzień był znacznie łągodniejszy, co nie znaczy, że mniej intensywny. Zwrócone w kierunku modern-classical koncerty Resiny i Hauschki ukazały zupełnie odmienne podejście do muzyki. Resina czyli Karolina Rec rok po wydaniu debiutanckiego albumu wciąż ogrywa materiał, prezentowany na żywo już od dwóch lat. Działa to trochę na minus, zwłaszcza dla tych (w tym niżej podpisanego), którzy już na scenie ją widzieli. Jej zapętlone zagrania w rozmaity sposób generowane na wiolonczeli, zwiastują ciekawe pomysły, ale poza ćwiczeniem formy, w pewnym momencie po prostu się urywają, nie zyskują domknięcia. Miałem co do tego wątpliwości, które na płycie zostały częściowo rozwiane, ale koncertowo te narastające, poszatkowane kompozycje, któe nagle się kończą, nie do końca mnie przekonują.

Tak było także dlatego, że występujący po niej Hauschka zagrał jeden niemal godzinny set, w którym płynnie przechodził między kompozycjami. Zręcznie między nimi lawirował, improwizując na fortepianie, dzięki czemu zachował ciągnące się flow, modulując dynamikę, ale też formę utworów, przede wszystkim mocno zanurzonywch w rytmiczny puls. Zapętlenia i sample, które tworzył na żywo, wykorzystywały preparowany fortepian, na którym znalazły się taśmy i różne codzienne przedmioty. Hauschka świetnie pokazał jak niekonwencjonalnie może zabrzmieć ten klasyczny instrument, na finał ostentacyjnie wyjmując wszystkie przedmioty z wnętrza instrumentu, niejako odkrywając karty. Na bis zagrał "Duct Tape" czyli utwór bezpośrednio odwołujący się do jego metodologii (taśmy naklejanej na struny). I mimo, że widziałem go już szósty raz, znów jego koncert zapadł w pamięć.

[zdjęcia: Jakub Knera]

Hauschka [fot. Jakub Knera]
Hauschka [fot. Jakub Knera]
Hauschka [fot. Jakub Knera]
Hauschka [fot. Jakub Knera]
Hauschka [fot. Jakub Knera]
Resina [fot. Jakub Knera]
Resina [fot. Jakub Knera]
Resina [fot. Jakub Knera]
Resina [fot. Jakub Knera]
Tim Hecker [fot. Jakub Knera]
Tim Hecker [fot. Jakub Knera]
Tim Hecker [fot. Jakub Knera]